Żyd Tułacz. Prawda czy mit
Wandering Who? ; )
Z serwisów internetowych nie schodzą wiadomości z Bliskiego
Wschodu. Stosunki Izraelsko – Palestyńskie, naznaczone
gwałtami, przemocą i według ustaleń sędziego Goldstone’a
także zbrodniami wojennymi, inspirują do przyjrzenia się
bliżej stronom konfliktu. W szczególności jednak
interesujący jest temat żydowski. Palestyńczycy bowiem aż do
utworzenia Państwa Izrael nie zajmowali zbytnio uwagi
świata. Utworzenie Izraela w 1948 roku dało początek spirali
przemocy na Bliskim Wschodzie, przyniosło wojny z Egiptem,
Syrią, Libanem.
Kim są Żydzi? Jakie jest pochodzenie tego narodu i
czy na pewno Narodu?
Odpowiedzi na ten temat, pomijany powszechnie milczeniem,
mogą dać recenzja i refleksje na temat książki Shlomo Sanda
poczynione przez Gilada Atzmona, byłego żołnierza armii
izraelskiej, wybitnego muzyka jazzowego mieszkającego w
Londynie, jednego z najbardziej zaangażowanych w sprawę
palestyńską Żydów.
Autor wspomnianej pracy, Shlomo Sand, jest Żydem,
historykiem, profesorem uniwersytetu w Tel Awiwie. Książka
nosi znamienny i budzący kontrowersję tytuł „When and How
the Jewish People Was Invented” (Kiedy i jak wynaleziony
został Naród Żydowski).
Wstępem do książki jest cytat z Karla W. Deutscha: „Naród
jest grupą osób zjednoczonych wspólnym błędnym pojęciem co
do swojego pochodzenia i wrogością wobec swoich sąsiadów”.
Jakkolwiek zabrzmiałoby to prosto lub wręcz prostacko, pisze
Atzmon, ten cytat bardzo elokwentnie oddaje element fikcji,
stanowiący tkankę nowoczesnego nacjonalizmu żydowskiego, a
przede wszystkim świadomości żydowskiej. Rozpoczynając tym
cytatem, Sand wytyka a’priori zbiorowy „błąd” Żydów, ilekroć
odwołują się do „iluzorycznej przeszłości zbiorowej” i ich
„wspólnego pochodzenia”.
Kiedy i jak wynaleziony został Naród Żydowski
„When and How the Jewish People Was Invented” (Kiedy i jak
wynaleziony został Naród Żydowski) to najważniejsze studium
wiedzy na temat nacjonalizmu żydowskiego kiedykolwiek
napisane, najodważniejsze krytyczne opracowanie wersji, jaką
podają Żydzi na temat swojej historii.
W swojej książce Sand zdołał wykazać ponad wszelką
wątpliwość, że naród żydowski nigdy nie istniał jako „rasa –
naród”, nigdy nie miał wspólnych korzeni. Jest natomiast
mozaiką grup, które w różnych fazach historycznych przyjęły
religię żydowską.
Gdybyście przypadkiem, śledząc rozumowanie Sanda, zadali
sobie pytanie „kiedy i jak wynaleziono naród żydowski”, to
odpowiedź autora jest dość prosta : „W pewnym okresie XIX
wieku intelektualiści niemieccy pochodzenia żydowskiego,
pozostający pod wpływem ludowego charakteru nacjonalizmu
niemieckiego, podjęli się zadania „wynalezienia” narodu
niejako wstecznie, pragnąć stworzyć nowoczesny naród
żydowski. W wyniku tej koncepcji „naród żydowski” jest
tworem wymyślonym, złożonym z wyimaginowanej i fikcyjnej
przeszłości, bazującym na bardzo mizernych źródłach
historycznych i pisanych.
Ponadto Sand, który w swoich dociekaniach opiera się na
źródłach antycznych, dochodzi do wniosku, że także rzekome
wygnanie Żydów było mitem, a dużo bardziej prawdopodobnym
jest, że potomkami antycznego narodu semickiego Judei są
aktualni Palestyńczycy a nie tłumy Aszkenazyjczyków
pochodzenia chazarskiego, do których nota bene sam się
zalicza. Zaskakujący jest fakt, że mimo iż Sand demoluje
kompletnie pojęcie „wspólnej żydowskiej przeszłości”,
książka stała się w Izraelu bestsellerem. ”Naród Ksiąg”, jak
często bywają definiowani Żydzi, zaczyna powoli zdawać sobie
sprawę z filozofii i ideologii, która wg wielu myślicieli
żydowskich przekształciła ich w „nazistów naszych czasów”.
Często, gdy spytać Żyda „świeckiego”, „kosmopolitę”, co
czyni go żydem, odpowie: – to Hitler uczynił mnie żydem.
Stawia więc na pierwszym miejscu nie swoje aspiracje bycia
Żydem lecz postać największego antysemity – Hitlera.
Sand wyciąga tu na światło dzienne paradoks, który umyka
wszystkim. Podczas gdy w XIX wieku przejawem antysemityzmu
było zaliczenie żydów do odrębnej rasy, tak teraz
powiedzieć, że żydzi nigdy nie byli jednym ludem czy
narodem, znaczy „siać nienawiść wobec żydów”.
Jest faktem dowiedzionym, że między wiekiem I a XIX nie
został napisany żaden historyczny tekst żydowski i fakt, że
żydostwo bazuje na micie historyczno – religijnym może mieć
coś z tym wspólnego. Tradycja rabinacka nigdy nie
pofatygowała się, by przestudiować w odpowiedni sposób
przeszłość żydowską. Dla żyda żyjącego w starożytności czy w
średniowieczu to co było w Biblii było wystarczające, by
odpowiedzieć na wszystkie najważniejsze pytania dnia
codziennego.
Nacjonalizacja Biblii
W 1820 roku historyk niemiecki pochodzenia żydowskiego,
Isaak Markus Jost, opublikował pierwsze poważne dzieło na
temat historii żydów – „Historia Izraelitów”. Pomijając
czasy biblijne wolał rozpocząć swój wywód od Królestwa
Judei, opisując następnie różne społeczności żydowskie na
świecie. Zdał sobie sprawę bowiem, że Żydzi nie stanowili
żadnej „kontynuacji etnicznej” i bardzo między sobą się
różnili.
W Palestynie „nowi” Żydzi (następnie Izraelczycy)
zdecydowali, że należy zaadoptować do tego celu Stary
Testament i przekształcić go w jedyny kodeks przyszłego
Żyda. „Nacjonalizacja” Biblii potrzebna była do wpajania
młodym żydom przekonania, że są bezpośrednimi potomkami
wielkich, antycznych przodków. Biorąc pod uwagę, że ta
„nacjonalizacja” była wymysłem czysto laickim, Biblia
została pozbawiona znaczenia duchowego i religijnego a
zaczęła być postrzegana jako tekst historyczny opisujący
łańcuch zdarzeń z przeszłości narodu. Na wzór swoich
„antycznych, bohaterskich przodków żydzi nauczyli się kochać
samych siebie tak mocno, jak mocno nienawidzili innych. Z
tym, że tym razem mają do dyspozycji prawdziwą siłę
militarną, by zadać ból swemu bliźniemu”.
Według Sanda, najbardziej niepokojące jest jednak to, że to
nie jednostka nadnaturalna, czyli Bóg, każe Żydom kraść
„ziemię obiecaną” ludności autochtonicznej. W tym akcie
„odrodzenia narodowego” to oni sami w osobach Herzla, Ben
Guriona, Sharona, Peresa, Baraka decydują o wypędzeniach,
zniszczeniach i zabijaniu. Zastępując Boga, to Żydzi
zabijają w imię narodu żydowskiego. I robią to z antycznymi
symbolami wymalowanymi na czołgach i samolotach.
By dostarczyć etosowi syjonistycznemu odpowiednią bazę
„naukową”, zaprzęgnięto do pracy archeologię. Archeologia
miała służyć do spięcia epoki biblijnej z czasami
„odrodzenia” narodowego. Prawdopodobnie najbardziej
zaskakującym w tej szalonej metodzie był przypadek
uroczystego pogrzebu w 1982 r. resztek kości Shimona Bar
Kochba, buntownika żydowskiego, zmarłego 2000 lat temu… Pod
przewodnictwem naczelnego rabina armii izraelskiej dokonano
(transmitowanego na żywo w TV) symbolicznego pochówku wg
rytuału wojskowego. W praktyce, domniemane szczątki
potraktowane zostały jak szczątki żołnierza Izraelskiej
Armii Obronnej (oficjalna nazwa armii izraelskiej).
W sumie nie trzeba było dużo czasu, by koncepcja
wykorzystania archeologii przybrała niechciany obrót.
Archeologia, stojąc na pozycji bardziej niezależnej od
dogmatów syjonistycznych, zaczęła odkrywać niewygodną
rzeczywistość. Biblia okazała się zbiorem opowiadań
literackich.
Jak zauważył Sand, antyczna historia biblijna pełna jest
Filistynów, Aramejczyków i wielbłądów. Innym kłopotliwym
faktem jest to, że na półwyspie Synaj nie znaleziono prawie
nic, co potwierdzałoby legendarna ucieczkę z niewoli
egipskiej. Wynika z tego, że tysiące Żydów maszerowało
kilkadziesiąt lat przez pustynię nie zostawiając żadnego
śladu…
Mimo tego, że Izrael uważa się za zmartwychwstanie
monumentalnego Królestwa Dawida i Salomona, to wykopaliska
poczynione w 1970 w Jerozolimie pokazują, że królestwo
Dawida nie było niczym więcej niż małym siedliskiem
plemiennym. Pierwotnie przedstawione dowody dotyczące króla
Salomona zostały następnie obalone przez badania przy użyciu
węgla C14.
Wszystkie te niewygodne fakty zostały potwierdzone w sposób
naukowy a Biblia okazała się zbiorem przekazów, nie dającym
żadnych podstaw, na których można by budować świetność
obecności narodu żydowskiego w Palestynie w jakiejkolwiek
epoce.
Kim są Żydzi? Skąd przywędrowali? Jak to się stało,
że na przestrzeni dziejów pojawiają się w różnych, bardzo od
siebie odległych miejscach?
Mimo że większość Żydów jest głęboko przekonana, iż ich
przodkami są biblijni Izraelici brutalnie wypędzeni przez
Rzymian, to według Sanda prawda jest inna.
Współcześni Żydzi nie mają nic wspólnego z antycznymi
Izraelitami, nigdy nie zostali wygnani, bo takie „wygnanie”
nigdy nie miało miejsca. Wygnanie przez Rzymian jest jeszcze
jednym z mitów żydowskich.
„Zacząłem poszukiwać wśród badań naukowych wiadomości o
wygnaniu”, powiedział Sand w wywiadzie dla izraelskiego
dziennika Haaretz, „lecz ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu
odkryłem, że nie istnieje literatura na ten temat. Powodem
jest to, że nikt nie wyganiał tego narodu z kraju
(Palestyny). Rzymianie nie wyganiali narodów i nie mogliby
tego zrobić, nawet jeśliby chcieli… Nie mieli pociągów ani
ciężarówek, by deportować całe narody. Ten rodzaj myślenia
nie istniał aż do XX wieku. I właśnie z tego narodziła się
książka; od odkrycia, że społeczność żydowska nie
rozproszyła się i nie została wygnana”.
Wręcz absurdalnym, wg Sanda, wydaje się pomysł, że flota
rzymska pracowałaby 24 godziny na dobę przez siedem dni w
tygodniu, by pracowicie przetransportować Mosze i Jankielów
do Kordoby i Toledo tylko po to, by Żydzi poczuli się
ważniejsi. Zdrowy rozsądek każe przypuszczać, że armia
rzymska miała ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Idąc tym tokiem myślenia, logiczny wniosek, który się nasuwa
to ten, że jeśli naród Izraela nie został przepędzony, to
prawdziwymi potomkami Królestwa Judei muszą być
Palestyńczycy.
„Żadna z populacji nie pozostaje „czysta” po tysiącach lat”,
mówi Sand. „Lecz prawdopodobieństwo, że
Palestyńczycy są potomkami antycznego narodu żydowskiego
jest o wiele większe niż to, że należymy do nich (potomków)
wy czy ja”.
Pierwsi syjoniści, aż do Wielkiego Powstania Arabów
(1936-39) wiedzieli, że nie było żadnego wygnania i że
Palestyńczycy byli potomkami mieszkańców tych ziem.
Wiedzieli, że chłopi nie odchodzą sami aż nie zostaną
wyrzuceni. Nawet Itsaak Ben-Zvi, drugi prezydent Państwa
Izrael, napisał w 1929, że ogromna większość chłopów
pochodziła nie od arabskich zdobywców lecz od Żydów, licznie
zamieszkujących Palestynę”.
W swojej książce Sand idzie jeszcze dalej i mówi, że aż
do Powstania Arabskiego w 1929 wspomniani przywódcy
syjonistyczni wierzyli, że chłopi palestyńscy, faktycznie
pochodzenia żydowskiego, zostaliby zasymilowani przez
odradzającą się kulturę żydowską i w końcu wstąpiliby do
ruchu syjonistycznego. Ber Borochov
uważał, że „skoro Falach (chłop palestyński) ubiera się jak
Żyd, zachowuje się jak Żyd należący do klasy robotniczej, to
w żaden sposób nie odróżnia się od Żyda”. To samo
przekonanie znajdujemy w tekście Ben Guriona i Ben Zvi’ego z
1918 roku.
Obydwaj przywódcy syjonistyczni zdawali sobie sprawę, że
kultura palestyńska „zaimpregnowana” była śladami
biblijnymi, językowo i geograficznie (nazwy wsi, miast, rzek
i gór).
Tak Ben Gurion jak i Ben Zvi postrzegali, przynajmniej w tej
początkowej fazie, autochtonicznych Palestyńczyków jako
etnicznych krewnych i potencjalnych braci. Ponadto uważali
islam za religię „demokratyczną i przyjazną”. W przypadku
Ben Guriona, czystka etniczna Palestyńczyków była jednak
atrakcyjniejszą alternatywą.
Można by się więc spytać: jeśli Palestyńczycy są
prawdziwymi Żydami to kim są ci, którzy nalegają, by nazywać
ich Żydami?
Odpowiedź Sanda jest prosta i sensowna. „Naród nie
rozproszył się lecz religia żydowska tak. Judaizm jest
religią nawróconych. Na przekór obecnym przekonaniom, w
początkowym judaizmie było bardzo silne pragnienie
nawracania innych.
Jest rzeczą naturalna, że religie monoteiczne, będąc mniej
tolerancyjne niż politeiczne, zawierają silny pierwiastek
ekspansji. Ekspansjonizm żydowski w swoich początkach był
nie tylko podobny do chrześcijańskiego, lecz to właśnie on
rozsiewał pierwsze ziarna w praktyce pierwszych chrześcijan.
„To Asmonejczycy”, mówi Sand, „byli pierwszymi, którzy
pozostając pod wpływami hellenistycznymi, zaczęli
‚produkować’ Żydów w wielkich ilościach poprzez masowe
nawrócenia”. To właśnie ta tradycja masowych nawróceń
położyła podwaliny pod przyszłą ekspansję chrześcijaństwa.
Po zwycięstwie chrześcijaństwa w IV wieku, tempo nawróceń
judaistycznych mocno osłabło i zmalała liczba Żydów.
Przypuszczalnie wielu Żydów zamieszkujących basen Morza
Śródziemnego stało się chrześcijanami. Lecz judaizm
rozpoczął penetrację innych rejonów, przede wszystkim tych
jeszcze pogańskich jak Jemen czy Afryka Północna. Jeśliby w
tym momencie Judaizm przestał się rozprzestrzeniać,
nawracając pogan, pozostałby religią marginalną, pod
warunkiem, że w ogóle by przetrwał.
Bardzo prawdopodobnym jest, że Żydzi hiszpańscy przyznający
się do pokrewieństwa z pierwszymi Izraelitami, są potomkami
plemion berberyjskich nawróconych na Judaizm.
„Zadałem sobie pytanie”, mówi Sand, „jak to się stało, że w
Hiszpanii pojawiły się tak liczne społeczności żydowskie.
Lecz potem zdałem sobie sprawę, że Tarik ibn Ziyad, naczelny
wódz muzułmanów, którzy zdobyli Hiszpanię, był Berberem, tak
jak zresztą większość jego żołnierzy.
Królestwo berberyjsko-żydowskie zostało pokonane zaledwie 15
lat wcześniej. I faktycznie, wiele źródeł chrześcijańskich
potwierdza, iż wielu zdobywców było nawróconymi Żydami.
Zaczątkiem wielkiej społeczności żydowskiej w Hiszpanii byli
więc nawróceni na Judaizm żołnierze berberyjscy”.
Jak można było się tego spodziewać, Sand podziela szeroko
uznawaną hipotezę, że zjudaizowani Chazarzy dali początek
społecznościom żydowskim w Europie Centralnej, zwanym
Narodem Jidisz. Gdy się ich zapytać, jak to się stało, że
używają jidisz, który uważany jest za średniowieczny dialekt
germański, odpowiadają, że byli klasą zależną od
mieszczaństwa wschodnio niemieckiego i przejęli wiele słów
niemieckich”.
W swojej książce Sand daje szczegółowy opis sagi chazarskiej
i jej historię nawrócenia się na judaizm. Biorąc pod uwagę,
że nacjonalizm żydowski w głównej mierze kierowany jest
przez elity chazarskie (żydzi aszkenazyjscy) mamy możliwość
poszerzyć naszą wiedzę na temat tej grupy politycznej, tak
zjednoczonej i wpływowej. Przekład książki Sanda na inne
języki wydaje się być z tego powodu rzeczą bardzo ważną.
Prof. Sand dochodzi do nieuniknionych wniosków. Współcześni
Żydzi nie mają wspólnego pochodzenia, a ich pochodzenie
semickie jest mitem. Żydzi w
żaden sposób nie mogą pochodzić z Palestyny, a więc ich tzw.
„powrót do Ziemi Obiecanej” musi być postrzegany jako
inwazja ze strony klanu ideologiczno-plemiennego.
Jakkolwiek Żydzi nie stanowią w żaden sposób kontynuacji
rasowej, z jakiejś przyczyny posiadają pewną orientację
etniczną. Jak można zauważyć, wielu Żydów jeszcze dziś uważa
mieszane małżeństwa za największe niebezpieczeństwo. Pomimo
modernizacji i laicyzacji ogromna większość tych, którzy
uważają się za Żydów, poddaje się rytuałowi obrzezania.
Jeśli przyjąć, że Sand ma rację, a przekonuje do tego siłą
swych argumentów, to Żydzi nie są odrębną rasą, lecz
społecznością złożoną z wielu jednostek, zakładników
opóźnionego, wydumanego nacjonalizmu.
Jeśli więc Żydzi nie są odrębną rasą, nie stanowią
kontynuacji rasowej i nie maja nic wspólnego z semityzmem,
to także antysemityzm jest pojęciowo pusty. Odnosi się do
znaczenia, które nie istnieje. Innymi słowy, krytyka
nacjonalizmu żydowskiego, żydowskich grup nacisku realizuje
się wyłącznie jako uprawniona krytyka ideologii czy
postępowania.
Nie występujemy, i warto to powtórzyć z całą mocą, przeciwko
Żydom ani przeciwko Judaizmowi.
Przeciwni jednak jesteśmy zbiorowej filozofii z wyraźnymi
interesami globalnymi. Syjonizm to pojęcie niedoprecyzowane
i jednocześnie zbyt zawężone, by uchwycić złożoność
nacjonalizmu żydowskiego, jego brutalność, ideologię i
praktykę. Nacjonalizm żydowski to duch a duch nie posiada
jasno określonych granic. Nikt nie jest w stanie określić,
gdzie kończy się żydowskość a gdzie zaczyna się syjonizm,
tak jak nikt nie jest w stanie zdefiniować, gdzie kończą się
interesy izraelskie a gdzie zaczynają neokonserwatystów.
Czy to chodzi tylko o Izrael? O syjonizm? Czy powinniśmy
raczej przyznać, że chodzi o coś dużo większego od tego co
możemy wyobrazić sobie w granicach intelektualnych, które
sobie zakreśliliśmy?
Trzymać stronę Palestyńczyków oznacza uratować świat. Lecz
by to się powiodło, musimy mieć dość odwagi by przyznać, że
nie chodzi tylko o bitwę militarną. Nie chodzi tylko o
Izrael, jego armię czy przywódców. To wojna przeciwko
przeżartemu rakiem duchowi, który wziął jako zakładnika cały
Zachód. Walczyć z duchem jest dużo trudniej, niż walczyć z
osobami, bo może okazać się, że musimy walczyć z czymś, co
pozostawił w nas.
Może będziemy musieli stanąć przed lustrem i przejrzeć się.
Poszukać empatii w nas samych, jeśli jeszcze ją mamy…
Jarosław Ruszkiewicz
http://spiritolibero.blog.interia.pl/?id=1950273