No hate. No violence
Races? Only one Human race
United We Stand, Divided We Fall
Radio Islam
Know Your enemy!
No time to waste. Act now!
Tomorrow it will be too late

English

Franç.

Deutsch

عربي

Sven.

Español

Portug.

Italiano

Русск.

бълг.

Hrvat.

Češt.

Dansk

Suomi

Magyar

Neder.

Norsk

Polski

Rom.

Srpski

Slov.

Indon.

فارسی

Türkçe

日本語

汉语
Z „Żydowskich dziejów i religii” Izraela Shahaka – Zamknięta utopia?

Zamknięta utopia?
„Piszę tu tylko to, co uważam za prawdę, ponieważ kłamstwa Greków są tak liczne, i w mojej opinii śmieszne.”  (Hekatajos z Miletu w relacji Herodota)
„Amicus Plato sed magis amica veritas – Platon jest przyjacielem, lecz o wiele większym przyjacielem jest prawda.” (z Etyki Arystotelesa).
„W wolnym państwie każdy obywatel może myśleć o czym tylko zechce i mówić co tylko pomyśli.” (Spinoza).

Nasza rasa jest Rasą Panów. My Żydzi jesteśmy świętymi bogami na tej planecie. Różnimy się od niższych ras tak, jak one od insektów. Faktycznie, porównując do naszej rasy, inne rasy to bestie i zwierzęta, bydło w najlepszym wypadku. Inne rasy są uważane za ludzkie odchody. Naszym przeznaczeniem jest sprawowanie władzy nad niższymi rasami. Nasze ziemskie królestwo będzie rządzone przez naszego przywódcę za pomocą żelaznej pięści. Masy będą lizać nasze stopy i służyć nam jako nasi niewolnicy. – Menachem Begin, premier Izraela, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, w przemówieniu do Knessetu

Książka ta, mimo iż pisana oryginalnie w języku angielskim i adresowana do ludzi żyjących poza terytorium Izraela, jest w pewnym sensie kontynuacją mojej działalności politycznej jako izraelskiego żyda. Działalność tę rozpocząłem na przełomie roku 1965 i 1966 od protestu, który wywołał poważny jak na owe czasy skandal: otóż byłem w Jerozolimie świadkiem pewnego zdarzenia, gdy w czasie szabatu ultraortodoksyjny żyd nie pozwolił skorzystać ze swego telefonu w celu wezwania pomocy do nie-żyda, który akurat zasłabł w pobliżu jego domu.
Zamiast zwyczajnie opisać to wszystko w prasie, poprosiłem o spotkanie z przedstawicielami jerozolimskiego Sądu Rabinackiego, składającego się z rabinów mianowanych przez Państwo Izrael.
Spytałem ich, czy takie postępowanie jest zgodne z zasadami religii żydowskiej. W odpowiedzi usłyszałem, że ów żyd, odmawiając dostępu do telefonu, zachował się nie tylko pobożnie, ale i prawidłowo.
Na poparcie swego werdyktu sędziowie odesłali mnie do zredagowanego współcześnie i uznawanego za miarodajne kompendium praw talmudycznych. Zrelacjonowałem ten incydent na łamach głównego dziennika ukazującego się w języku hebrajskim, „Haaretz”, wywołując swoją publikacją swoisty skandal prasowy.
Skutki tego skandalu były dla mnie raczej przykre. Ani izraelskie, ani diasporyczne władze rabiniczne nie zmieniły stanowiska Sądu Rabinackiego, podtrzymując, że żydowi nie wolno naruszać zakazów szabatu, nawet w celu ratowania życia goja.
Dodano do tego bardzo „świątobliwy” wywód, z którego wynikało, że gdyby konsekwencją odmowy było narażenie żydów na niebezpieczeństwo, wówczas profanacja szabatu (właśnie z uwagi na dobro żydów) byłaby dozwolona.
Gdy opierając się na zdobytej w młodości wiedzy, zacząłem zgłębiać prawa Talmudu rządzące stosunkiem żydów do gojów, stało się dla mnie jasne, że ani syjonizm ze swoją pozornie świecką retoryką, ani reguły polityczne obowiązujące od zarania Państwa Izrael, ani tym bardziej postępowanie wspierających Izrael przedstawicieli diaspory nie mogą być zrozumiane bez głębokiej analizy tych praw oraz światopoglądu, który jest ich konsekwencją.
Zarówno polityka uprawiana przez Izrael po wojnie sześciodniowej, w szczególności swoisty apartheid stosowany przez reżym izraelski na terytoriach okupowanych, jak i nastawienie większości żydów do kwestii praw Palestyńczyków tylko mnie w takim przekonaniu utwierdziły.
Czyniąc te uwagi nie próbuję pomniejszyć znaczenia innych czynników – politycznych czy strategicznych – mających także wpływ na postępowanie władz izraelskich. Staram się jedynie podkreślić, że kierunki współczesnej polityki Izraela wyznaczane są przez wzajemne oddziaływanie czynników pragmatycznych (uzasadnionych czy nieuzasadnionych, moralnych czy niemoralnych w mojej opinii) i ideologii.
Im mniej się o tych sprawach mówi, im bardziej ideologia pozostaje w cieniu, tym silniejszy jest jej wpływ na izraelską politykę. Wszelkie formy rasizmu, dyskryminacji czy ksenofobii stają się groźniejsze i skuteczniejsze, kiedy traktowane są przez społeczeństwo pobłażliwe, jako coś normalnego.
Dzieje się tak zwłaszcza wówczas, gdy zabroniona zostaje – czy to formalnie, czy za milczącym przyzwoleniem – otwarta dyskusja.
Jeśli rasizm, dyskryminacja czy ksenofobia skierowane przeciwko ludziom wyznania niemojżeszowego mają swe źródła w religii, nie różnią się one niczym od swego przeciwieństwa – antysemityzmu wynikającego z pobudek religijnych. O ile dużo się dzisiaj dyskutuje na ten ostatni temat, o tyle istnienie żydowskiego rasizmu, nietolerancji wobec gojów pomija się – zwłaszcza poza terytorium Izraela – niemal całkowitym milczeniem.
DEFINICJA PAŃSTWA ŻYDOWSKIEGO
Bez rozważenia dominującego wśród żydów nastawienia do nie-żydów niemożliwe jest zrozumienie istoty „państwa żydowskiego”, jak oficjalnie Izrael sam się określa. Nieporozumienie, w wyniku którego Izrael powszechnie uchodzi za wzór demokracji (pominąwszy nawet reżym na terytoriach okupowanych), jest skutkiem ignorowania faktu, co termin „państwo żydowskie” oznacza w odniesieniu do zamieszkującej go ludności nieżydowskiej. Moim zdaniem, Izrael jako „państwo żydowskie” stanowi zagrożenie nie tylko dla samego siebie i swoich mieszkańców, lecz także dla wszystkich żydów oraz ludności zamieszkującej Bliski Wschód i inne regiony.
Uważam też, że takie samo zagrożenie jak „żydowski” Izrael stanowią inne państwa czy wspólnoty Bliskiego Wschodu, określające się mianem „arabskich” czy „islamskich”.

Różnica polega na tym, że o ile o zagrożeniu arabskim mówi się na każdym kroku, o tyle o niebezpieczeństwie płynącym z „żydowskiego” charakteru Państwa Izrael praktycznie się milczy.
Uznanie Izraela za „państwo żydowskie” było od jego zarania fundamentalną zasadą izraelskiej polityki, wpajaną narodowi żydowskiemu na wszelkie możliwe sposoby. Z chwilą pojawienia się w początkach lat 80-tych niewielkiej grupy żydów izraelskich, którzy sprzeciwiali się koncepcji „państwa żydowskiego”, Kneset przytłaczająca większością głosów uchwalił w 1985 roku prawo konstytucyjne (nadrzędne wobec wszystkich istniejących praw, możliwe do uchylenia tylko w wyjątkowych okolicznościach).
W myśl tego prawa nie zezwala się na kandydowanie do Knesetu żadnej partii czy ugrupowaniu politycznemu, którego program kwestionuje „żydowskość” Państwa Izrael bądź wyraża zamiar zmiany tego prawa na drodze demokratycznej.
Osobiście sprzeciwiam się takiej zasadzie konstytucyjnej, albowiem prawnym skutkiem tego stanu rzeczy jest to, że w państwie, którego jestem obywatelem, nie mogę należeć do partii, której zasady ideowe podzielam i która miałaby prawo wziąć udział w wyborach do Knesetu.

Już na tym przykładzie widać, że stosowanie zasad „ideologii żydowskiej” wobec nie-żydów oraz tych żydów, którzy są jej przeciwni, dowodzi, iż Izrael nie jest państwem demokratycznym.
Niebezpieczeństwo z tego płynące nie ogranicza się wyłącznie do spraw wewnętrznych. „Ideologia” ma również wpływ na izraelską politykę zagraniczną. Zagrożenie to będzie rosło dopóty, dopóki nasilać się będą dwa aktualne zjawiska: umacnianie się żydowskiego charakteru Państwa Izrael oraz jego siły militarnej, w szczególności zaś rozwój jego potęgi nuklearnej.
Innym niepokojącym faktem jest systematyczny wzrost wpływów żydowskich na polityczne elity Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej więc rzetelna informacja na temat judaizmu, a zwłaszcza sposobu traktowania przez Państwo Izrael obywateli pochodzenia nie-żydowskiego jest nie tylko ważna, ale i politycznie niezbędna.
Zacznijmy więc od obowiązującej w tym kraju definicji terminu „żydowski”, ilustruje ona bowiem podstawową różnicę między Izraelem jako „państwem żydowskim” a większością pozostałych państw świata. Zgodnie z oficjalną definicją Izrael jest państwem „należącym” tylko i wyłącznie (bez względu na miejsce zamieszkania) do osób określanych przez władze izraelskie jako „żydzi”.
Z drugiej strony Izrael „nie należy” do obywateli nieżydowskiego pochodzenia, których, i to w sposób oficjalny, uznaje się za osoby niższej kategorii. W praktyce oznacza to, że gdyby członkowie jakiegoś plemienia peruwiańskiego zdecydowali się przejść na judaizm, uzyskawszy tym samym status „żydów”, staliby się automatycznie obywatelami izraelskimi i mogliby dzięki temu korzystać z 70 procent terytorium Zachodniego Brzegu (a także 92 procent terytorium należącego do Państwa Izrael), ziem oficjalnie przeznaczonych wyłącznie dla żydów.
Wszystkim nie-żydom (i to nie tylko Palestyńczykom) zabrania się korzystania z tych terytoriów. (Zakaz ten dotyczy także obywateli izraelskich pochodzenia arabskiego, i to nawet tych, którzy dosłużyli się wysokich stopni wojskowych w armii izraelskiej).

Przykład z tym peruwiańskim plemieniem nie jest więc aż tak abstrakcyjny. Coś podobnego zdarzyło się naprawdę kilka lat temu.
Na Zachodnim Brzegu, w pobliżu Nablusu, na obszarze niedostępnym dla gojów, osiedlani zostali żydzi, którzy dopiero co przeszli na judaizm. Rząd izraelski podejmuje ogromne ryzyko, włącznie z ryzykiem wybuchu konfliktu zbrojnego, po to, żeby osiedla takie, zamieszkiwane wyłącznie przez osoby określane mianem „żydów” (a nie, jak to się kłamliwie głosi w mediach, przez „Izraelczyków”) podporządkować jedynie jurysdykcji „żydowskiej”.
Podejrzewam, że żydzi amerykańscy czy brytyjscy poczytaliby za akt antysemityzmu nazwanie Stanów Zjednoczonych czy Zjednoczonego Królestwa „państwami chrześcijańskimi”, należącymi wyłącznie do obywateli określanych oficjalnie mianem „chrześcijan”.
W konsekwencji obowiązywania takiej doktryny żydzi, którzy przeszliby na chrześcijaństwo, stawaliby się pełnoprawnymi obywatelami poprzez sam fakt chrztu. Korzyści płynące ze zmiany wyznania znane są żydom szczególnie dobrze z ich własnej historii. W czasach, gdy państwa chrześcijańskie czy muzułmańskie odmawiały innowiercom – w tym również żydom – praw obywatelskich, dyskryminacja ustawała z chwilą przejścia na obowiązującą oficjalnie religię państwową. W państwie izraelskim jest podobnie: w momencie przejścia na judaizm nie-żyd przestaje być dyskryminowany, gdyż odtąd uważa się go za żyda. Widać więc, że ten sam rodzaj ekskluzywizmu, który znakomita część żydowskiej diaspory uważa za przejaw zwykłego antysemityzmu, gdy dotyczy żydów, traktowany jest jako coś normalnego, ponieważ dotyczy żydów.
Sprzeciwianie się zarówno antysemityzmowi, jak i żydowskiemu szowinizmowi uważane jest przez większość żydów za „nienawiść do siebie”.
Jest to moim zdaniem termin absurdalny.
Znaczenie określenia „żydowski” i jego pochodnych w kontekście polityki państwa izraelskiego nabiera podobnej wagi i wymowy, co znaczenia określenia „islamski” w odniesieniu do Iranu czy „komunistyczny” w stosunku do byłego ZSRR.
Jednakże znaczenie słowa „żydowski” w jego potocznym użyciu nie jest wcale aż tak precyzyjne i klarowne ani w hebrajskim, ani w tłumaczeniu na inne języki, stąd konieczność wprowadzenia definicji oficjalnej.
Prawo izraelskie uznaje za żyda każdą osobę, której matka, babka, prababka, bądź praprababka wyznawały religie mojżeszową; jak również osobę, która przeszła na judaizm zgodnie z zasadami obowiązującymi w państwie izraelskim, pod warunkiem jednak, że osoba ta nie przeszła nigdy z judaizmu na inne wyznanie, w takim bowiem przypadku dla Państwa Izrael przestaje ona automatycznie być żydem. Pierwszy spośród trzech powyższych warunków stanowi talmudyczną definicję osoby, „która jest żydem”.
Definicja ta stosowana jest przez żydowskich ortodoksów. Zarówno Talmud, jak i późniejsze prawo rabiniczne dopuszczają również sytuację, w której goj przechodząc na judaizm może stać się żydem (podobnie jak może się nim stać – tyle że w inny „sposób” – nieżydowski niewolnik przechodząc na własność żyda) pod warunkiem, że nastąpiło to w zgodzie z obowiązującymi zasadami, a zmiana wyznania odbyła się pod nadzorem rabina. „Obowiązujące zasady” to w przypadku kobiety przechodzącej na judaizm „oczyszczająca kąpiel” nagiej kandydatki odbywająca się pod nadzorem trzech rabinów.
O rytuale tym, dobrze znanym większości czytelników prasy hebrajskiej, rzadko kiedy mówi się czy pisze w anglojęzycznych mediach. Mam nadzieję, że niniejsza książka stanie się początkiem procesu objaśniania pewnych zjawisk i nadrabiania zaległości w tej dziedzinie.
Istnieje jeszcze jeden ważny powód, dla którego należy w sposób formalny zdefiniować, kto jest, a kto nie jest żydem. Państwo izraelskie, działając oficjalnie na rzecz żydów, dyskryminuje obywateli pochodzenia nieżydowskiego w wielu dziedzinach życia; trzy z nich uważam za najważniejsze: prawo do zamieszkania, prawo do pracy i zasadę równości wobec prawa.
Dyskryminacja, jeśli chodzi o prawo do zamieszkania, wynika z faktu, iż 92 procent terytorium Izraela znajduje się w rękach państwa i jest administrowane przez Izraelskie Władze Ziemskie w oparciu o wytyczne Żydowskiego Funduszu Narodowego, organizacji afiliowanej przy Światowej Organizacji Syjonistycznej.
Uchwalone przez ŻFN przepisy odmawiają prawa do zamieszkania, otwarcia firmy, a często prawa do pracy wszystkim nie-żydom tylko dlatego, że nie są żydami, podczas gdy żydom wolno zamieszkiwać, otwierać firmy i pracować w dowolnym miejscu na obszarze Izraela. Gdyby w jakimś państwie prawo dyskryminowało w podobny sposób żydów, okrzyczano by je natychmiast, całkiem zresztą słusznie, antysemickim i domagano się w licznych protestach jego zmiany.
Kiedy jednak problem dotyczy Izraela i dyskryminującej „ideologii żydowskiej”, albo się go zbywa milczeniem, albo uczenie usprawiedliwia, rzadko kiedy ujawniając prawdę.

Odmowa prawa do pracy oznacza, iż obywatelom pochodzenia nieżydowskiego zabrania się pracować na terenach administrowanych przez Izraelskie Władze Ziemskie zgodnie z przepisami Żydowskiego Funduszu Narodowego. W praktyce jednak zakaz ten – choć obowiązuje oficjalnie – nie zawsze bywa przestrzegany.
Od czasu do czasu władze Izraela, przykładowo Ministerstwo Rolnictwa, wszczynają kampanię walki z plagą „podnajmowania należących do żydów i zlokalizowanych na terenach państwowych [tj., na ziemi należącej do Państwa Izrael] gospodarstw sadowniczych, wskutek czego sady uprawiane są przez robotników arabskich”. Nie ma znaczenia, że robotnicy ci są obywatelami izraelskimi. Izrael zabrania również żydom osiedlonym na terenach państwowych poddzierżawiania choćby skrawka swojej ziemi Arabom, nawet na krótki czas; ci, którzy tego zakazu nie respektują, podlegają z reguły wysokim karom grzywny. Nie ma jednak prawa zakazującego nie-żydom dzierżawienia ziemi żydom. W moim przypadku oznacza to, iż z tytułu bycia żydem mam prawo wydzierżawić sad od innego żyda, zaś nie-żyd, nawet jeśli jest obywatelem lub stałym rezydentem Izraela, takiego prawa nie posiada.
Nieżydowskim obywatelom Izraela nie przysługuje równość wobec prawa. Podobna dyskryminacja występuje w wielu przepisach izraelskiego prawa, jednakże w celu uniknięcia zakłopotania pojęcia „żyd” i „nie-żyd” są z reguły w tekście pominięte, w przeciwieństwie do fundamentalnej ustawy o powrocie, zgodnie z którą bezwarunkowe prawo wjazdu i osiedlenia się na terenie Izraela mają wyłącznie osoby uznane oficjalnie za żydów. Otrzymują one automatycznie „świadectwo imigracyjne”, które gwarantuje im „z tytułu powrotu do żydowskiej ojczyzny” natychmiastowe obywatelstwo. Uzyskują także szereg świadczeń materialnych, zróżnicowanych w zależności od tego, z jakiego kraju przybywają. I tak, żydzi przybywający z republik byłego ZSRR otrzymują bezzwrotną zapomogę adaptacyjną w wysokości ok. 20.000 dolarów na rodzinę. Na mocy ustawy o powrocie wszyscy żydowscy imigranci uzyskują też automatycznie prawo do głosowania i ubiegania się o mandat w Knesecie – nawet jeśli nie mówią słowa po hebrajsku.
W innych izraelskich przepisach prawa, zwroty: „każdy, komu według ustawy o powrocie przysługuje możliwość imigracji” i „każdy, komu według ustawy o powrocie możliwość imigracji nie przysługuje” są zastąpione innymi sformułowaniami. W zależności od rodzaju przepisów różne świadczenia i przywileje udzielane są pierwszej kategorii, a systematycznie odmawiane drugiej. Podstawowym narzędziem wdrażania dyskryminacji w życiu codziennym są tzw., osobiste karty tożsamości, które każdy powinien zawsze przy sobie posiadać.
Na karcie widnieje narodowość posiadacza, a więc: żyd, Arab, Druz, każdy, tylko nie Izraelczyk. Próba wymuszenia na Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zmiany tego zapisu, by w miejsce „narodowości” wpisywać Izraelczykom na kartach: obywatelstwo „izraelskie” czy nawet „izraelsko-żydowskie” nie powiodła się. Osoby zainteresowane taką zmianą otrzymały z tegoż ministerstwa pismo z adnotacją: „postanowiono, iż nie będzie się uznawać narodowości izraelskiej”. Pismo nie precyzuje, kto tak postanowił i kiedy.
Wiele izraelskich przepisów, ustaw i praw zawiera formułę dyskryminującą wszystkich tych, którym nie wolno imigrować do Izraela na podstawie ustawy o powrocie, stąd kwestia ta wymaga oddzielnego omówienia. W tym miejscu chciałbym przytoczyć tylko jeden, na pozór błahy w porównaniu do zakazu osiedlania się przykład, który jednak ukazuje prawdziwe intencje izraelskich ustawodawców. Obywatelowi Izraela, który opuścił kraj czasowo, a do którego stosuje się klauzula: „może imigrować zgodnie z ustawą o powrocie”, w momencie powrotu do ojczyzny przysługuje szereg szczodrych ulg celnych, ma też prawo do zasiłku na wyższe studia dla dzieci, do zapomogi bądź niskooprocentowanej pożyczki na kupno mieszkania, jak również do innych świadczeń. Obywatelom, do których wspomniana klauzula w ustawie się nie odnosi, innymi słowy: nieżydowskim obywatelom Izraela, żadne z tych dobrodziejstw nie przysługuje.
Oczywistym celem polityki dyskryminacji jest ograniczenie liczebności nieżydowskich obywateli, a co za tym idzie, uczynienie Izraela państwem jeszcze bardziej żydowskim.
IDEOLOGIA ZIEMI ODZYSKANEJ
Izrael propaguje wśród swoich żydowskich obywateli opartą na zasadzie swoistej odrębności czy ekskluzywizmu ideologię Ziemi Odzyskanej. Zasadniczym jej celem jest ograniczenie do minimum nieżydowskiej populacji Izraela. Ideologię tę wpaja się żydowskim uczniom w tamtejszych szkołach. Naucza się więc dzieci, że ideologia ta odnosi się do całego Państwa Izrael, które wraz z terenami zdobytymi po roku 1967 określa się mianem Ziemi Izraela. Zgodnie z nią ziemię „odzyskaną” stanowią terytoria, które z rąk nieżydowskich przeszły na własność żydów.
Mogą one stanowić własność prywatną albo należeć do państwa lub do Żydowskiego Funduszu Narodowego. Ziemia znajdująca się nadal w rękach nieżydowskich określana jest jako: „nie odzyskana”. Tak więc jeśli żyd, który popełnił najstraszniejszą ze zbrodni, nabędzie kawałek ziemi od najbardziej prawego goja, wówczas ziemia ta, będąca dotychczas „nie odzyskaną”, staje się na mocy owej transakcji ziemią „odzyskaną”. Logiczną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest wysiedlenie, zwane delikatnie „przesiedleniem”, wszystkich nie-żydów z terenów, które muszą zostać odzyskane.
Dlatego utopią jest ziemia w całości „odzyskana”; żadna jej piędź nie jest posiadana ani uprawiana przez nie-żyda. Liderzy ruchu syjonistycznego wykładają tę wyjątkowo odpychającą ideologię w sposób prosty i klarowny. Walter Laquer, zagorzały syjonista, w swej Historii syjonizmu (1) opowiada, jak to jeden z jego duchownych przodków, zmarły w 1919 roku A.D. Gordon, „sprzeciwiał się przemocy, zaś samoobronę dopuszczał tylko w skrajnych przypadkach. Zarówno on, jak i jego przyjaciele pragnęli, aby każde drzewko, każdy krzew rosnący na żydowskiej ziemi zasadzone zostały rękami żydowskich pionierów”. Oznaczało to, iż ludzie ci chcieli się pozbyć wszystkich „obcych”, tak by ziemia ta stała się ziemią „odzyskaną” przez żydów.
Wprawdzie współcześni następcy Gordona stosują dziś więcej przemocy, niż on sam zalecał, to jednak zasada „odzyskiwania” ziemi i jej konsekwencje pozostały bez zmian.

W podobny sposób kibuce, okrzyczane jako próba stworzenia utopii, stały się i nadal są nacechowaną mesjanizmem żydowską utopią. I chociaż składają się w większości z ateistów, nie akceptują oni Arabów i domagają się, aby ewentualny (nieżydowski) kandydat do kibucu przeszedł wpierw, dla zasady, na judaizm.
Trudno się potem dziwić, że chłopcy z kibuców uznawani są za najbardziej promilitarnie nastawioną część społeczeństwa izraelskiego.
Nie żadne „względy bezpieczeństwa narodowego”, nagłaśniane przez izraelskie media, lecz właśnie ta ideologia elity, narodu wybranego doprowadziła do aneksji sąsiednich terytoriów w latach 50-tych, potem w połowie lat 60-tych i później, w wyniku wojny 1967 roku. Plany „judaizacji Galilei” to również owoc tej ideologii.
Pod określeniem „judaizacja Galilei” rozumiemy cały system bodźców finansowych, motywujących żydów do osiedlania się w Galilei. (Ciekawy jestem reakcji amerykańskich żydów, w wypadku gdyby tak ktoś w Stanach Zjednoczonych zechciał przeforsować plan „chrystianizacji Nowego Jorku”, albo chociażby Brooklynu.)
Tymczasem „Odzyskiwanie Ziemi” ogranicza się nie tylko do terytorialnej „judaizacji”. Na całym obszarze Izraela Żydowski Fundusz Narodowy, wspierany energicznie przez izraelskie agencje rządowe (szczególnie przez tajną policję), wydaje ogromne sumy państwowych pieniędzy na „odzyskiwanie” każdego kawałka ziemi, jaki nie-żyd jest tylko gotów sprzedać, a także niedopuszczanie do tego, by jakikolwiek żyd sprzedał swą ziemię gojowi. To ostatnie osiąga się poprzez oferowanie wyższej ceny.
EKSPANSJONIZM IZRAELSKI
Największym zagrożeniem, na jakie Izrael jako „państwo żydowskie” naraża zarówno swoich własnych mieszkańców, jak i ich żydowskich i nieżydowskich sąsiadów, jest jego ideologicznie umotywowana ekspansja terytorialna oraz seria wojen, które były jej nieuniknionym skutkiem. Im więcej Izraelczyków staje się żydami albo, jak to ktoś powiedział po hebrajsku, im więcej obywateli Izraela „powraca do judaizmu” (proces powrotu trwa, a rozpoczął się w 1967 roku), tym bardziej izraelska polityka zdominowana jest przez żydowską ideologię, a względy racjonalne schodzą na coraz dalszy plan.
Użyte przeze mnie określenie „racjonalny” nie odnosi się wcale do moralnej oceny polityki Izraela ani też do rzekomych potrzeb związanych z obronnością czy bezpieczeństwem państwa – a tym bardziej do rzekomej doktryny „przetrwania Izraela”.
Określenia tego używam wyłącznie w odniesieniu do izraelskiej polityki imperialnej, której podstawą są domniemane interesy samego państwa. Jakkolwiek polityka ta sama w sobie jest niemoralna i beznadziejnie głupia, to opieranie się w polityce na „ideologii żydowskiej” uważam za coś jeszcze gorszego. Argumenty ideologiczne na rzecz polityki izraelskiej odwołują się zwykle do religii żydowskiej, zaś w przypadku żydów niewierzących do „historycznych praw żydów”, które również wywodzą się z wiary i w związku z tym posiadają charakter dogmatyczny.
Temu właśnie zawdzięczać można moją wczesną przemianę z wielbiciela Ben Guriona w jego zagorzałego przeciwnika.
W 1956 roku skwapliwie poparłem wszystkie polityczne i militarne argumenty Ben Guriona za rozpoczęciem tzw., wojny o Suez. I popierałem je dopóty Ben Gurion, w trzecim dniu wojny, (pomimo swego ateizmu i głoszonego publicznie lekceważenia dla przykazań wiary mojżeszowej) oświadczył w Knesecie, że jej prawdziwym powodem jest „odbudowa królestwa Dawida i Salomona” w jego biblijnych granicach. W chwili gdy Ben Gurion wypowiedział te słowa, większość członków parlamentu wstała i spontanicznie odśpiewała hymn izraelski. O ile mi wiadomo, żaden żydowski polityk nie wyparł się nigdy idei Ben Guriona, lansującego pogląd, że dążeniem polityki izraelskiej musi być (w granicach rozważnego pragmatyzmu) przywrócenie państwu żydowskiemu granic biblijnych.
Istotnie, analiza izraelskiej strategii i zasad bieżącej polityki zagranicznej, wyrażonych w języku hebrajskim, wskazuje dość jasno, że to właśnie „ideologia żydowska”, bardziej niż jakikolwiek inny czynnik, wyznacza politykę współczesnego Izraela. Ignorowanie wpływu judaizmu na politykę izraelską, jak to się w rzeczywistości zdarza, a także lekceważenie samej „ideologii żydowskiej”, sprawia, iż zasady tej polityki są niezrozumiałe dla cudzoziemców, których wiedza na temat wiary mojżeszowej ogranicza się do powierzchownej znajomości tekstów jej apologetów.
Pozwolę sobie tutaj zilustrować na współczesnym przykładzie zasadniczą różnicę między izraelskim ekspansjonizmem terytorialnym (imperializmem) w wydaniu świeckim a zasadami „ideologii żydowskiej”. Ta ostatnia głosi, że ziemie należące w zamierzchłej przeszłości do któregoś z władców żydowskich albo obiecane żydom przez Boga, czy to w Biblii, czy też – co jest nawet ważniejsze z politycznego punktu widzenia – wedle rabinicznej interpretacji Pisma Św., i Talmudu powinny należeć do Izraela, ponieważ są częścią państwa żydowskiego. Bez wątpienia wielu żydowskich „gołębi” uważa, że proces podboju należy odłożyć na później, do czasu gdy Izrael stanie się silniejszy niż jest obecnie, albo liczy na to, że kiedyś w przyszłości nastąpi „podbój pokojowy”, to znaczy uda się „nakłonić” narody arabskie lub ich przywódców, aby sporne terytoria przekazali żydom w zamian za korzyści gwarantowane im przez państwo żydowskie.
W obiegu krąży wiele różniących się między sobą wersji „biblijnych granic Ziemi Izraela”, które władze rabiniczne interpretują jako granice wyznaczające obszar państwa żydowskiego.

Najśmielsze z nich zawierają w „granicach biblijnych” następujące terytoria: od południa – cały Synaj i część północnego Egiptu, włącznie z peryferiami Kairu; od wschodu – całą Jordanię i duży kawałek Arabii Saudyjskiej, dalej – cały Kuwejt i część Iraku na południe od Eufratu; od północy – Liban, całą Syrię oraz dużą część obszaru Turcji (do jeziora Van); na zachodzie zaś – Cypr.
Na temat „biblijnych granic” prowadzi się w Izraelu – często za pieniądze państwowe – mnóstwo studiów i uczonych dyskusji, których owocem są publikacje całej masy atlasów, książek, artykułów i innych popularnych materiałów propagandowych.
Rzecz jasna, nieboszczyk Kahane i jego uczniowie, jak również tak wpływowe organizacje, jak Gusz Emunim, nie tylko pragną, by Izrael dokonał podboju spornych terytoriów, lecz uważają go wręcz za nakaz boski, który musi się powieść, gdyż odbywać się będzie z Bożą pomocą. Faktem jest, że w opinii czołowych przedstawicieli duchowieństwa odmowa podjęcia przez Izrael „świętej wojny”, czy, jeszcze gorzej, oddanie Synaju Egiptowi, jest zbiorowym grzechem, za który naród został słusznie przez Boga ukarany. Jeden z najbardziej wpływowych rabinów Gusz Emunim, rabin żydowskich osiedli w Kirayat Arba i w Hebronie, Dov Lior, utrzymywał uparcie, iż fiasko podboju Libanu w wojnie 1982-85 roku było zasłużoną karą boską, wymierzoną żydom za „oddanie Egiptowi części Ziemi Izraela, a mianowicie Synaju”.
Chociaż – jak z góry zastrzegłem – posłużyłem się najbardziej skrajnym przykładem „biblijnych” granic Ziemi Izraela, te właśnie granice „państwa żydowskiego” są w kręgach religijno-nacjonalistycznych uważane za naturalne. Istnieją jednak bardziej umiarkowane wersje „granic biblijnych”, zwane niekiedy „granicami historycznymi”. W tym miejscu trzeba koniecznie zaznaczyć, że zarówno w samym Izraelu, jak i wśród diaspory żydowskiej – z nielicznymi wyjątkami ugrupowań, które sprzeciwiają się samej idei państwa żydowskiego – zasadność koncepcji „granic biblijnych” bądź „historycznych” jako wyznacznika granic Izraela nie jest przez nikogo kwestionowana.
Przeciwnie, wszelkie obiekcje dotyczące wyegzekwowania tych granic siłą są natury czysto pragmatycznej. Można więc twierdzić, że Izrael jest jeszcze zbyt słaby, by podbić wszystkie ziemie „należące” do żydów, albo że w wojnie na taką skalę straty po stronie żydowskiej (a nie po stronie arabskiej!) nie równoważyłby korzyści wynikających z podbicia tych ziem. W każdym razie żadnemu ortodoksyjnemu wyznawcy judaizmu nie wolno kwestionować „żydowskości” terytorium – bez względu na przebieg granic – należącego do Ziemi Izraela.
W maju 1993 roku, podczas zjazdu Likudu, Ariel Szaron zaproponował, by koncepcję „granic biblijnych” przyjąć jako oficjalną płaszczyznę polityczną tego bloku. Wniosek ten – zarówno w ramach Likudu, jak i poza nim – spotkał się z niewielkimi zastrzeżeniami, i to wyłącznie o charakterze pragmatycznym.
Nikomu nie przyszło nawet do głowy spytać Szarona, którędy przebiegają te „biblijne granice”, których tak się domaga.
Pamiętajmy, że dla tych, którzy określają się mianem „leninistów” historia toczy się zgodnie z zasadami wytyczonymi przez Marksa i Lenina. Przekonanie to jest nie tylko dogmatyczne, lecz dodatkowo wyklucza jakąkolwiek dyskusję; innymi słowy: jest niepodważalne. Takie podejście uniemożliwia otwartą wymianę opinii, stając się automatycznie pożywką dla totalitarnego sposobu myślenia. Można więc powiedzieć, że zarówno żydzi izraelscy, jak i żyjący „po żydowsku” przedstawiciele diaspory oraz członkowie organizacji czysto żydowskich mają, podobnie jak leniniści, silne inklinacje totalitarne.

Trzeba jednak przyznać, że od momentu powstania Izraela rozwinęła się tam także strategia narodowa, abstrahująca od dogmatów „ideologii żydowskiej”, uwzględniająca wyłącznie cele strategiczne czy imperialne państwa. Klarowny i autorytatywny opis założeń tej strategii podał generał rezerwy Szlomo Gazit, były szef (2) izraelskiego wywiadu wojskowego.
Oto co Gazit powiedział:
Główne zadanie Izraela nie zmieniło się (od momentu rozpadu ZSRR) ani o jotę i nadal zachowuje swą wagę i aktualność. Geograficzne położenie w centrum arabsko-islamskiego Bliskiego Wschodu predestynuje Izrael do roli strażnika czuwającego nad stabilnością wszystkich otaczających go krajów. Jego rola polega na ochronie istniejących reżymów; zapobieganiu bądź hamowaniu procesu ich radykalizacji i powstrzymywaniu ich religijno-fundamentalistycznych zapędów.
Dlatego właśnie Izrael zamierza przeciwdziałać przemianom zachodzącym poza jego granicami. Przemiany te nie będą pod żadnym pozorem tolerowane, a w razie ich zaistnienia Izrael zmuszony będzie do użycia siły militarnej, która je powstrzyma bądź stłumi.
Innymi słowy, celem istnienia Izraela jest narzucenie swej hegemonii pozostałym krajom regionu. W opinii Gazita, Izrael to dobroczyńca, którego troską jest stabilność reżymów arabskich. Ochraniając bliskowschodnie reżymy, Izrael, zdaniem Gazita, w istotny sposób przysłużą się „krajom rozwiniętym przemysłowo, które są szczególnie zainteresowane zapewnieniem stabilnej sytuacji na Bliskim Wschodzie”. Uważa on, że bez ingerencji Izraela reżymy te upadłyby już dawno, a istnieją nadal wyłącznie za sprawą izraelskiego straszaka. Takie stanowisko jest dowodem hipokryzji. Warto może w jego kontekście przywołać słynną maksymę La Rochefoucaulta, który twierdził, że „hipokryzja jest podatkiem płaconym cnocie przez nikczemność”.
Ziemia Odzyskana jest próbą uniknięcia takiego haraczu.
Nie muszę dodawać, że sprzeciwiam się zarówno korzeniom, jak i odnogom tej nieideologicznej polityki Izraela, jakże klarowne i bez ogródek wyłożonej przez Gazita. Uważam przy tym, że uprawianie polityki opartej na „ideologii żydowskiej”, takiej jak polityka Ben Guriona czy Szarona, niesie ze sobą znacznie większe niebezpieczeństwo niż to wynikające z uprawiania jedynie polityki imperialnej, nawet z gruntu przestępczej. Skutki prowadzenia przez inne reżymy ideologicznie zorientowanej polityki tylko to potwierdzają. Istnienie w polityce Izraela istotnego składnika opartego na „ideologii żydowskiej” czyni jej analizę wręcz nakazem politycznym.
Ideologia ta opiera się bowiem na stosunku „klasycznego judaizmu” do ludności nieżydowskiej, i to jest jednym z głównych tematów niniejszej książki. Nastawienie to z konieczności – w sposób mniej lub bardziej świadomy – wpływa na postępowanie wielu żydów.
Naszym zadaniem będzie więc analiza judaizmu historycznego w jego prawdziwym kształcie.
Wpływ „ideologii żydowskiej” na żydów jest tym większy, im mniej otwarcie się na ten temat dyskutuje. Mamy nadzieję, że taka nieskrępowana dyskusja pozwoli czytelnikowi ocenić szowinizm żydowski i pogardę żydów dla gojów (co postaramy się udokumentować poniżej) równie sprawiedliwe i krytycznie, jak ocenia się zachowanie wymierzone przeciwko żydom: antysemityzm, szowinizm i inne formy ksenofobii. Zakładamy, że najskuteczniejszą bronią przeciwko antysemityzmowi jest ukazanie go w pełnym świetle, w tym również jego źródeł i korzeni.
To samo odnosi się do żydowskiego szowinizmu i fanatyzmu religijnego; bez ujawniania tych zjawisk walka z nimi nie będzie możliwa. Jest to szczególnie aktualne dzisiaj, kiedy w przeciwieństwie do tego, co działo się pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat temu, polityczne wpływy żydowskiego szowinizmu i fanatyzmu religijnego są znacznie silniejsze niż zasięg oddziaływania współczesnego antysemityzmu. Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Osobiście uważam, że walkę z antysemityzmem należy prowadzić równolegle z walką przeciwko żydowskiemu szowinizmowi.
ZAMKNIĘTA UTOPIA?
Dopóki takie stanowisko nie stanie się powszechne, zagrożenie wywołane izraelską polityką opartą na „ideologii żydowskiej” przewyższać będzie zagrożenie spowodowane polityką zdominowaną przez czynniki czysto strategiczne. Różnicę pomiędzy tymi dwoma rodzajami polityki znakomicie ilustruje esej Hugha Trevor-Ropera zatytułowany „Sir Thomas More a utopia”(3), w której nazywa te podejścia odpowiednio: platońskim i machiavellicznym:
Machiavellemu było przynajmniej przykro. Przepraszał za to, co uznał w polityce za konieczne; za przemoc, kłamstwo, fałsz. Ani przez moment nie nazwał ich inaczej niż po imieniu. Co innego Platon czy More, oni te zjawiska uświęcili, wystarczyło bowiem, że służyły realizacji ich idei utopijnej republiki.
Podobnie wszyscy ci, którzy bezkrytycznie wierzą w utopię zwaną „państwem żydowskim”, zmierzającym do osiągnięcia „granic biblijnych”, staną się groźniejsi niż stratedzy w rodzaju Gazita, ponieważ ich zasady polityczne uświęcone są przez religię, albo co gorsza, opierają się na równie niepodważalnych, zlaicyzowanych dogmatach wiary. O ile Gazit widzi przynajmniej potrzebę argumentowania, że dyktat izraelski przyniesie korzyść reżymom arabskim, o tyle Ben Gurion nie udaje nawet, że odbudowa królestwa Dawida i Salomona przyniesie pożytek komukolwiek innemu poza żydami.
Wykorzystanie koncepcji Platona do analizy polityki Izraela opartej na „ideologii żydowskiej” nie powinno wydawać się czymś osobliwym. Dostrzegło to już wielu uczonych, z których najważniejszy, Mojżesz Hadas, utrzymywał, że fundamentem „klasycznego judaizmu”, to znaczy judaizmu ustanowionego przez znawców Talmudu, są myśli Platona, a szczególnie platońską koncepcją Sparty (4). Zdaniem Hadasa, zasadniczą cechą przyswojonego przez judaizm jeszcze w okresie machabejskim (142-63 r., p.n.e.) platońskiego systemu politycznego jest zasada, iż „każde ludzkie zachowanie winno być podporządkowane przymusowi religijnemu, którego interpretacja zależy od ludzi sprawujących władzę”.
Trudno sobie wyobrazić bardziej precyzyjną od platońskiej definicję „klasycznego judaizmu” i trafniejszy opis metod, jakimi posługują się rabini, aby nim manipulować. W szczególności Hadas utrzymuje, że judaizm przyswoił sobie to, co „sam Platon podsumował jako cele własnego programu”. Mówi o tym wyjątkowo jasno następujący fragment jego Praw:
„Naczelna zasada głosi, iż każdy obywatel, czy to mężczyzna, czy kobieta, podlegać ma przydzielonemu mu urzędnikowi, oraz że nikt, czy to w dobrej wierze, czy w żartach, nie odważy się wziąć odpowiedzialności za swoje czyny we własne ręce. Tak w okresie pokoju, jak i w czasach wojny obywatel musi przez cały czas żyć pod okiem nadzorującego urzędnika… Znaczy to, że należy tak ćwiczyć umysł, by nie próbował jakiejkolwiek niezależności, ba, by nie znał nawet sposobu, jak taką niezależność osiągnąć.”
Jeśli w tekście tym słowo „urzędnik” zastąpić słowem „rabin”, uzyskamy idealny obraz „klasycznego judaizmu”. A właśnie judaizm ma głęboki wpływ na stosunki panujące w społeczeństwie izraelsko-żydowskim; wyznacza on również zasadnicze kierunki polityki Izraela.
Powyższy cytat wybrany został przez Karla Poppera i znalazł się w jego pracy zatytułowanej: „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”, gdzie służy do opisu „społeczeństwa zamkniętego”.
Tradycyjny judaizm i jego dwaj sukcesorzy: religijna ortodoksja oraz syjonizm są zaciekłymi wrogami budowania Izraela w oparciu o koncepcję państwa otwartego.

Państwo żydowskie, czy to oparte na dzisiejszej ideologii żydowskiej, czy – gdyby w przyszłości nabrało jeszcze bardziej żydowskiego charakteru – bazujące na zasadach ortodoksji religijnej, nie może nawet zawierać elementów państwa otwartego.
Przed społeczeństwem izraelsko-żydowskim stoi alternatywa.
Może się ono stać przypominającym getto społeczeństwem szczelnie zamkniętym, taką żydowską Spartą, opierającą swą egzystencję na pracy arabskich helotów, na swoich wpływach na polityczny establishment USA oraz na groźbie użycia siły nuklearnej; albo też może dążyć do tego, by stać się społeczeństwem otwartym. Ten drugi wybór wymaga rzetelnej analizy żydowskiej historii, przyznania się do istnienia żydowskiego szowinizmu i poczucia elitarności oraz zweryfikowania sposobu odnoszenia się żydów do gojów.

Izrael Szahak – Żydowskie dzieje i religia

"Moim zdaniem, Izrael jako „państwo żydowskie” stanowi zagrożenie nie tylko dla samego siebie i swoich mieszkańców, lecz także dla wszystkich żydów oraz ludności zamieszkującej Bliski Wschód i inne regiony."

- Prof. Izrael Shahak, "Żydowskie dzieje i religia".


Palestine banner
Viva Palestina!

Jedyną drogą prowadzenia wojny w sposób moralny jest droga żydowska: niszczyć miejsca święte. Zabijać mężczyzn, kobiety i dzieci

Mit “6 milionów”

Black Muslim leader Louis Farrakhan's Epic Speech in Madison Square Garden, New York  - A must see!

Pożegnanie z Izraelem, cierniem Bliskiego Wschodu
Jack Bernstein

Fotografie 

Międzynarodowy Żyd    
Henry Ford


Talmud unmasked
Talmud obnażony

 Izraelska kontrola nad Stanami Zjednoczonymi
James Petras

Młodzi Izraelczycy rozrabiają w Polsce

Żydowski rasizm
Dr David Duke

Tematy Jeszcze Bardziej Niebezpieczne
Dr Dariusz Ratajczak

Moja Walka - Mein Kampf
Adolf Hitler

"Nie jestem Amerykaninem o wierze żydowskiej, ale Żydem. Jestem Amerykaninem. Byłem Amerykaninem przez 63 / 64 mojego życia, ale Żydem byłem przez 4000 lat."

- Rabin Stephen S Wise, prezydent Amerykańskiego i Światowego Kongresu Żydów


Poszukiwacze żydowskiego genu - Shlomo Sand


Wielka Encyklopedia Żydów

Ustami rabina: Syjonizm to afirmacja judaizmu
Gilad Atzmon

Mit Holocaustu
Robert Faurisson

The Jewish hand behind Internet The Jews behind Google, Facebook, Wikipedia, Yahoo!, MySpace, eBay...

Erec Izrael Haszlema – biblijne granice Królestwa Izraela

Syjonizm w Ameryce
James Petras

The Founding Myths of Modern Israel
Izrael Shahak: "Żydowskie
dzieje i religia"

Wyznania szpiega: Sayanim
Victor Ostrovski i Claire Hoy

Reel Bad Arabs - Revealing the racist Jewish Hollywood propaganda

Żydowscy bojówkarze z Europy z misją w Izraelu
JDL - Jewish Defense League

Operacja Hasbara: przegrana bitwa - Jerzy Szygiel

Israel controls U.S. Presidents
Biden, Trump, Obama, Bush, Clinton...

Donald Tusk - Judeopolonia
Tusk - Judeopolonia


Syjonizm i III Rzesza - Mark Weber

Protokoly obrad medrcow Syjonu

Filmy wideo 

Talmud i mechanizmy obronne
Izrael Shahak

ADL: 80 mln „antysemitycznych” Amerykanów
Pastor Ted Pike

Żydowska Supremacja
Dr David Duke

Karykatury 

Aktyvizm! - Join the Fight!


Down with Zio-Apartheid
 Stop Jewish Apartheid!