Durban – Rasizm żydowski zdemaskowany
W dniach od 31 sierpnia do 7 września 2001 roku w
południowoafrykańskim mieście Durban miała miejsce
międzynarodowa Konferencja do Walki z Rasizmem,
zorganizowana pod auspicjami Organizacji Narodów
Zjednoczonych. W konferencji rządowej wzięły udział
delegacje 153 państw, a w odbywającym się jednocześnie Forum
organizacji nierządowych (FOP) uczestniczyło 6000 delegatów
i dziesiątki organizacji z całego świata. Poparcia moralnego
dla konferencji udzielił papież Jan Paweł II, który 27
sierpnia br. potępił zjawiska rasizmu i agresywnego
nacjonalizmu, określając je jako “grzechy przeciwko Bogu”.
“W ostatnich dziesięcioleciach, które charakteryzowało
dążenie do globalizacji świata, byliśmy świadkami
niepokojącego odrodzenia agresywnego nacjonalizmu, przemocy
na tle etnicznym i dyskryminacji rasowej” – powiedział
Ojciec Święty.
Przygotowania do konferencji trwały miesiącami i wiadomym
było, co ludziom świata leży na sercu i o czym chcą
dyskutować na konferencji. Na pierwsze miejsce wysunęły się
dwa tematy: sprawa odszkodowań od byłych państw kolonialnych
i Stanów Zjednoczonych za stosowanie przez wieki systemu
niewolnictwa i czerpanie z niego korzyści oraz rasizm
żydowski.
Jeśli chodzi o rasizm żydowski,
to właśnie w ostatnich dniach minister spraw zagranicznych
Finlandii Errki Tuomioja porównał żydowską politykę wobec
Palestyńczyków do polityki hitlerowskich Niemiec wobec
Żydów, zaznaczając, że jego uwagi w tej sprawie są zgodne z
krytyczną polityką Unii Europejskiej wobec Izraela (Finnish
minister equates Israel to Nazis “Australian
Jewish News” 7.9.2001). Z kolei Nelson Mandela i arcybiskup
Desmond Tutu, którzy są uznanymi specjalistami od określania
co jest a co nie jest segregacją rasową, publicznie
wypowiedzieli się, że w Izraelu panuje apartheid. Należy
zaznaczyć, że wielkimi krytykami polityki Izraela wobec
Palestyńczyków są również humaniści żydowscy, jak np.
profesorowie: amerykański Noam Chomsky i izraelski Yeshayahu
Leibovitz. Ten pierwszy przypomniał niedawno słowa generała
izraelskiego Mosze Dayana, który 30 lat temu radził
przywódcom izraelskiej Partii Pracy, aby powiedzieli
Palestyńczykom, że pod okupacją żydowską “będą żyć jak psy,
a który z nich nie chce tak żyć, to może sobie wyemigrować”
i udowadnia, że Izrael, zgodnie z sugestią gen. Dayana,
prowadzi wojnę kolonialną przeciw Palestyńczykom i że w
sumie jest “okrutnym okupantem”. Obwinia rządy Stanów
Zjednoczonych i Izraela za jawne łamanie podpisanych przez
oba państwa postanowień międzynarodowej Konwencji Genewskiej
o ochronie ofiar wojny z 12 VIII 1949 r., która m.in.
zabrania kolonizacji podbitych terytoriów i wyraźnie włącza
członków ruchu oporu do kręgu osób chronionych przez tę
konwencję (Noam Chomsky Israel, the cruel
occupier, must get out “The Age” 23.8.2001). Z kolei
Yeshayahu Leibovitz twierdzi stanowczo, że Izrael nie jest
państwem demokratycznym, że jest dyktaturą i inaczej nie
nazywa obecne imperialistyczno-kolonialne państwo żydowskie
jak “Potworem zwanym Wielkim Izraelem”. Niedawno nie zawahał
się publicznie, przed francusko-izraelskimi kamerami
telewizyjnymi (w Polsce ten program nadała TV Plus), potępić
okupowanie przez Izrael terytoriów palestyńskich i
stosowanie na nich metod iście kolonialnych, przytaczając
słowa proroka Jeremiasza, skierowane do Żydów: “Okryję was
wieczną niesławą, wieczną hańbą, która nigdy nie ulegnie
zapomnieniu” (Jr 23, 40).
Stany Zjednoczone i Izrael, popierane przez swe sojusznicze
lub wasalne państwa (głównie europejskie, Kanadę i
Australię), kategorycznie domagały się usunięcia z programu
obrad głównie ostatniego tematu. Gdy uczestnicy na to się
nie zgodzili, reprezentanci USA i Izraela opuścili obrady. W
międzyczasie przedstawiciele FOP w 44 grupach tematycznych
uchwalili, że państwo Izrael winne jest “systematycznego
popełniania rasistowskich przestępstw, aktów ludobójstwa i
czystek etnicznych”. Ludzkość (tak, właśnie ludzkość) nie
ustąpiła: odważnie powiedziała “nie” dla
amerykańsko-żydowskiego dyktatu.
W odpowiedzi murzyńskim prawnikom, którzy przygotowują
sprawę sądową przeciwko rządowi USA, grożono śmiercią (ABC
Radio 4.9.2001). Odmowa kierownictwa Konferencji była w
pełni usprawiedliwiona, zważywszy na to, że to nie kto inny
jak Biały Dom i Żydzi wykreowali siebie za sumienie świata,
jedynych i prawdziwych demokratów, humanistów, a przez to za
jedyne państwa i narody walczące szczerze, z poświęceniem i
bezinteresownie z rasizmem, ksenofobią i nietolerancją. A
przecież nie kto inny jak sam Bóg przez usta Pana Jezusa
powiedział ludzkości i każdemu z nas z osobna, że: nikt z
nas nie jest bez winy. Nie są bez winy także rządy Ameryki i
Izraela oraz Amerykanie i Żydzi. Dlaczego więc ich ciemna
historia, ich rasizm, apartheid, czystki etniczne,
ksenofobia, nietolerancja i stosowanie systemu niewolnictwa
nie mają być dyskutowane?
Potępienie Izraela i żydowskiego rasizmu
W trakcie Konferencji większość państw i zdecydowana
większość z pozarządowych delegatów potępiła Izrael,
syjonizm oraz żydowski rasizm i apartheid. Uchwalono, że
Izrael jest państwem, które stosuje rasistowskie praktyki
wobec Palestyńczyków mieszkających tak w Izraelu, jak i na
okupowanych przez Izrael od 1967 r. ziemiach palestyńskich.
Jest to zarzut, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie może
kwestionować. Po prostu potwierdzają go codzienne wiadomości
prasowe, radiowe i telewizyjne. Ten praktyczny rasizm to
jednak nie nowość w polityce wewnętrznej Izraela. Już w 1953
r. Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych
potępiło “niegodziwy sojusz rasizmu południowoafrykańskiego
z syjonizmem” (Rezolucja 3151G), w 1963 r. potępiło każdą
doktrynę o nierówności rasowej czy wyższości rasowej (np.
judaizm), które nie są uzasadnione naukowo oraz społecznie
niesprawiedliwe i niebezpieczne (Rezolucja 1904), a 1975 r.
przyjęło rezolucję potępiającą m.in. politykę Izraela na
terytoriach okupowanych, uznając, iż narusza ona podstawowe
prawa człowieka.
Bardziej przychylna dla Izraela deklaracja końcowa
Konferencji uchwalona przez delegacje rządowe nie obala tego
co o Izraelu, syjonizmie, izraelskim rasizmie i izraelskiej
okupacji Palestyny powiedziało czy uchwaliło kilkutysięczne
Forum organizacji nierządowych w Durbanie. Bowiem rasizm
żydowski jest tak powszechny i tak rzucający się w oczy, jak
żaden inny od czasu upadku hitlerowskich Niemiec w 1945
roku. Jeśli komuś nie wystarczają ocenzurowane, a mimo to
ciągle szokujące wiadomości podawane w prasie, radiu i
telewizji o rasizmie i brutalności Żydów w okupowanej
Palestynie, niech sięgnie po książkę napisaną przez
mieszkającego w Izraelu sprawiedliwego Żyda, prof. Izraela
Szahaka pt. Żydowskie dzieje i religia.
Żydzi i goje – XXX wieków historii (Warszawa-Chicago
1997; oryginalne angielskie wydanie: Jewish
History, Jewish Religion London 1994), aby
się przekonać i zrozumieć, jak wprost potwornym jest rasizm
wielu Żydów, judaizmu, organizacji żydowskich i rządu
izraelskiego. Nie ulega wątpliwości, że gdyby jakieś inne
państwo lub naród był w takim samym stopniu rasistowski jak
Izrael i bardzo wielu Żydów, to na to państwo i głowy jego
mieszkańców spadałyby bomby amerykańskie i NATO, byłoby ono
pariasem wśród państw świata, potępianym w rezolucjach ONZ i
bojkotowanym ekonomicznie. Jeśli tak się nie dzieje z
Izraelem, to tylko i wyłącznie dlatego, że jego protektorem
są Stany Zjednoczone. Ludzkość ma dość tej
amerykańsko-żydowskiej hipokryzji i dała temu wyraz w
Durbanie. Prezydent Republiki Południowej Afryki Thabo Mbeki
za antyamerykańską i antyżydowską postawę wielu delegatów w
Durbanie obwinił amerykański dyktat odnośnie tego, co może
być dyskutowane w Durbanie, a co nie.
W Durbanie potępiono również syjonizm, uznając go za rasizm.
Można tu wspomnieć, że jest to nawrót do rezolucji podjętej
przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych
dnia 10 XI 1975. Rezolucja ta głosiła, że syjonizm, który
jest oficjalną ideologią państwową Izraela, jest jedną z
form rasizmu i dyskryminacji rasowej.
Syjonistom aż piana z ust leci, jak np. mówią o działającej
w Polsce do 1939 r. polskiej partii nacjonalistycznej
Narodowej Demokracji (Endecji), gdyż jej program uderzał w
interesy Żydów polskich. Bowiem Żydzi uważają, że żaden
naród nie ma prawa mieć własnych interesów narodowych, które
są niezgodne z ich interesami
narodowymi. Zgodnie z żydowskim Talmudem wszyscy
i wszystko na świecie musi służyć Żydom (Izrael Szahak,
jw.). Cokolwiek jednak byśmy mieli do zarzucenia Narodowej
Demokracji, to nie ulega wątpliwości, że przy niej syjonizm
jawi się jako ideologia bardziej szowinistyczna, a przede
wszystkim imperialistyczna, która drogą kolonizacji, podboju
i czystek etnicznych stawiała i stawia sobie za cel
zbudowanie i utrwalenie państwa żydowskiego – “Wielkiego
Izraela” na cudzej ziemi.
Taka doktryna czy partia musi być, jest i będzie zawsze
potępiona przez każdego porządnego człowieka! I na nic się
zdadzą jakiekolwiek zabiegi Stanów Zjednoczonych i Izraela,
aby świat nie potępiał syjonizmu. Bowiem nie jest w ich mocy
zmiana przyjętych od wieków zasad moralnych. Zło będzie
zawsze złem, niezależnie od tego, kto je popełnia lub kto
nakazuje nam nazywanie jakiegoś zła (np. powstanie państwa
żydowskiego Izrael) czymś dobrym, moralnym czy
sprawiedliwym. Stany Zjednoczone tym łatwiej popierają
syjonizm, że same powstały drogą kolonizacji, podboju ziem
indiańskich i meksykańskich oraz potwornych czystek
etnicznych. Dla Amerykanów potępienie syjonizmu jest
równoznaczne z potępieniem rasistowskiej i imperialistycznej
historii ich państwa.
Tylko pod naciskiem polityczno-gospodarczym ze strony Stanów
Zjednoczonych i z powodu chaosu powstałego po upadku ZSRR,
doprowadzono do anulowania rezolucji 3379 przez Zgromadzenie
Ogólne ONZ w 1991 r. Było to jednak pyrrusowe zwycięstwo
Waszyngtonu i Tel Awiwu. Bowiem nie spowodowało ono
przekonania ludzkości, że syjonizm nie jest rasizmem.
Ludzkość wierzy, że jest i dała temu wyraz w Durbanie.
Nazwano wreszcie Izrael państwem apartheidu. To także trudno
kwestionować, gdyż celem kolejnych (prawicowych i
socjalistycznych) rządów izraelskich jest polityka
segregacji rasowej – trwałe oddzielenie ludności żydowskiej
od palestyńskiej. A to właśnie jest nazywane apartheidem.
Podczas pobytu w Australii w 2000 r. były prezydent RPA
Mandela przypomniał, że Izrael był najlepszym sojusznikiem
rasistowskiej RPA.
Nigdy w swej historii Żydzi i Izrael nie byli aż tak
zdemaskowani i poniżeni. W Durbanie zaczęły się spełniać
słowa proroka Jeremiasza.
Po Durbanie Żydzi nie mają moralnego prawa
przedstawiać się jako przeciwnicy rasizmu, a nawet
krytykowania innych za rasizm czy pseudorasizm (co
u nich często się zdaża, szczególnie w odniesieniu do
oskarżeń o “antysemityzm”).
Ostrzeżenie dla Ameryki, Izraela i Europy
W Durbanie ludzkość, a szczególnie kraje Trzeciego Świata
otwarcie okazały swą nienawiść nie tylko do rasizmu i
hipokryzji amerykańsko-żydowskiej polityki w odniesieniu do
spraw związanych z rasizmem, ale także do Stanów
Zjednoczonych i Izraela. Będzie tragedią dla całej ludzkości
jeśli Amerykanie, Izrael i Żydzi nie wyciągną należytych
wniosków z tych antyamerykańskich i antyżydowskich fobii.
Ostatecznie to nie tylko państwa arabskie czy muzułmańskie
ich nienawidzą, czują to także setki miliony ludzi w
dziesiątkach innych państw. Można zaryzykować twierdzenie,
że Amerykanie i Żydzi są dzisiaj najbardziej znienawidzonymi
narodami na świecie. Czy Amerykę i Izrael stać będzie na
ignorowanie takiej postawy wielu państw i narodów? A jeśli
tak, to jak długo?
Ta nienawiść okazywana Ameryce i Żydom / Izraelowi powinna
zastanowić również państwa europejskie. Bowiem nie ulega
wątpliwości, że państwa europejskie są postrzegane jako
sojusznicy Ameryki i Izraela, co może wikłać Europę w
konflikt amerykańsko-żydowski z krajami Trzeciego Świata.
Tym bardziej więc Europa powinna dążyć do pokojowego i
naprawdę sprawiedliwego rozwiązania konfliktu
palestyńsko-żydowskiego i do traktowania rasizmu żydowskiego
tak jak traktuje się rasistowską politykę rządów innych
państw. Europa we własnym interesie powinna, nie zrywając
więzów polityczno-gospodarczych z Ameryką i z Izraelem,
zdecydowanie odcinać się od imperialistycznej i
rasistowskiej polityki obu tych państw. A zresztą, być może,
już niedługo Europa stanie się częścią Azji. Przecież
niedawno temu w dzienniku “The Age” pisano, że w 2050 roku
ponad połowę ludności Wielkiej Brytanii stanowić będą
Azjaci. Czy azjatycko-europejska Wielka Brytania i zapewne
cała Europa będą nadal sojusznikami USA i Izraela?!
Durban jest jednak przede wszystkim ostrzeżeniem dla Izraela
i Żydów. Nawet w 1975 roku nie spotkał ich taki moralny cios
jak teraz, w Durbanie. Nie tylko została obnażona prawda o
żydowskim rasizmie, nie tylko syjonizm został uznany za
ideologię rasistowską, ale sam Izrael został uznany za
państwo rasistowskie i apartheidu. Oznacza to, że ludzkość
nie chce i zapewne nigdy nie uzna Izrael za legalne państwo.
Nigdy dotychczas aż tak mocno nie zostało podważone prawo
Izraela do egzystencji. Problem polega na tym, że może
przyjść dzień, w którym Stany Zjednoczone, zagrożone wojną
światową, nie będą w stanie lub nie będą chciały pomóc
Izraelowi. Bo to nieprawda, że Amerykanie uwielbiają Żydów!
To tylko większość polityków amerykańskich, zależnych od
żydowskich donacji podczas wyborów, sympatyzuje z nimi. A
wtedy nawet izraelskie bomby atomowe okażą się bezużyteczne,
chyba że Żydzi izraelscy zdecydują się na zbiorowe
“harakiri” – zagładę od własnej broni atomowej. Takiego
tragicznego scenariusza dla Żydów nie można wykluczyć.
Izrael musi mieć prawo do istnienia
Nie ulega wątpliwości, że w Durbanie zakwestionowano prawo
Izraela do istnienia, że zostały tam rzucone w glebę ziarna
nowego żydowskiego holocaustu.
To prawda, że powstanie państwa Izrael na terenie Palestyny
było czwartą (po I wojnie światowej, II wojnie światowej i
komunizmie) największą zbrodnią przeciwko ludzkości w XX
wieku. Twórcy tego państwa powinni być sądzeni przez
międzynarodowy trybunał jako zbrodniarze. Bowiem
zadecydowano utworzenie drogą podboju i okupacji państwa
żydowskiego na terenach zamieszkałych od prawie 2000 lat
przez drugi (palestyński) naród, który teraz został skazany
na fizyczne wytępienie. Chyba tylko dlatego że, jak już
wspomniałem, Amerykanie sami zagarnęli ziemie Indian, a ich
prawie zupełnie wytępili, nie widzą nic złego w syjonizmie!
Naśladując syjonizm można by dzisiaj “wyrzucić do morza”
niejeden naród europejski. Np. Węgrzy zamieszkują obszar
obecnych Węgier dopiero od 1100 lat, podczas gdy Rosjanie
zamieszkują Krym zaledwie od 200 lat, a enklawę
kaliningradzką (Królewiec) tylko 56 lat. Zbrodnię powstania
Izraela można porównać do wypędzenia Polaków z Ziem
Wschodnich, a szczególnie ze Lwowa i Wilna. “Ojcami” tej
operacji w Jałcie byli Stalin, Churchill i Roosevelt.
Polaków wypędzono ze Lwowa i z Wilna w 1945 roku (z pomocą
wielu Żydów!!!), a Izrael powstał w 1948 roku. Od tego czasu
minęło ponad 50 lat. Dziś w tak kiedyś polskim Lwowie (to
doprawdy sadyzm historii, że miasto nie należy do Polski)
prawie nie ma Polaków, a w Izraelu mieszka 5 milionów Żydów.
Nie można jednej krzywdy “naprawiać” drugą krzywdą. Nie
można dziś wypędzić Ukraińców ze Lwowa, a Żydów z Izraela.
Każdemu z nas należy się własne państwo i dach nad głową.
Izrael ma dzisiaj prawo do istnienia i to prawo musi mieć
zagwarantowane przez całą ludzkość. Żydzi mogą to uzyskać i
uzyskają, jeśli natychmiast i bez żadnych warunków (może
poza gwarancjami militarnymi) wycofają się z całego (w 100%)
okupowanego przez nich od 1967 roku terytorium
palestyńskiego. Niech Żydzi przestaną obrażać inteligencję
nie-Żydów zakładając, że my nie wiemy, o co Żydom i rządom
izraelskim chodzi. Ludzie dobrze wiedzą, że rok temu
izraelski rząd premiera Baraka, którego przedstawia się w
filosemickich mas mediach w państwach anglosaskich jako
wspaniałomyślnego polityka żydowskiego, chciał z prezydentem
USA Clintonem wymusić na prezydencie Autonomii Palestyńskiej
Jaserze Arafacie zgodę na utworzenie kilkunastu małych
obszarowo i gęsto zaludnionych gett palestyńskich
(takie getta utworzyły dla Żydów hitlerowskie Niemcy),
oddzielonych od siebie obszarami zaanektowanymi przez Izrael
(zob. list żydowskiego działacza demokratycznego Normana
Rothfielda, “The Age” 28.8.2001), przyłączenia do Izraela
palestyńskiej części Jerozolimy (zamieszkałej przez 200 000
Palestyńczyków!), całkowitego odcięcia Palestyńczyków od
rzeki Jordan, całkowitego ekonomicznego uzależnienia od
Izraela (m.in. woda, elektryczność) i uczynienia na wieki z
Palestyńczyków niewolników żydowskich. Arafat na to nie
poszedł, gdyż na takie warunki nie zgodziłby się żaden
naród. Palestyńczycy chwycili za broń. Tak postąpiliby i
inni w podobnej sytuacji. Tę walkę i tych bojowników o
palestyńskie prawa narodowe – żołnierzy wolności i po prostu
o naturalne prawa każdego człowieka
przedstawia się światu jako terroryzm i terrorystów (czy
francuska Resistance i polscy AK-owcy walczący z Niemcami
byli także terrorystami?) i masowo się ich morduje, łamiąc
przy tym prawa międzynarodowe. Rząd Izraela stosuje wobec
Palestyńczyków np. zbiorową
odpowiedzialność i, wbrew konwencjom
międzynarodowym, dąży się do skrytobójczego wymordowania
wszystkich palestyńskich działaczy narodowych, aby móc
łatwiej znaleźć palestyńskiego Queslinga – zdrajcę, który
przyjmie żydowskie rozwiązanie kwestii palestyńskiej.
Ludzkość w Durbanie zaprotestowała przeciwko imperializmowi
i rasizmowi żydowskiemu. W końcowej rezolucji Konferencji
przeciw rasizmowi w Durbanie wyraźnie podkreślono prawo
Palestyńczyków do posiadania własnego – niepodległego i
suwerennego państwa (a nie gett czy nowych “bantustanów”,
które im chce “wspaniałomyślnie” zafundować Izrael z części
okupowanych przez siebie terytoriów palestyńskich). Nawet
73% Amerykanów popiera prawo Palestyńczyków do posiadania
własnego państwa (AJN 7.9.2001). I tylko od samych Żydów i
Białego Domu zależy, czy w Izraelu i Palestynie zapanuje
pokój, przez który Izrael uzyska moralną akceptację
ludzkości.
Konferencja w Durbanie niesie z sobą jeszcze jedno
niebezpieczeństwo, a mianowicie legalizację judeofobii,
nazywanej błędnie antysemityzmem.
Uważanie (zresztą słuszne) Izraela za państwo rasistowskie,
gdzie panuje segregacja rasowa, rzuca cień na wszystkich
Żydów. Nie ulega wątpliwości, że na świecie wzrośnie niechęć
do Żydów i zwykła judeofobia (antysemityzm), czyli też
rasizm. Tym niemniej, tak jak w każdym innym narodzie, także
wśród Żydów jest wielu porządnych i zasłużonych ludzi. I o
tym zawsze i wszędzie powinniśmy pamiętać.
Byłoby także nie w porządku, gdyby Durban zapoczątkował
negację antysemityzmu, zaprzeczanie jego istnienia i
minimalizowanie lub wręcz usprawiedliwianie wielowiekowego prawdziwego antysemityzmu.
Mimo, że sami Żydzi trywializują ten problem zalewając świat
fikcyjnym “antysemityzmem” i podłymi kłamstwami w rodzaju:
“Nazi Poland”, “Polish concentration camps” lub przez
zamienianie Niemców w jakichś tam “Nazis” lub w dobrych
wujaszków Szwejków, jak to czyni np. żydowska stronnicza
pisarka Lily Brett. Antysemityzm był faktem w życiu wielu
narodów (w tym także i polskiego) i nie wolno go
minimalizować i usprawiedliwiać, gdyż w ten sposób
rozgrzeszamy każde zło!
Wspaniały prezent dla Polaków
Ostatnie stwierdzenie nie zmienia faktu, że Durban dał
Polakom wspaniałą okazję do walki z żydowskimi
polakożercami. To właśnie ci ludzie zostali potępieni w
Durbanie, gdyż rzeczywiście są oni niczym innym jak
plugawymi rasistami!
Od dzisiaj każdemu polakożercy żydowskiemu możemy
przypomnieć rezolucje z Durbanu. Możemy, ale tylko ci,
którzy nigdy nie zawinili wobec Żydów, pluć im w pysk!
Jednak nie tędy prowadzi droga prawdziwego Polaka i
chrześcijanina do lepszej przyszłości. Naszym obowiązkiem
jest dążenie do, jeśli nie harmonijnego, to chociaż lepszego
współżycia polsko-żydowskiego. Tylko ta droga zapewni nam
pokój i odbierze rację bytu żydowskim rasistom antypolskim.
Nie ulega wątpliwości, że Durban już podciął żydowskie
polakożercze korzenie. Chodzi teraz o to, aby dobrze
wykorzystać możliwości, jakie Polsce i Polakom stworzył
Durban. Żydzi będą teraz potrzebować przyjaciół. A na tym
świecie nic nie ma za darmo. Mogą mieć nas za przyjaciół,
albo za jeszcze jednego – i to dość dużego – wroga.
Wykorzystać należy wreszcie fakt, że, jak się okazuje,
jesteśmy jedynymi dzisiaj
w Europie prawdziwymi przyjaciółmi Ameryki (potwierdziła to
niedawna wizyta prez. Busha w Polsce i towarzyszące jej
komentarze prasowe). Na razie Amerykanie biorą to “for
granted” (tak, jakby tak musiało być) – bez żadnej
konkretnej korzyści dla nas. A przecież to właśnie oni,
poproszeni przez nas (z daniem do zrozumienia, że na ich
pomoc liczymy), mogą “usadzić” polakożerców żydowskich i
zbliżyć nasze narody do siebie (a jest na czym budować
przyjaźń polsko-żydowską!). Czy któremuś z polityków
polskich czy urzędników MSZ przyszło to do głowy? Czy my
zawsze wszystkim i wszystko musimy robić i dawać bez
wzajemności? (bo do tego sprowadza się obecna polityka
polska!; np. Ukraina zatrzymała ukradziony nam przez Stalina
Lwów; rząd polski nie tylko że ten zabór uznał, ale także
pomaga Ukrainie politycznie i nie tylko; tymczasem Ukraińcy
nawet nie myślą o zwróceniu nam ukradzionego nam przez
Stalina Ossolineum!).
Niech Żydzi wybierają, czy chcą z nami pokoju czy nie, a
Polacy niech nie zaprzepaszczą takiej okazji,
jaką mają dzisiaj do porozumienia się z nimi.
Marian Kałuski
http://www.koreywo.com/Kaluski/Durban.htm