Michał Gradoń, 01/04/2010
W ostatnich miesiącach obserwujemy szczególne natężenie działań Izraela mających na celu stopniowe przekształcanie Jerozolimy w miasto całkowicie żydowskie. Intensyfikacja owych działań, przy jednoczesnych wzmożonych wysiłkach, czynionych głównie przez administrację prezydenta Obamy, w celu ożywienia na powrót procesu pokojowego, powoduje ożywione zainteresowanie mediów światowych kwestią Jerozolimy. Także rządy wielu państw wyrażają swoje zaniepokojenie sytuacją panującą w Świętym Mieście. Obecna polityka Izraela stoi w jawnej opozycji do wysiłków USA, co powoduje niespotykane dotąd wcześniej napięcia na linii Jerozolima-Waszyngton.
Działania władz Jerozolimy przy pełnym poparciu izraelskiego rządu budzą wzmożony opór 200 tyś. palestyńskich mieszkańców miasta, którzy okazują się jednak bezsilni w starciu z administracyjno-policyjną machiną, która stoi za ich nielegalnymi wysiedleniami. W ich obronie stawiają się także coraz bardziej aktywnie izraelskie organizacje pozarządowe, przeciwne okupacji i broniące przestrzegania praw człowieka. Jednak i one nie są w stanie powstrzymać działań, które wpisują się w coraz bardziej oficjalną politykę rządu Izraela. Tak samo zresztą, jak gromy sypiące się z całego świata w stronę premiera Netanyahu za politykę prowadzoną przez jego gabinet wobec palestyńskich mieszkańców Jerozolimy. Głosy krytyki słychać zarówno ze strony państw arabskich, których retoryka jak zwykle jest najostrzejsza, jak i ze strony ONZ-tu, Unii Europejskiej, a także, co dla wielu jest zaskoczeniem, choć w zasadzie po wyborze Obamy na prezydenta nie powinno nim być, ze strony tradycyjnie do tej pory proizraelskich Stanów Zjednoczonych.
Ostatnie zmagania dotyczą w dużej mierze obszaru Wschodniej Jerozolimy zwanego Sheikh Jarrah, który został zasiedlony przez Palestyńczyków uciekających ze swoich domostw w Hajfie, Zachodniej Jerozolimie i innych części Izraela w 1948 roku. Obszar Sheikh Jarrah był częścią projektu mieszkaniowego, który rząd jordański stworzył wraz z UNRWA, agencją ONZ zajmującą się kwestią uchodźców palestyńskich, którzy porzucili domy w 1948 roku. Porozumienie wtedy zawarte stanowiło, iż domy w ciągu trzech lat przejdą na własność rodzin palestyńskich w zamian za rezygnacją z pomocy żywnościowej, którą otrzymywały od agencji. Rodziny nigdy nie otrzymały jednak obiecanych aktów własności. Obecne nakazy eksmisji dotyczą 28 rodzin, liczących w sumie ponad 500 osób.
W proteście przeciw przymusowym i nielegalnym eksmisjom palestyńskich rodzin z ich domów we Wschodniej Jerozolimie, od paru miesięcy w Sheikh Jarrah mają miejsce pokojowe manifestacje gromadzące setki Izraelczyków, Palestyńczyków i aktywistów z różnych krajów. Policja izraelska za każdym razem nielegalnie rozpędza demonstracje aresztując uczestników w celu ich zastraszenia i zniechęcenia do dalszych działań. Za demonstrantami opowiedział się jednak sąd miejski w Jerozolimie, który uznał, że protesty są legalne i zarządził natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych aktywistów. Jednym z organizatorów protestów jest znana działaczka lewicowa Sahar M. Vardi, którą w ostatnich dniach dotknęły szykany ze strony radykalnej prawicy. Zwolennicy radykałów wymalowali na murze domu Sahar hasła oskarżające ją między innymi o „niszczenie Izraela”. W ostatnich tygodniach żydowscy osadnicy wielokrotnie szykanowali także mieszkańców Sheikh Jarrah, malując na ich domach obraźliwe graffiti, wybijając szyby w ich samochodach czy po prostu obrzucając ich kamieniami. To wszystko przy całkowitej bierności izraelskiej policji, która nie robiła nic, by powstrzymać agresywnych osadników. Biorąc pod uwagę bierność policji nie jest zaskakującym fakt, iż agresja osadników dosięga także samych Izraelczyków zamieszkujących Zachodnią Jerozolimę czy też inne miejsca w kraju.
Napięcia w Sheikh Jarrah wzrosły od sierpnia 2009, kiedy to 38 członków rodziny Ghawni zostało eksmitowanych z ich dwupiętrowego domu, który zaraz po tym został zasiedlony przez grupę ekstremistów żydowskich. Od tego czasu dwie inne rodziny zostały wysiedlone w podobny sposób. Władze Jerozolimy nie zapewniły żadnych alternatywnych miejsc zamieszkania dla eksmitowanych rodzin.
Obecne wydarzenia w Sheikh Jarrah stanowią część szerszej polityki Izraela we Wschodniej Jerozolimie (podobnie sytuacja wygląda m.in. w dzielnicy zwanej Silwan). Została ona zapoczątkowana przez rząd izraelski wraz ze zdobyciem Jerozolimy w 1967 roku w celu wykreowania takiej demograficznej i geograficznej sytuacji, która udaremni wszelkie późniejsze ewentualne próby podważenia izraelskiej suwerenności nad miastem. By to osiągnąć, rząd z powodzeniem zwiększył liczbę Żydów i zredukował liczbę Palestyńczyków żyjących we Wschodniej Jerozolimie. Od tego czasu wybudowano aż 90 000 mieszkań dla Żydów we Wschodniej Jerozolimie, z których wiele wciąż pozostaje pustych. Jednocześnie władze miasta celowo wykreowały deficyt 25 000 mieszkań dla Palestyńczyków.
Od 1967 roku blisko 60 000 Palestyńczyków straciło prawo zamieszkania we Wschodniej Jerozolimie. Dla kontrastu, od tego samego roku ponad 200 000 Żydów zasiedliło nielegalnie z punktu widzenia prawa międzynarodowego Wschodnią Jerozolimę. Warto dodać, iż Palestyńczycy zamieszkujący wschodnią część miasta nie otrzymali nigdy obywatelstwa Izraela, zamiast tego posiadają jedynie prawo stałego pobytu, czyli tzw. rezydenturę.
Najczęściej stosowanymi metodami przez władze państwa żydowskiego w celu osiągnięcia swoich zamierzeń odnośnie Jerozolimy są:
- fizyczne izolowanie Wschodniej Jerozolimy od reszty Zachodniego Brzegu przez budowę muru, nowych osiedli i dróg (tzw. bypassów)
- konfiskaty ziemi; dyskryminacja w planowaniu i przydzielaniu pozwoleń na budowę nowych domów; niszczenie domów istniejących
- odbieranie prawa pobytu i przywilejów socjalnych Palestyńczykom, którzy pozostają za granicą co najmniej 7 lat, bądź nie są w stanie udowodnić, że zamieszkują w Jerozolimie
- niesprawiedliwy podział funduszy z budżetu pomiędzy dwie części miasta, co ma ujemny wpływ na infrastrukturę Wschodniej Jerozolimy.
Zaledwie przed kilkoma tygodniami Izraelskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło plan budowy 1600 nowych domów dla Żydów we wschodniej części Jerozolimy. Fakt ten stanowi kolejny przykład pogwałcenia prawa międzynarodowego i ustaleń poczynionych w trakcie wszystkich wcześniejszych porozumień pokojowych z Palestyńczykami. Co więcej, ostatnia decyzja o budowie nowych osiedli zbiegła się z wizytą wiceprezydenta USA Joe Bidena w Izraelu, której celem było wsparcie negocjacji pokojowych z Palestyńczykami. Decyzja wywołała po raz kolejny ostry sprzeciw strony palestyńskiej i spotkała się z potępieniem wielu państw i organizacji, na czele z kwartetem bliskowschodnim (ONZ, Rosja, USA, UE). Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton w przemówieniu do członków AIPAC (American Israel Public Affairs Committee) odniosła się do tych planów stwierdzając, iż decyzja o budowie nowych domów we wschodniej części Jerozolimy „podważa wzajemne zaufanie” i „wystawia stosunki między Izraelem i Stanami Zjednoczonymi na światło dzienne, co może być wykorzystane przez innych graczy w regionie”. A ambasador Izraela w Waszyngtonie Michael Oren oświadczył, iż „stosunki amerykańsko-izraelskie są najgorsze od 35 lat z powodu planu budowy osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu Jordanu, co grozi zaprzepaszczeniem wysiłków pokojowych z Palestyńczykami”.
Polityka Izraela wobec całej wschodniej części Jerozolimy skutkuje stałym wzmożonym napięciem, które co jakiś czas znajduje swoje ujście w serii zamieszek. Wstrząsają one dzielnicami zamieszkanymi przez Palestyńczyków. Turyści odwiedzający Święte Miasto mogą doskonale odczuć napiętą atmosferę także na wąskich uliczkach Starego Miasta, zwłaszcza przy okazji piątkowych modłów na Wzgórzu Świątynnym. W ostatnim miesiącu mieliśmy do czynienia z serią starć młodych Palestyńczyków z izraelską policją i funkcjonariuszami straży granicznej. Zapalnikiem uruchamiającym lawinę niepokojów są zazwyczaj takie jednostronne deklaracje strony izraelskiej, jak ta o budowie 1600 domów w trakcie wspomnianej wizyty Joe Bidena. Dla zorientowanych w sytuacji jaka panuje w Świętym Mieście Żydów, chrześcijan i muzułmanów powyższe niepokoje nie są jedynie chuligańskimi wybrykami „palestyńskich terrorystów”, lecz raczej wyrazem frustracji i bezsilności wobec polityki sprawowanej przez władze Izraela w stosunku do nieżydowskich mieszkańców miasta.
Izraelska polityka poważnie narusza prawa mieszkańców Wschodniej Jerozolimy i łamie prawo międzynarodowe. Wschodnia Jerozolima jest terytorium okupowanym i jest uważana za takie przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości. Dla Izraela fakt ten nie ma jednak żadnego istotnego znaczenia. „Jerozolima nie jest osadą (jak osady izraelskie na Zachodnim Brzegu – przyp. M.G.), to nasza stolica”, mówi Netanyahu. Obserwatorzy bliskowschodniej polityki wiedzą, iż słowa te znaczą tyle co „mamy prawo robić z naszą stolicą to, co uznamy za stosowne”. Problem w tym, że społeczność międzynarodowa nigdy nie uznała całej Jerozolimy za stolicę Izraela. To dlatego m.in. ambasady państw utrzymujących stosunki dyplomatyczne z Izraelem mieszczą się w Tel-Awiwie. Prawicowy rząd Netanyahu kontynuuje swoją politykę wobec Świętego Miasta nie zważając na protesty. Nie mówiąc już o łamaniu praw palestyńskiej ludności miasta. W swoim zacietrzewieniu ideologicznym ryzykuje nawet niezachwianą przyjaźń z wypróbowanym przyjacielem jakim są dla Izraela Stany Zjednoczone. Czas pokaże, czy efekty takich działań okażą się dla Izraela korzystne na dłuższą metę.
Źródło
Ciekawostka z demonstracji w Sheikh Jarrah – „Hitler was right!”:
Activist leaders targeted in East Jerusalem:
Jerusalem without Palestinians: