O antypolonizmie żydowskich historyków w USA
O antypolonizmie żydowskich historyków w USA z prof.
Richardem Lukasem rozmawia Piotr Zychowicz.
Piotr Zychowicz.: Tytuł pańskiej książki musiał w Ameryce
wzbudzić spore kontrowersje.
Richard Lukas.: O tak, w życiu nie spodziewałbym się, że
po jej opublikowaniu rozpęta się taka burza! Pisano o mnie
rzeczy wręcz niebywałe. Przekręcano moje intencje i atakowano
mnie poniżej pasa. Dostawałem telefony i listy z pogróżkami oraz
obelgami. Od momentu wydania „Zapomnianego Holokaustu” w Ameryce
przestałem otrzymywać zaproszenia na konferencje naukowe i
wykłady. Pamiętam, że moja żona powiedziała wówczas: „Boże, w
coś ty się wpakował?!”.
P.Z.: No właśnie, w co pan się wpakował?
R.L.: Amerykańscy historycy dzielą się na dwie grupy.
Historyków II wojny światowej i historyków Holokaustu. Pierwsi
są bardzo obiektywni i profesjonalni. Ich reakcja na moją
książkę była bardzo spokojna i rzeczowa. Zebrałem od nich bardzo
pochlebne opinie. Druga grupa – historycy Holokaustu – składa
się niemal wyłącznie z badaczy żydowskiego pochodzenia. Oni moją
książkę uznali za herezję, a użycie słowa „Holokaust” za
skandal.
P.Z.:Dlaczego?
R.L.: Bo uważają, że Żydzi mają patent na to słowo. A
próba zestawiania ich tragedii z jakąkolwiek inną to zbrodnia.
Moja książka została uznana za „zbyt propolską”.
P.Z.: Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek stawiał
jakiejś innej książce zarzut, że jest „zbyt prożydowska”.
R.L.: (śmiech) O, zdecydowanie – nikt nie ośmieliłby się
wystąpić z takim zarzutem. Nikt w Stanach Zjednoczonych nie
postawił takiego zarzutu profesorowi Janowi Grossowi. Podział
ról jest bowiem z góry ustalony. Żydzi w opowieści o II wojnie
światowej są „good guys”, a Polacy są „bad guys”.
P.Z.: A Niemcy?
R.L.: Niemcy są abstrakcją.
P.Z.: Dlaczego zdecydował się pan napisać „Zapomniany
Holokaust”?
R.L.: Zaczynałem jako historyk dyplomacji i wojskowości.
Napisałem książkę „Eagles East” o relacjach między Ameryką a
Sowietami w czasie II wojny światowej. Potem zająłem się
wojennymi relacjami między USA a Polską („The Strange Allies”).
Właśnie podczas pracy nad tą ostatnią monografią natrafiłem na
sporą liczbę relacji i dokumentów dotyczących cierpień wojennych
Polaków. Zorientowałem się, że są to sprawy zupełnie nieznane w
Ameryce.
P.Z.: Ta niewiedza wynika z ignorancji czy z innych
powodów?
R.L.: Ta niewiedza wynika z pewnego specyficznego
podejścia do okupacji Polski w latach 1939-1945. Polska i Polacy
dla historyków amerykańskich zajmujących się tym okresem są
wyłącznie tłem dla Holokaustu. Zagłada jest wydarzeniem
najważniejszym i centralnym. Wszystko inne nie ma żadnego
znaczenia, cała historia Polski XX w. jest pisana z perspektywy
cierpienia Żydów.
P.Z.: A Polacy?
R.L.: Gdy w latach 80. brałem się za pisanie swojej
książki, postanowiłem sprawdzić, co amerykańscy historycy
napisali już do tej pory o cierpieniach Polaków podczas wojny.
Okazało się, że… nic. Książek o cierpieniach Żydów w Polsce były
już zaś wtedy tysiące. Taka sytuacja to kuriozum, zważywszy na
to, że ilościowo straty wojenne wśród Polaków katolików były
mniej więcej takie same jak wśród Polaków żydów. Stąd też wziął
się mój pomysł na tytuł. Uważam, że nie ma powodu, dla którego
nie można nazwać tego, co spotkało Polaków, Holokaustem. Polskie
ofiary nie były wcale gorsze od żydowskich.
P.Z.: Jak pan tłumaczy tę dysproporcję w podejściu do
tragedii Żydów i
Polaków?
R.L.: Zacznijmy od prasy. W Ameryce ma ona znaczenie
wręcz olbrzymie. Duszą inteligencji amerykańskiej rządzi „New
York Times”. Moja książka „Zapomniany Holokaust” w ciągu
ostatniego ćwierćwiecza miała w Ameryce olbrzymią liczbę wydań i
w środowisku naukowym uznawana jest za „klasykę”. Interesujący
się niezmiernie II wojną światową „New York Times” nie poświęcił
jej jednak przez te ćwierć wieku nawet linijki.
P.Z.: A posyłał im pan egzemplarze recenzenckie?
R.L.: Zawsze (śmiech). Zawsze też bardzo uważnie czytałem
„New York Timesa”, szczególnie jego sekcję z recenzjami
publikacji. Przez tych kilkadziesiąt lat dziennik ten nigdy nie
opublikował recenzji jakiejkolwiek książki poświęconej okupacji
Polski, w której Polacy nie zostaliby przedstawieni jako sprawcy
Zagłady i współodpowiedzialni za Holokaust. W ten sposób „New
York Times” w odpowiedni sposób kształtuje amerykańską elitę
intelektualną.
P.Z.: „New York Times” zastrasza historyków?
R.L.: Nie zastrasza. On ich zniechęca. Wystarczy bowiem
przychylna recenzja w „New York Timesie”, aby książka sprzedała
się w olbrzymiej liczbie egzemplarzy. Podobne podejście ma
zresztą cała machina medialna w Stanach Zjednoczonych. Historyk,
który chce być „sławny i bogaty”, historyk, który chce być
hołubiony przez gazety, ośrodki akademickie i salony
intelektualne, nie będzie więc pisał o cierpieniach Polaków. Po
co tworzyć coś, co przejdzie bez echa? Mało tego, może
zaszkodzić. Historyk napisze więc kolejną standardową książkę o
Holokauście, w której przedstawi Polaków jako zbrodniarzy. Tak
jest łatwiej.
To chyba casus wspomnianego przez pana Grossa. Swoją karierę na
emigracji zaczynał od pisania o polskim cierpieniu (między
innymi znakomite „W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali”).
Gdy zorientował się, że nikogo te książki nie obchodzą, zabrał
się za „Sąsiadów”. „New York Times” rozpływał się nad nim w
zachwytach i dostał Gross etat w Princeton .
Książka „Sąsiedzi” to coś niebywałego. Gdy ją przeczytałem,
byłem zdumiony. Gdybym ja napisał coś takiego, książkę opartą na
tak nieprawdopodobnie słabej bazie źródłowej, książkę
niepodpartą żadną kwerendą i bazującą głównie na spekulacjach,
zostałbym natychmiast wyrzucony z cechu historyków. To byłoby
dla mnie kompromitujące, straciłbym swoją wiarygodność jako
badacz. Pisać coś takiego bez przeprowadzenia badań w
niemieckich archiwach – to wręcz niebywałe! Gross nie tylko zaś
wydał taką książkę, nie tylko udało mu się uniknąć
odpowiedzialności za fatalne błędy zawodowe, ale jeszcze jest za
tę książkę hołubiony.
P.Z.: Jak to możliwe?
R.L.: Jest to książka ze słuszną tezą. Książka pisana pod
gusta amerykańskich środowisk naukowych. Było kilku historyków
Holokaustu, którzy prywatnie wyrazili mi swoje poparcie po tym,
gdy napisałem „Zapomniany Holokaust”. „Brawo Richard! Zgadzam
się z tobą” – mówili mi w prywatnych rozmowach. Żaden z nich
jednak nigdy nie odważył się tego napisać czy powiedzieć
publicznie. Wszystkie poważne wydziały zajmujące się Holokaustem
na amerykańskich uczelniach są bowiem kierowane przez żydowskich
historyków. Nikt nie chce się więc narazić swoim szefom.
P.Z.: Zna pan na pewno przypadek Normana Daviesa, który w
latach 80. miał dostać etat na prestiżowym Uniwersytecie
Stanford. Kandydatura została utrącona, bo jego książka „Boże
igrzysko” została właśnie uznana za „zbyt propolską”.
R.L.: Oczywiście, że znam tę oburzającą historię.
Napisałem wówczas bardzo ostry list do rektora Stanfordu, w
którym wziąłem w obronę Daviesa. Ten znakomity historyk padł
ofiarą patologicznego zjawiska, o którym mówimy.
P.Z.: Ktoś mógłby powiedzieć, że pańskie słowa o
żydowskiej dominacji na amerykańskich uniwersytetach to teoria
spiskowa?
R.L.: Ktoś taki nie miałby bladego pojęcia o
amerykańskich uniwersytetach. To zresztą nie jest problem tylko
wyższych uczelni. Mniej więcej 10 lat temu napisałem książkę
„Did the Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish
Children”. Zestawiłem w niej wstrząsające relacje dzieci pod
okupacją. Zarówno żydowskich, jak i polskich. Mój wydawca
zgłosił ją do prestiżowej Nagrody im. Janusza Korczaka, którą
przyznaje Liga przeciwko Zniesławieniom. To najbardziej znana i
wpływowa żydowska organizacja w Stanach Zjednoczonych. Nagroda
ta jest przyznawana nie przez polityczny zarząd fundacji, ale
przez specjalne jury, w skład którego wchodzą Żydzi i nie-Żydzi.
Zarząd Ligi się tą sprawą nie zajmuje.
P.Z.: Wygrał pan?
R.L.: Tak, dostałem tę nagrodę. I byłem zachwycony, bo
Janusz Korczak jest jednym z moich idoli. Człowiekiem, który
reprezentował sobą wszystko to, co najlepsze w obu narodach –
polskim i żydowskim. Dostałem więc oficjalną informację, że
przyznano mi nagrodę. W międzyczasie zarząd Ligi zorientował się
jednak, że jury przyznało nagrodę autorowi „Zapomnianego
Holokaustu”. 24 godziny później dostałem list od Ligi, w którym
napisano, że nagroda została mi odebrana. Stwierdzono, że nie
naświetliłem problemu „w odpowiedni sposób”.
P.Z.: Jak pan zareagował?
R.L.: Wściekłem się! I uznałem, że nie odpuszczę.
Natychmiast poszedłem do adwokata i kazałem mu zająć się sprawą.
Napisał on list do szefa Ligi Abrahama Foxmana.
P.Z.: Polskiego Żyda, który został uratowany przez swoją
polską nianię.
R.L.: Dokładnie. W liście tym mój adwokat zagroził, że
uda się z tą sprawą do prasy. A Liga przeciwko Zniesławieniom
niczego tak się nie boi jak czarnego PR. Postanowili mi więc
nagrody nie odbierać. Wyróżnienie to wręczane jest jednak zawsze
podczas wspaniałej uroczystości w Nowym Jorku, po której
organizowany jest bankiet. Przychodzi na nią intelektualna elita
tego miasta, szeroko pisze o niej prasa. Mnie nagrodę przysłano
pocztą… To cena, jaką płacę za „Zapomniany Holokaust”.
P.Z.: Co w pańskiej książce najbardziej oburzyło jej
krytyków?
R.L.: To, że sprzeciwiłem się dogmatowi, który obowiązuje
w amerykańskim spojrzeniu na Holokaust. A dogmat ten brzmi:
Polacy byli antysemitami. Kropka. Część była obojętna wobec
zagłady Żydów, a druga część wzięła w niej aktywny udział. W
swojej książce podjąłem próbę ukazania prawdziwego oblicza tego
problemu. Nie kryłem, że wśród Polaków byli bandyci, którzy
podczas wojny zachowywali się niegodnie. Ludzie tacy są jednak w
każdym społeczeństwie. Polacy nie mieli monopolu na zło, tak jak
Żydzi nie mieli monopolu na dobro. Oba narody były złożone ze
zwykłych ludzi. Dobrych i złych. Wśród Żydów podczas II wojny
światowej również występowały postawy niegodne.
P.Z.: Kluczowe jest chyba to, jaka była reakcja Polskiego
Państwa Podziemnego na patologiczne, antysemickie zachowania
wśród Polaków.
R.L.: Oczywiście. A postawa ta była skrajnie negatywna.
Ludzie, którzy dopuszczali się niegodnych czynów – jak
szmalcownicy – byli napiętnowani i surowo karani. Były przypadki
skazywania ich na śmierć i wyroki te wykonywano. Nie będę już
mówił o olbrzymiej liczbie Polaków, którzy pomagali Żydom, bo są
to sprawy w Polsce dobrze znane. Wystarczy powiedzieć, że było
ich znacznie, znacznie więcej niż Polaków, którzy Żydom
szkodzili.
P.Z.: Mimo to od żydowskich historyków w kółko słyszymy
jedno pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.
R.L.: To jest chyba najlepszy przykład ukazujący, jakim
nieporozumieniem są badania nad Holokaustem w Ameryce. Jak
niekompetentni są prowadzący je ludzie. Ich olbrzymie,
wygłaszane ex post oczekiwania wobec narodu polskiego opierają
się na kompletnym niezrozumieniu epoki. Wymagania te stawiane są
bowiem narodowi, który także był narodem ofiar. Narodowi, który
również straszliwie cierpiał.
P.Z.: Oni jednak o tych cierpieniach nie chcą przecież
słyszeć.
R.L.: Dokładnie! I właśnie rozwiązał pan zagadkę
amerykańskich studiów nad Holokaustem. To, dlaczego nie mają one
żadnego sensu. Tych żydowskich historyków z całej historii II
wojny światowej interesuje wyłącznie jeden temat. Cierpienie
Żydów. Nie interesuje ich nic poza tym. Wszystkie światła
skierowane są na Żydów, wszystko pozostałe jest pozostającym w
cieniu tłem. Skoro więc cierpienia Polaków ich nie interesują,
to o tych cierpieniach nie wiedzą. A skoro o nich nie wiedzą, to
wydaje się im, że nie istniały. A skoro nie istniały, to znaczy,
że Polacy pod okupacją prowadzili normalne, spokojne życie. Nie
byli niczym zagrożeni, Niemcy ich nie niepokoili. Jeżeli
rzeczywiście ma się taki obraz niemieckiej okupacji Polski, to
trudno się dziwić, że zadaje się pytanie: „Dlaczego nie
zrobiliście więcej, aby ratować Żydów?”.
P.Z.: Zamknięte koło.
R.L.: Niestety, żydowscy historycy są po prostu
niedouczeni, nie rozumieją i nie znają tematu, którym się
zajmują. Piszą swoje książki w próżni. Jeżeli historyk wyrywa
jakieś wydarzenie z kontekstu, to otrzymuje zdeformowany obraz.
Nie pisze prawdy. Nie można pisać o historii okupacji Polski
przez pryzmat doświadczenia tylko jednego narodu. Takie
judeocentryczne podejście jest błędne z metodologicznego punktu
widzenia. Niestety, innego, normalnego spojrzenia się nie
dopuszcza. To właśnie tłumaczy, dlaczego moja książka
„Zapomniany Holokaust” wywołała taki szok i oburzenie w USA .
Jeżeli tym ludziom od kilkudziesięciu lat wbija się do głowy, że
tylko Żydzi cierpieli, a Polacy byli antysemitami i
współsprawcami Holokaustu, to nic dziwnego, że gdy pojawił się
jakiś facet, który napisał, iż Polacy także padli ofiarą
Holokaustu, ci ludzie byli zszokowani.
P.Z.: Naprawdę jest aż tak źle?
R.L.: Dość niedawno zostało przeprowadzone pewne badanie
socjologiczne, którego wyniki uważam za katastrofalne.
Przebadano amerykańskich nauczycieli akademickich i badaczy
zajmujących się Holokaustem. Przyznali oni, że mają negatywny
stosunek do Polaków. Jeżeli ci panowie z takim założeniem
zabierają się do pisania historii, to naprawdę trudno się
dziwić, że zamiast historii wychodzi im stronnicza publicystyka,
propaganda. Osobiście widziałem skutki takiej pedagogiki w
przypadku młodych ludzi. Są opłakane.
P.Z.: Na przykład?
R.L.: Tak jak panu powiedziałem, odkąd wydałem
„Zapomniany Holokaust”, nie jestem mile widziany w ośrodkach
akademickich. Naukowcy, nawet jeżeli się ze mną zgadzają, boją
się mnie zaprosić. Zdarzają się jednak wyjątki. Pewnego razu
zostałem poproszony o wygłoszenie wykładu na jednym z czołowych
uniwersytetów w Pensylwanii. Na sali zebrał się olbrzymi tłum.
Profesorowie i studenci. Około 500, może 600 osób. Opowiadałem o
polskich cierpieniach podczas wojny. Gdy skończyłem, 10 obecnych
na sali żydowskich profesorów wstało i w milczeniu,
ostentacyjnie opuściło salę.
P.Z.: Aż trudno w to uwierzyć.
R.L.: Niestety, tak było. Pocieszające jest jednak to, że
na sali zostali wszyscy studenci. Gdy tylko za profesorami
zatrzasnęły się drzwi, zaczęły się sypać pytania. Młodzież była
tym, co powiedziałem, całkowicie zaskoczona. „Profesorze Lukas –
mówili studenci – przez okres naszych studiów nikt nigdy nam
tego wszystkiego nie powiedział. Cały czas wykładano nam polską
historię tylko w jej żydowskiej interpretacji. Mówiono nam o
cierpieniach Żydów i niegodziwości Polaków, ale nigdy nie
powiedziano nam, że Polacy także byli prześladowani”. Niestety,
amerykańskie szkolnictwo wyższe na tym polu poniosło
spektakularną porażkę. Dochodzi do tego, że ocalali z Holokaustu
są cenzurowani przez historyków.
P.Z.: Jak to?
R.L.: Poznałem kiedyś pewną Żydówkę z Polski, która
przetrwała niemiecką okupację dzięki wsparciu Polaków. Zwykłych
włościan, którzy ją karmili i ukrywali, choć groziła im za to
kara śmierci. Gdy to mi opowiadała, płakała. Były to łzy
wdzięczności. Powiedziała mi jednak, że bałaby się o tym
wszystkim powiedzieć w Ameryce publicznie. Wielu innych
ocalałych z Holokaustu mówiło mi to samo. Że ich przeżycia są
niepoprawne politycznie. I jeszcze jedna ciekawa rzecz, którą
powiedziała mi ta pani – mówiła o podziwie dla olbrzymiego
heroizmu tych Polaków. Przyznała, że wątpi, czy gdyby role się
odwróciły, ona znalazłaby w sobie odwagę, żeby zrobić to samo.
Łatwo więc dzisiaj, w bezpiecznej Ameryce, w bezpiecznym
uniwersyteckim gabinecie, rzucać gromy na polski naród i zadawać
kretyńskie pytania: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.
P.Z.: Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że 70 lat
po wojnie jedne ofiary tamtego konfliktu skaczą do gardła
drugim.
R.L.: To wielki, smutny paradoks. Podczas wojny Polacy i
Żydzi jechali na jednym wózku. Oba narody zostały napadnięte, a
następnie padły ofiarą straszliwych represji ze strony Niemców.
Zginęły miliony Żydów i miliony Polaków. Dziś do Niemców nikt
nie ma już pretensji, a Żydzi toczą walkę z Polakami, starając
się udowodnić, że to im należy się palma pierwszeństwa w jakimś
makabrycznym rankingu ofiar. Doprawdy, historia dziwnie się
potoczyła.
Profesor Richard Lukas jest znanym amerykańskim historykiem
polskiego pochodzenia. Zasłynął napisaną w 1986 roku książką
„Zapomniany Holokaust”, która została właśnie wydana w Polsce
przez wydawnictwo Rebis. Opisująca polskie cierpienia podczas II
wojny światowej publikacja wywołała bardzo krytyczne reakcje ze
strony środowisk żydowskich. Lukas napisał również „The Strange
Allies, the United States and Poland, 1941-1945″, „Bitter
Legacy: Polish-American Relations in the Wake of World War II”,
„Out of the Inferno: Poles Remember the Holocaust”, „Did the
Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish Children,
1939-1945″.
Materiał został nadesłany e-mailem przez J.K z Chicago.
Za: http://marucha.wordpress.com/