Rzeź Palestyńczyków w wiosce Deir Yassin
Wioska
Deir Yassin, położona w pobliżu Jerozolimy, miała reputację
bardzo pokojowej miejscowości. Jej mieszkańcy arabscy,
żyjący z pracy w kamieniołomach, chcieli uniknąć udziału w
starciach arabsko-żydowskich i zawarli pakt o wzajemnych
pokojowych stosunkach z pobliskim żydowskim przedmieściem
Jerozolimy – Givat Shaul. Komendant izraelskich oddziałów
Hagany w Givat Shaul, Yona Ben-Sasson, wspominał później, że
„nie było nigdy ani jednego wrogiego incydentu pomiędzy Deir
Yassin a Żydami” (za: U. Nilstein „War of Independence”, t.
IV, Tel Awiw 1991, s. 257).
Były pułkownik izraelski i historyk wojskowości dr Meir Pail
wspominał po latach, że wioska Deir Yassin „miała pakt z
nami (…). Ludzie z Deir Yassin przestrzegali tego paktu (…).
Nigdy nie słyszałem o jakimkolwiek strzelaniu przeciwko
nam”. Chcąc uniknąć waśni z Żydami, mieszkańcy Deir Yassin
przeganiali ze swej ziemi wszelkich uzbrojonych Arabów. To
wszystko nie uchroniło ich jednak przed okrutnym losem. W
dowództwach terrorystycznych bojówek Irgunu (kierowanego
przez Begina) i Stern Gangu (dowodzonego przez innego
późniejszego premiera Icchaka Szamira) powstał tajny plan,
aby zniszczyć Deir Yassin, tak aby móc tam później stworzyć
małe lotnisko dostarczające wsparcia dla Żydów w
Jerozolimie. Jako pierwsze zniszczenie Deir Yassin
zaproponowało właśnie ugrupowanie terrorystyczne Sterna,
dążąc w ten sposób „do złamania ducha Arabów”. Pomysł ten
natychmiast zyskał poparcie przywódcy Irgunu – Begina.
Z zimną krwią zaplanowano wymordowanie wszystkich arabskich
mieszkańców Deir Yassin. Oficer Irgunu Ben-Zion Cohen
wspomniał, że podczas narady dowódców terrorystycznych
jednostek Irgunu i Sterna: „Większość opowiedziała się za
likwidacją wszystkich mężczyzn w wiosce i jakiejkolwiek
innej siły, która by się nam opierała, czy to byliby starcy,
czy kobiety i dzieci”.
Masakra
W nocy z 8 na 9 kwietnia 1948 roku 132 mężczyzn (72 z Irgunu
i 60 ze Sterna) zebrało się do planowanego ataku na wioskę
arabską. W świetle tego, co później nastąpiło, możemy więc
mówić o wcale niemałej grupie 132 bezlitosnych morderców.
Ofiarą dokonanej przez nich rzezi padły głównie kobiety,
dzieci i starcy, ponieważ przeważająca część młodych
mężczyzn zdołała uciec w panice od razu, na początku ataku.
Izraelski pułkownik Meir Pail, który przybył do Deir Yassin
niewiele godzin po masakrze i dokładnie oglądał miejsce
rzezi, wspominał: „Wchodziliśmy do domów. To były typowe
domy arabskie (…). W kątach pokojów widzieliśmy martwe
ciała. Prawie wszyscy zabici byli starcami, kobietami lub
dziećmi. (…) Większość arabskich mężczyzn uciekła. To jest
dziwna sprawa, ale przy takim niebezpieczeństwie
najzręczniejsi uciekają pierwsi”.
Na tle tej ucieczki jakże wielu młodych Arabów tym bardziej
można podziwiać heroiczne poświęcenie nauczycielki Hayat
Balabseh, która odrzuciła szansę ucieczki i spiesząc z
pomocą rannym, sama padła ofiarą żydowskich morderców.
Przez dwa kolejne dni terroryści Irgunu i Sterna zabijali w
najokrutniejszy sposób swoje ofiary, niektórym z nich
obcinając głowy.
Według oficjalnego raportu głównego przedstawiciela
Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Jerozolimie dr.
Jacquesa de Reyniera, zamordowano 52 dzieci i rozcięto
brzuchy 25 ciężarnych kobiet. Sam de Reynier znalazł m.in.
ciało jeszcze żywej, potwornie okaleczonej dziewczynki.
Licznym Arabom, masakrując ich, obcięto genitalia.
Jacques de Reynier z obrzydzeniem wspominał, jak piękna
izraelska dziewczyna pyszniła się swym nożem ociekającym
krwią (por. tekst o Deir Yassin w kanadyjskim „Globe and
Mail” z 2 maja 1998 r.). W książce „Remembering Deir
Yassin”, której współautorem był żydowski teolog i naukowiec
Marc H. Ellis (Nowy Jork 1998, s. 48-51) przytaczano m.in.
takie wstrząsające sceny masakry w Deir Yassin: „Jamil Ahmed
(…) wspominał dzień, gdy umarła jego wieś (…).
Zabrano ich jako jeńców, zaprowadzono na skraj wsi w pobliżu
mego domu i obsypano kulami. W ten sposób zastrzelono
również niewidomego i siedmioletnie dziecko (…). ‚Operację
oczyszczającą’ prowadzono, idąc z domu do domu, najpierw
obsypując je kulami, a potem wrzucając granaty. Niewiele
znaczyło, kto był w owym domu.
Mężczyźni,
kobiety i dzieci byli wyciągani z ich domów, stawiani pod
ścianą i rozstrzeliwani. Zdziczenie zwiększało się wraz ze
śmiercią każdego mieszkańca wioski. Halem Eid widziała, jak
zastrzelono jej siostrę Shliyę strzałem w szyję”.
Shliya była w dziewiątym miesiącu ciąży. Morderca rozciął
brzuch kobiety nożem rzeźniczym. Inna kobieta Aiecha Radvav
została zastrzelona, gdy próbowała ratować niemowlę (…).
Mohammed Jaber, który znalazł się w domu dzięki
wcześniejszemu zamknięciu szkoły, oglądał scenę ze swego
ukrycia pod łóżkiem. Widział, jak „Żydzi wdarli się do domu,
wyciągnęli wszystkich na zewnątrz, postawili pod ścianą i
zamordowali. Jedna z kobiet miała na ręku trzymiesięczne
dziecko”.
12-letnia wówczas dziewczyna Fahimi Zeidan wspominała, jak
wymordowano jej rodzinę i sąsiadów. Zastrzelono już
ranionego mężczyznę, a gdy jedna z jego córek krzyczała,
zastrzelono również i ją. Potem zawołali mego brata Mehmuda
i zastrzelili go w mojej obecności, a gdy moja matka zaczęła
krzyczeć, pochylając się nad moim bratem (na rękach miała
moją małą siostrę Khadrę, jeszcze karmioną piersią),
zastrzelili również i moją matkę”.
Doktor Jacques de Reynier zanotował swe pierwsze wrażenia na
widok miejsca masakry w Deir Yassin: „Wszystko, co mi
przychodzi na myśl w tym kontekście, to wojska SS, które
widziałem w Atenach” (cyt. za „Remembering Deir Yassin”, op.cit.
s. 49).
Towarzyszący de Reynierowi żydowski doktor Alfred Engel
wyznał po latach: „Byłem doktorem w armii niemieckiej
przez pięć lat w czasie pierwszej wojny światowej, ale nigdy
nie widziałem wówczas tak potwornego widowiska” (cyt.
za U. Milstein, op.cit.,
s. 279).
Fahimi Zeidan, wówczas 12-letni chłopiec, który zdołał
przeżyć masakrę, opowiadał: „Żydzi nakazali całej rodzinie
ustawić się rzędem przy ścianie i zaczęli nas rozstrzeliwać.
Mnie trafili w ramię, ale uratowałem się wraz z większością
dzieci, bo byliśmy ukryci za rodzicami.
Kule trafiły moją siostrę Kadri (czteroletnią) w głowę, moją
siostrę Sameh (ośmioletnią) w policzek, mego brata Mohammeda
(siedmioletniego) w pierś. Wszyscy inni z nas postawieni pod
ścianą zginęli: mój ojciec, moja matka, mój dziadek i
babcia, moi wujkowie i ciotki oraz kilkoro z ich dzieci”.
Arabka Um Mahmud, która w czasie masakry miała 15 lat,
relacjonowała po latach: „Widziałam, jak zamordowano Hilweh
Zeidan wraz z jej mężem, jej synem, bratem i rodziną
Khumayyes. Hilweh Zeidan poszła, aby zabrać ciało męża.
Zastrzelili ją i upadła na jego ciało (…).
Widziałam również Hayat Bibeissi, pielęgniarkę z Jerozolimy
pracującą we wsi, jak ją zastrzelono przed drzwiami domu
Musy Hassana. Córka Abu el Abeda została zastrzelona w
momencie, gdy trzymała na ręku swoją siostrzenicę –
niemowlę. Niemowlę zastrzelono również”.
Rzezie i rabunek
Rzezi towarzyszył wszędzie rabunek. Żydowscy terroryści z
Irgunu i Sterna po zasztyletowaniu kobiet zdzierali im złote
kolczyki i bransolety (wg „Remembering Deir Yassin”, op.cit.,
s. 51). 41-letnia wówczas Safi yeh Attiyah relacjonowała
straszne chwile wówczas przeżyte: „Jęczałam, ale wokół
mnie gwałcono również inne kobiety. Niektórzy mężczyźni
rozrywali nam uszy, by jak najbardziej zabrać nam kolczyki.„
Liczne kobiety zostały zgwałcone przed zamordowaniem.
Śledztwo brytyjskiej policji dowiodło, że popełniono wiele
okrucieństw seksualnych (wg raportu brytyjskiej policji z 9
kwietnia 1948 roku cytowanego w książce L. Collins i D.
Lepierre „O Jerusalem”, Nowy Jork 1972, s. 276).
Zastępca inspektora generalnego brytyjskiej policji w
Jerozolimie Richard C. Catling stwierdził: „Nie
ma wątpliwości, że wiele okrucieństw seksualnych zostało
popełnionych przez żydowskich napastników. Zgwałcono wiele
młodych dziewcząt, a później zarżnięto (…). Był
przypadek, że młodą dziewczynę dosłownie rozczłonkowano na
dwie części, zarżnięto wiele dzieci (…). Kobietom
ściągano bransolety z rąk i pierścienie z ich palców.
Odcinano nawet części uszu kobiecych, aby zyskać kolczyki.”
Znamienny
był fakt, że liczba zabitych Arabów wielokrotnie
przewyższała liczbę ocalałych rannych. To było jednym z
najlepszych dowodów, iż w Deir Yassin miała miejsce
bezlitosna masakra. Amerykańscy autorzy szerszego tekstu na
temat zbrodni w Deir Yassin pt. „Anatomy of a Whitewash”,
polemizującego z próbami wybielania sprawców rzezi,
porównywali wręcz rozmiary masakry w Deir Yassin do
nazistowskiej zbrodni w czeskiej wsi Lidice.
W obu przypadkach liczba zamordowanych wielokrotnie
przewyższała liczbę ocalałych rannych. Nawet po przyjęciu
skrajnie pomniejszonej liczby arabskich ofiar w Deir Yassin
(107 zabitych i 12 rannych), jaką podawano w wybielającej
sprawców rzezi książce Syjonistycznej Organizacji Ameryki
(ZOA), procent zabitych do rannych równał się dziewięć do
jednego.
W normalnych potyczkach liczba rannych jest wielokrotnie
większa. Oficer izraelskiej Hagany, Eliyahu Arbel, który
przybył na miejsce zbrodni 10 kwietnia 1948 r., w dzień po
rzezi, wspominał 24 lata później: „Widziałem wiele zdarzeń
wojennych, ale jeszcze nigdy nie widziałem czegoś takiego
jak Deir Yassin, gdzie leżały głównie ciała kobiet i dzieci
zamordowanych z zimną krwią”.
Gdy parę dni później brygada młodzieżowa Hagany przejęła od
Irgunu i Sterna kontrolę nad Deir Yassin i zorganizowała
pogrzeb zamordowanych, jeden z dowódców brygady Yehoshua
Ariel powiedział, że to, co zobaczył w Deir Yassin, „było
absolutnie barbarzyńskie”. Musiano odesłać do domów
młodszych członków brygady. Komendant brygady Zvi Ankor
„wszedł do sześciu czy siedmiu domów” i jak później wyznał,
znalazł tam kilka ciał okaleczonych seksualnie. Żeńska
członkini grupy grzebiących ciała, Shosanna Shastal, wpadła
w szok na widok kobiety w ciąży z rozciętym brzuchem.
Szok i gniew
Szczególnie szokujący był sadyzm żydowskich morderców w Deir
Yassin. Izraelski pułkownik Meir Pail wspominał: „Ci, którzy
mordowali, chodzili ze lśniącymi oczami jakby wpadli w szał
radości dzięki zabójstwom (…). Widząc ten horror, byłem
zaszokowany i gniewny”.
Poza tymi Arabami (starcami, dziećmi i kobietami), których
wymordowano od razu w ich domach, część schwytanych
wyprowadzono z domów i trzymano w jednym miejscu. Większość
z nich została jednak również zamordowana. Terrorysta Irgunu
Yehoshua Gorodentchik przyznał, że zabito około 80 ze
schwytanych Arabów. Tłumaczył to jednak tym, jakoby kilku ze
schwytanych rzekomo zaczęło nagle strzelać do Żydów. Inni
tłumaczyli mordowanie kobiet tym, że kilku Arabów jakoby
przebrało się za kobiety dla uniknięcia śmierci.
W rzeczywistości to właśnie dzieci i kobiety dominowały
wśród ofiar rzezi. Izraelski dziennikarz Dan Kurzman pisał
po rozmowach z żydowskimi uczestnikami napaści na Deir
Yassin, iż przyznali oni to, że „z zimną krwią
rozstrzeliwali każdego Araba, którego znaleźli, niezależnie
od tego, czy to był mężczyzna, kobieta czy dziecko” (D.
Kurzman „Genesis 1948. The First Arab-Israeli War”, Nowy
Jork 1970, s. 14).
Po zdobyciu wioski kontynuowano egzekucje, teraz jednak
mordując głównie mężczyzn, nieraz na oczach kobiet z ich
rodzin. Abu Yousef, uchodźca z Deir Yassin, opisywał, jak
„Jednej kobiecie zabrano jej syna na 40-60 metrów od
miejsca, gdzie stała z innymi kobietami, po czym go
zastrzelono. Przyprowadzono żydowskich chłopców, aby rzucali
kamieniami na ciało zabitego. Później polano je naftą i
spalono na oczach kobiet”. Pułkownik Meir Pail opisywał to,
co wówczas widział w następujący sposób: „potem postawili
więźniów przy ścianie [kamieniołomu – J.R.N.] i rozstrzelali
wielu z nich (…). Trudno jest ocenić, ilu Arabów zabito. De
Reynier raportował, że było około 200 zabitych. Ja oceniam,
że prawdziwa liczba była między 200 a 250. Większość ciał to
były kobiety i dzieci”.
Odsiecz
Być może zamordowano by jeszcze więcej arabskich mieszkańców
Deir Yassin, gdyby nie niespodziewana odsiecz dla części
schwytanych, z jaką przybyli mieszkańcy sąsiedniej wioski
żydowskiej Givat Shaul. Całą sprawę opisał w paru relacjach
cytowany już b. pułkownik armii izraelskiej Meir Pail:
„Irgun i Stern Gang zgromadzili 250 osób z Deir Yassin w
budynku szkoły (…), głównie dzieci i kobiety. Otoczyli
budynek, grożąc, że rzucą bomby na zgromadzonych w nim”. I
wtedy ludzie Givat Shaul zaczęli krzyczeć na nich: ‚Nie
róbcie tego, wy mordercy'” (cyt. za: „Remembering Deir
Yassin”, s. 43-44).
W innej relacji płk Meir Pail opisywał: „Tymczasem tłum
ludzi z Givat Shaul przybył do wsi i zaczął krzyczeć:
‚gazlanim’, ‚rozchim’ (mordercy, złodzieje) – mieliśmy
porozumienie z tą wioską. Była spokojna. Dlaczego ich
mordujecie?”. Uratowało to większość uwięzionych, ale wcale
nie zakończyło ich gehenny. Dwudziestu pięciu mężczyzn
schwytanych w Deir Yassin załadowano w ciężarówki i
oprowadzono w triumfalnej paradzie zwycięstwa po ulicach
Jerozolimy. A później wywieziono ich za miasto i z zimną
krwią wymordowano” (wg „Remembering Deir Yassin”, s. 48).
Żydowski
dziennikarz Harry Levin opisywał sceny z tej parady, gdy
trzy ciężarówki z Deir Yassin przejeżdżały w górę i w dół
King George V Avenue, wioząc mężczyzn, kobiety i dzieci z
rękami podniesionymi do góry. Zauważył w jednej z ciężarówek
„młodego chłopca z wyrazem udręczenia i strachu wypisanym na
jego twarzy” (za H. Levin „I saw the Battle of Jerusalem”,
Nowy Jork 1950).
Niektórych Arabów schwytanych w Deir Yassin zamordowano
później w bazie Gangu Sterna w Sheikh Bador. Na przykład,
według informacji wywiadu izraelskiego wojska – Hagany, w
bazie tej zamordowano arabskie niemowlę i jego matkę (wg L.
Collins i D. Lapierre „O Jerusalem!”, op.cit.,
s. 276).
Żydowscy terroryści-mordercy grabili wszystko, co tylko się
dało w domach swych arabskich ofiar. Po kilkakroć
przeszukiwano ich domostwa w poszukiwaniu łupów.
Mohammed, wówczas młody chłopak arabski, opisywał w swej
relacji, iż „ukrył się pod łóżkiem swoich rodziców w
momencie, gdy terroryści wkroczyli do jego domu. Słyszał
przez długi czas, jak krzyczała jego matka. Ze swego miejsca
ukrycia widział ciała sióstr i braci padające na podłogę.
Dom był rabowany. Kilka razy wyciągano stare ubrania i buty
spod łóżka, ale go nie wykryto. Przez resztę dnia i w nocy
mały chłopiec słyszał jęki i krzyki, strzały karabinów (…).
O świcie ciała leżące w domu wyciągnięto na zewnątrz. Gdy
zobaczył pozbawione życia ciało matki ciągnięte za stopy jak
worek kartofli, niekontrolowane łkanie wydarło mu się z
gardła. Terrorysta sięgnął pod łóżko, wyciągnął go z ukrycia
i załadował na ciężarówkę, gdzie kilkoro innych dzieci
kurczowo trzymało się nawzajem. Ośmioletnia dziewczynka była
cała unurzana we krwi. Mohammed bał się, że była ranna (…).
Ledwie mogąc mówić, powiedziała mu, że ma na imię Thoraya i
zapewniła, że nie jest ranna. Jej ciotki ochronnie schowały
ją za siebie, gdy terroryści weszli do domu. Kobiety
zasztyletowano, zdzierając z nich złote kolczyki i złote
bransoletki, ale Thoraya pozostała bezpieczna, chroniona
przez ich ciała, które spadły na nią i które czuła nad sobą
przez godziny. Znaleziono ją dopiero wtedy, gdy jeden z
terrorystów powrócił, by się upewnić, czy cała biżuteria
została zabrana od zabitych” (za: „Remembering Deir Yassin”,
Nowy Jork 1998, s. 51).
Izrael wykorzystuje skutki rzezi
Bestialska masakra 254 arabskich mieszkańców wioski Deir
Yassin przyniosła skutki oczekiwane przez żydowskich
morderców z bojówek Irgunu i Gangu Sterna. Wieść o rzezi
wywołała straszną panikę wśród Arabów zamieszkujących
pozostałe obszary Palestyny.
Jak pisał Paul Johnson w „Historii Żydów” (Kraków 1993):
„Wieść o tym straszliwym ataku, w przesadzonej jeszcze
wersji rozeszła się błyskawicznie i bez wątpienia w ciągu
następnych dwóch miesięcy skłoniła wielu Arabów do ucieczki
(…). W każdym razie ucieczki Arabów spowodowały spadek ich
liczebności w nowym państwie [Izraelskim – J.R.N.] do
zaledwie 160.000. Było to oczywiście bardzo korzystne”.
Palestyńska poetka i historyk literatury Salma Khadra
Jayyusi wspominała: „Deir Yassin był początkiem,
ale również początkiem końca. Ucieczka Palestyńczyków z ich
domów (…) wynikała
z uświadomienia sobie, że znajdują się w obliczu
bezlitosnego i mszczącego się na ślepo wroga, który nie
cofnie się przed niczym, aby osiągnąć to, czego chce”
(cyt. za: „Remembering…”, s. 31).
Izraelczycy zrobili dosłownie wszystko, aby maksymalnie
wykorzystać dla swoich interesów psychologiczne efekty
masakry, puszczając jak najszerzej pogłoski o czekających
Arabów dalszych rzeziach w stylu Deir Yassin. Rezultatem był
straszliwy exodus Arabów. Aż 750 tys. Arabów w popłochu
opuściło swoje domy i pola, uciekając z terenów Palestyny
przed wojskami izraelskimi. Izrael przeprowadził w ten
sposób ogromną czystkę etniczną, zagarniając na trwałe
ziemię i mienie setek tysięcy uchodźców arabskich.
Pycha mordercy
Główny organizator rzezi w Deir Yassin – szef bojówek Irgunu
Menachem Begin, późniejszy premier Izraela, z pychą
odnotował w swych pamiętnikach, że „Legenda Deir Yassin była
warta dla wojsk Izraela tyle, co pół tuzina batalionów”
(cyt. za: „Remembering…”, s. 11). Z satysfakcją stwierdzał:
„Ogarnięci trwogą Arabowie uciekali, krzycząc ‚Deir Yassin'”
(M. Begin „The story of the Irgun”, Tel Aviv 1964, s. 162).
Akcentował: „Arabowie na terenie całego kraju, skłonieni do
wierzenia w dzikie opowieści o ‚rzezi dokonanej przez Irgun’
byli ogarnięci przez nieograniczoną niczym panikę i
rozpoczęli ucieczkę dla ratowania swego życia. Ta masowa
ucieczka przekształciła się wkrótce w szaleńczą,
niekontrolowaną panikę. Trudno przecenić polityczne i
ekonomiczne znaczenie takiego rozwoju wydarzeń”.
Bezpośrednio
po rzezi w Deir Yassin Begin wydał z okazji jej „pomyślnej
realizacji” triumfalny rozkaz dzienny z gratulacjami dla
żydowskich morderców: „Przyjmijcie gratulacje z okazji tak
wspaniałego aktu podboju. (…) Powiedzcie żołnierzom, że
stworzyli historię Izraela (…). Tak jak w Deir Yassin, tak i
wszędzie, uderzymy i zmiażdżymy wroga”. Postępując w ten
sposób Menachem Begin zachował się zgodnie z tradycją jego
imienia (Menachem, syn Gadiego – król izraelski w latach
752-742 przed narodzeniem Chrystusa), o którym napisano w
Biblii: „Podówczas Menachem spustoszył Tappuach – zabijając
wszystkich, którzy w nim byli – oraz okolice jego, począwszy
od Tirsy, ponieważ mu nie otworzono bram. Spustoszył je, a
wszystkie w nim brzemienne kobiety rozpruwał. (…) Czynił on
to, co jest złe w oczach Pańskich”.
W związanym z żydowskimi kręgami popularnym dzienniku
kanadyjskim „Globe and Mail” wspominano po 50 latach od
masakry w Deir Yassin: „(…) Skutki masakry w Deir Yassin
były dramatyczne. Przerażenie ogarnęło arabskie społeczności
Palestyny, a strach przed tym, co się zdarzyło w Deir Yassin
był powiększany przez siły izraelskie, które ostrzegały
arabską ludność Haify i Tyberiady przed powtórką [tej
masakry – J.R.N.]. (…)
Deir Yassin była pierwszą arabską wioską, która
padła w wojnie 1948-1949 roku.
Potem to samo stało się z ponad 400 innymi wioskami,
startymi z nowej mapy Izraela.
Uciekinierzy stali się awangardą arabskiego exodusu, który
przekroczył liczbę 700.000 osób” (P. Martin: Memories of
Deir Yassin haunt Palestinians, „Globe and Mail” 29 kwietnia
1998 roku).
Daniel Kurtzman z Żydowskiej Agencji Telegraficznej pisał na
łamach innego żydowskiego pisma kanadyjskiego – „The
Canadian Jewish News” (30 kwietnia 1998), iż według jednego
z czołowych żydowskich historyków wojskowości Uri Milsteina:
„Deir Yassin był jednym z najważniejszych wydarzeń w wojnie,
które przyśpieszyło exodus Arabów z innych miejsc, ze
strachu przed powtórzeniem się Deir Yassin”.
Intelektualiści protestują… na próżno
Korzystające ze skutków okrutnej masakry Arabów władze
izraelskie musiały jednak liczyć się z powszechnym
oburzeniem światowej opinii publicznej, w tym także kręgów
najwybitniejszych intelektualistów żydowskich świata. Grupa
czołowych intelektualistów żydowskiego pochodzenia (m.in.
Albert Einstein i Hannah Arendt) napiętnowała Begina w
liście otwartym, opublikowanym na łamach „The New York
Times” jako faszystę, a jego partię jako faszystowską.
W tej sytuacji spełzły na niczym podjęte początkowo przez
władze izraelskie próby zatuszowania sprawy zbrodni w Deir
Yassin. Nikt nie chciał uwierzyć w ogłoszoną najpierw przez
Żydowską Agencję kłamliwą wersję o tym, że za rzeź w Deir
Yassin jest jakoby odpowiedzialna grupa zrewoltowanych
Arabów (wg „Remembering…”, s. 11).
Wkrótce musiano – wobec zbyt wielu świadectw winy Irgunu i
Sterna – przyznać, że to żydowscy bojówkarze byli
odpowiedzialni za „dzikie” i „barbarzyńskie działania” w
Deir Yassin (przyznano tak w kolejnym oświadczeniu
Żydowskiej Agencji Telegraficznej).
Sam premier Izraela Ben Gurion wysłał do króla Transjordanii
Abdullaha oficjalnie przeprosiny z powodu masakry. Ben
Gurion uznał również za konieczne publiczne odcięcie się od
zbrodniczych działań Begina i otwarcie nazwał go Menachemem
Hitlerem. Były to jednak tylko działania pozorowane, niczym
nieprzeszkadzające Izraelowi w maksymalnym wykorzystaniu
skutków arabskiego exodusu po Deir Yassin.
Dwulicowość Ben Guriona najlepiej ilustrowało jego
zachowanie wobec kilku głośnych uczonych żydowskich w
sprawie Deir Yassin. Słynny żydowski teolog i uczony Martin
Buber wraz z trzema innymi żydowskimi uczonymi: Ernstem
Siminem, Wernerem Senatorem i Cecilem Rothem, na próżno
apelowali do premiera Ben Guriona, aby Deir Yassin pozostało
niezamieszkane. W liście do Ben Guriona stwierdzali oni, że
nazwa „Deir Yassin ma złą sławę zarówno w świecie żydowskim,
jak i w arabskim, i w reszcie świata.
W Deir Yassin zmasakrowano setki niewinnych mężczyzn, kobiet
i dzieci. Afera Deir Yassin jest ciemną plamą na honorze
żydowskiego państwa” [podkr. – J.R.N.].
Stąd wywodziła się podstawowa konkluzja listu czterech
głośnych żydowskich uczonych: „Byłoby lepiej, gdyby się
pozwoliło ziemiom Deir Yassin leżeć ugorem i pozostawić domy
Deir Yassin w niezamieszkanym stanie niż doprowadzić do
działań, których negatywne oddziaływanie symboliczne będzie
nieskończenie większe niż praktyczne korzyści stąd wynikłe.
Zasiedlenie Deir Yassin w ciągu roku od zbrodni i w ramach
zwykłego osiedla będzie oznaczało aprobatę czy przynajmniej
przyzwolenie dla masakry. Pozwólmy, aby wieś Deir Yassin
pozostała niezamieszkała przez pewien okres czasu. Niech jej
ruina stanie się strasznym i tragicznym symbolem wojny i
ostrzeżeniem dla naszego narodu, że żadne praktyczne i
militarne względy nigdy nie usprawiedliwiają takich
morderczych działań i że naród nie może sobie życzyć
wykorzystywania ich” (cyt. za: „Remembering…”, s. 11).
Ben Gurion nigdy nie odpowiedział na list czterech uczonych
żydowskich. Na próżno Buber i jego koledzy wiele razy
posyłali mu kopie swego listu z oczekiwaniem odpowiedzi. W
końcu sekretarz Ben Guriona odpowiedział uczonym, że Ben
Gurion jest zbyt zajęty, aby mógł czytać ich listy. Martina
Bubera ciągle prześladowała jednak pamięć o żydowskiej
zbrodni w Deir Yassin.
Jeszcze dziesięć lat później, przemawiając w Nowym Jorku w
1958 roku, Buber powiedział: „Zdarzyło się jednego dnia, że
poza wszelkimi regularnymi działaniami wojennymi, oddział
uzbrojonych Żydów napadł na arabską wioskę i ją zniszczył.
(…) Odczułem to jako moją własną zbrodnię, zbrodnię Żydów
przeciw umysłowi. Nawet dziś nie mogę myśleć o tym” (cyt. za
„Remembering…”, s. 14-15).
Już parę miesięcy po masakrze, we wrześniu 1948 roku w Deir
Yassin osiedliły się grupy ortodoksyjnych Żydów z Polski,
Rumunii i Słowacji. Deir Yassin stopniowo przekształcono w
żydowską osadę Givat Shaul Bet. Na uroczyste otwarcie osady
przyszło kilkuset gości, w tym ministrowie rządu Ben Guriona
Kaplan i Shapira oraz naczelny rabin i mer Jerozolimy. Sam
prezydent Izraela Chaim Weizmann przesłał z tej okazji
gratulacje na piśmie. Otwarciu towarzyszył występ orkiestry.
Później niektóre budynki zostały zniszczone buldożerami, by
ułatwić budowę nowych domów dla osiedlenia się ortodoksyjnym
Żydom.
Nazwy ulic nadano ku czci członków Sterna i Irgunu, którzy
uczestniczyli w rzezi mieszkańców Deir Yassin (wg
„Remembering…”, s. 49). Tak oto bestialscy zbrodniarze nie
tylko, że nie zostali nigdy ukarani za swą zbrodnię, lecz
jeszcze zostali uroczyście uczczeni w miejscu dokonanej
przez nich rzezi.
Jakże fałszywe, jakże faryzejskie okazały się w tym momencie
wcześniejsze oświadczenia dowódców armii izraelskiej
bezpośrednio po masakrze w Deir Yassin, kiedy odcinając się
od jej sprawców, publicznie stwierdzili, że masakra
„splamiła sprawę żydowskich wojowników, zhańbiła żydowską
armię i żydowską flagę”. Buldożerami zniszczono stary
arabski cmentarz w Deir Yassin. Wraz z rozszerzeniem
Jerozolimy ziemie Deir Yassin stały się częścią miasta.
Byli jednak uczciwi Żydzi, którzy z odrazą patrzyli na to,
jak władze ich kraju sankcjonują przywłaszczanie sobie ziemi
arabskiej, zdobytej kosztem krwi tylu niewinnych osób. Poseł
do Knesetu Yosef Lamm powiedział w czasie zasiedlania przez
Żydów Deir Yassin i setek innych dawnych wiosek arabskich:
„Żaden z nas nie zachowywał się podczas tej wojny w sposób,
jaki mogliśmy oczekiwać od narodu żydowskiego, tak w
odniesieniu do własności, jak i wobec ludzkiego życia.
Powinniśmy się tego wstydzić” (cyt. za: „Remembering…”, s.
12). Chaim Herzog, który później był prezydentem Izraela,
wspomniał w swej relacji z wojny masakrę w Deir Yassin „z
odrazą i żalem” (wg P. Martin: Memories of Deir Yassin haunt
Palestinians, „The Globe and Mail”, 29 kwietnia 1998).
Bezkarni zbrodniarze
W
Izraelu nigdy nie ukarano sprawców bestialskiej rzezi Arabów
w Deir Yassin. Główny odpowiedzialny za nią Menachem Begin
mógł nawet bezkarnie przez lata pysznić się masakrą dokonaną
przez jego bojówki. Co więcej, ten okrutny kat Arabów kilka
dziesięcioleci później rządził Izraelem jako jego premier (w
latach 1977-83). Co więcej, w 1978 roku właśnie on został
laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. W przyznaniu mu tej
nagrody nie przeszkodziła ani pamięć o rzezi w Deir Yassin,
ani o innych licznych zbrodniach terrorystycznych bojówek
Begina (m.in. wysadzeniu skrzydła hotelu „King David”, które
spowodowało śmierć 69 przypadkowych przechodniów).
Dodajmy, że odpowiedzialność za rzeź Palestyńczyków w Deir
Yassin obciążała również innego późniejszego premiera
Izraela – Icchaka Szamira. W rzezi wzięły bowiem udział
także zbrojne grupy związanego z nim Stern Gangu.
Milczeniu o ofiarach rzezi w Deir Yassin towarzyszy w
Izraelu rzecz szczególnie haniebna i obrzydliwa – coroczne
obchody kolejnych rocznic masakry przez izraelskich katów. W
książce „Remembering Deir Yassin” (s. 7) można przeczytać
wprost szokujące informacje o tym, że organizuje się
„specjalne wycieczki turystyczno-krajoznawcze, kierowane
przez żyjących jeszcze bojowników dawnych walk [terrorystów
żydowskich – J.R.N]” czy „uczestników bitwy, takich jak Ezra
Yachin i Yehuda Lapidot.
Ostatnia wycieczka tego typu (kierowana przez Lapidota) była
sponsorowana przez Towarzystwo Ochrony Natury w Izraelu
(SPNL) i przez Ligę Weteranów ETZEL (b. bojowników Irgunu).
Zwykle organizuje się ją corocznie 9 kwietnia w rocznicę
‚bitwy’ i obchodzi ją z radykalnie syjonistycznego punktu
widzenia. Te wycieczki służą zaprzeczaniu faktowi masakry
(…)”.
Przemilczaniu i zafałszowywaniu pamięci o rzezi w Deir
Yassin w środowiskach izraelskich towarzyszy faryzejskie
milczenie takich żydowskich „autorytetów” w świecie, jak
laureat Pokojowej Nagrody Nobla Elie Wiesel. Autorzy książki
„Remembering Deir Yassin” przypomnieli, z jaką pasją
występował Wiesel w Oświęcimiu z okazji 50-lecia wyzwolenia
tego obozu zagłady, prosząc Boga, aby nie miał litości dla
tych, co mordowali żydowskie dzieci. I zapytywali, kiedy
wreszcie E. Wiesel zdobędzie się na wysłuchanie tych, którzy
proszą Boga o nieprzebaczenie mordercom palestyńskich
dzieci.
O przerwanie niegodnego milczenia!
Na tle haniebnego milczenia Elie Wiesela o tragedii
Palestyńczyków en général i o samej masakrze w Deir Yassin
tym bardziej należy zaznaczyć, że są jednak głośni żydowscy
intelektualiści, którzy do dziś odczuwają wstyd z powodu
masakry popełnionej przez przedstawicieli ich narodu.
Jednym z nich jest słynny amerykański intelektualista
pochodzenia żydowskiego Noam Chomsky, który stwierdził, że:
„Masakra w Deir Yassin jest gorzkim symbolem terroru i
represji, do której ku naszemu wstydowi my sami
przyczyniliśmy się na wiele istotnych sposobów i dotąd
przyczyniamy się. Powinniśmy nie tylko pamiętać o tym, ale
również to przemyśleć i zrozumieć i co najważniejsze
działać, aby przynieść sprawiedliwość dla narodu, który tak
poważnie ucierpiał”.
Grupa uczciwych Żydów na czele z Marcem Ellisem,
współautorem książki „Remembering Deir Yassin”, w imię
pojednania żydowsko-arabskiego wystąpiła w 1998 roku na
rzecz przerwania tak długiego niegodnego milczenia o
okropnej zbrodni popełnionej na Palestyńczykach. W książce
„Remembering Deir Yassin” stanowczo wystąpiono przeciwko
zapomnieniu o 254 ofiarach masakry w Deir Yassin,
nieoznakowaniu nawet grobów „palestyńskich męczenników Deir
Yassin”.
Grobów,
które leżą zaledwie o milę od słynnego narodowego pomnika
żydowskiego męczeństwa w Yad Vashem. Zapytywano: „Czy
dlatego ci męczennicy są tak głęboko pochowani, żeby nie
było słychać ich krzyków wołających o sprawiedliwość?”.
Autorzy książki „Remembering Deir Yassin” wystąpili z
inicjatywą wybudowania pomnika ku czci tragicznych ofiar
masakry. Rozpisano konkurs na ten pomnik, pragnąc, by stał
się on wielkim wezwaniem „na rzecz pamięci i na rzecz
sprawiedliwości”, „krzykiem na rzecz leczenia ponad
pięćdziesięcioletniej rany”. Najwyższy czas, by o tej
strasznej niezagojonej ranie wiedziano więcej także w
Polsce. By wiedzieli o niej także jakże liczni niestety
filosemiccy dziennikarze najbardziej wpływowych polskich
mediów, którzy za wszystko co złe w stosunkach
izraelsko-palestyńskich winią wyłącznie Arabów.
Oczywiście mam tu na myśli wyłącznie tych, co robią to z
niedouczenia i ignorancji, a nie cynicznych proizraelskich
„jastrzębi” typu Dawida Warszawskiego (Geberta) z „Gazety
Wyborczej”. A swoją drogą ciekawe jest, jak wytłumaczyłby
jego szef Adam Michnik swoje milczenie w sprawie tragedii w
Deir Yassin.
Tak chętnie pouczający mentorsko Polaków w sprawie
Jedwabnego Michnik, kiedyś hucznie ogłoszony Żydem Roku
przez amerykańskich Żydów, dziwnie nie może zdobyć się nawet
na odrobinę żydowskiego samorozrachunku za bestialską
zbrodnię w Deir Yassin. Cóż jednak można wymagać od
człowieka tak długo i starannie edukowanego przez całą
komunistyczną rodzinę w swoistej dialektycznej mentalności
Kalego?!
Fragment dotyczący rzezi w wiosce Deir Yassin zaczerpnięty z
artykułu „Prawda o Kielcach 1946 r.”
Prof. Jerzy Robert Nowak, Nasz Dziennik,
04.07.2002