Pamiętajmy o Sabrze i Shatili
Masakra
Było to 28 lat temu – 16 września 1982 roku. Masakra tak
straszna, że ludzie, którzy o niej wiedzą, nie mogą jej
zapomnieć. Zdjęcia są makabrycznym przypomnieniem –
zwęglone, bezgłowe, nieprzyzwoicie zbezczeszczone zwłoki,
zapach gnijącego mięsa, jeszcze tak obrzydliwe dla tych,
którzy pamiętają ją, jak kiedy wzbraniali się przed nią te
wszystkie lata temu. Dla ofiar i garstki pozostałych przy
życiu był to 36-godzinny holokaust bez litości. To było
zamierzone, zaplanowane i nadzorowane. Ale do dnia
dzisiejszego zabójcy pozostają bezkarni.
Sceną tej rzezi były Sabra i Shatila – dwa palestyńskie
obozy dla uchodźców w Libanie. Pierwszy z nich już nie
istnieje, a drugi jest okropnym przypomnieniem bestialstwa
człowieka wobec mężczyzn, kobiet i dzieci – a dokładniej
bestialstwa Izraela, bestialstwa narodu, który wykonał
rozkaz Izraela i bestialstwa świata uważającego, że to nie
miało żadnego znaczenia. Byli tam międzynarodowi świadkowie
– lekarze, pielęgniarki, dziennikarze, którzy widzieli te
makabryczne sceny i próbowali powiedzieć o tym światu, ale
na próżno.
Każde z tych działań było wystarczająco barbarzyńskie, by
wywołać strach i wstręt. Było to ludzkie okrucieństwo w
najgorszym wydaniu i dr Ang Swee Chai była jego naocznym
świadkiem, kiedy pracowała dla Palestyńskiego Czerwonego
Półksiężyca przy umierających i rannych. To, co widziała,
było tak niewyobrażalne, że okrucieństwa popełnione muszą
być rozdzielone od siebie, by nawet zacząć pojmować ohydę
tej zbrodni.
Torturowani ludzie. Sczerniałe
zwłoki cuchnące pieczonym mięsem na skutek wstrząsów
elektrycznych, które wprawiały je w konwulsje zanim
zatrzymało się serce – elektryczne druty jeszcze zawiązane
wokół ich martwych kończyn.
Ludzie z wydłubanymi oczami. Nierozpoznawalne
z dziurami twarze, co spowodowało, że zapadli w ciemność
zanim, na szczęście, zakończyli swoje życie.
Zgwałcone kobiety. Nie raz –
lecz dwa, trzy, cztery razy – okropnie zbezczeszczone, nogi
bezwstydnie porozrywane, nawet nie przykryte ubraniem, by
zachowały godność w momencie śmierci.
Dzieci porozrywane dynamitem. Tak
wiele części ciała oderwanych od ich drobnych korpusów, że
było trudno zgadnąć, do kogo należały – tylko kupki
zakrwawionych kończyn pośród potarganych głów dzieci w
kałużach krwi.
Zamordowane rodziny. Krew,
krew i więcej krwi rozbryzganej na ścianach domów, w których
w szale zabijano siekierami całe rodziny, lub ułożone w
szeregu w celu dokonania uporządkowanej egzekucji.
Byli również dziennikarze, którzy przybyli po masakrze i
którzy mieli do opowiedzenia równie okropne historie, lecz
żadnej z nich nie umieszczono na pierwszych stronach gazet,
co spowodowałyby, że prawodawcy zażądaliby natychmiastowych
odpowiedzi. To, co zobaczyli, opisali w swoich artykułach, a
te zniknęły w archiwach do dzisiaj, ale nie są mniej
wstrząsające teraz. Świadectwa te muszą być przetrawione
indywidualnie jako systematyczne tortury i mord
indywidualnych, niewinnych istot ludzkich, a nie wrzucone do
jednego worka jako zbiorowa śmierć.
Kobiety zastrzelone w kuchni podczas gotowania. Bezgłowe
ciało dziecka w pieluszce leżące obok dwóch zmarłych kobiet.
Niemowlę, jego małe nóżki ociekające strugami krwi,
zastrzelone w plecy pojedynczym nabojem. Zamordowane
niemowlęta, ich ciała sczerniałe podczas rozkładu, rzucone
na sterty śmieci razem ze sprzętem izraelskich żołnierzy i
pustymi butelkami whisky. Wykastrowany starszy mężczyzna, z
grubą warstwą much na porozdzieranych wnętrznościach. Dzieci
z poderżniętymi gardłami. Sterty gnijących ciał spuchniętych
od gorąca – mali chłopcy, wszyscy zastrzeleni z bliska.
Najbardziej paraliżujące ze wszystkiego to wspomnienia
ocalałych, których przeżycia były tak szokujące, że mówienie
o nich musiało sprawiać niewyobrażalny ból. Jeden z nich,
Nohad Srour (35), powiedział:
„Niosłem moją roczną siostrę i krzyczała „Mama! Mama!” kiedy
nagle zamilkła. Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że jej mózg
wypadł mi na rękę. Spojrzałem na człowieka, który strzelał
do nas. Nigdy nie zapomnę jego twarzy. Potem poczułem dwa
pociski rozrywające mi bark i palec. Upadłem. Nie straciłem
przytomności, ale udawałem martwego”.
Statystyki odnośnie ofiar różnią się, ale nawet według
źródeł wojskowych Izraela, oficjalna liczba wynosiła 700, a
izraelski dziennikarz Amnon Kapeliouk podał liczbę 3,500.
Palestyński Czerwony Półksiężyc mówi o ponad 2,000.
Niezależnie od liczb, nie będą one i nie mogą złagodzić
tego, co było wyraźną zbrodnią przeciwko ludzkości.
Piętnaście lat później, Robert Fisk, dziennikarz, który
przybył tam jako jeden z pierwszych, powiedział:
„Gdyby Palestyńczycy zamordowali 2,000 Izraelczyków, to czy
ktoś mógłby mieć wątpliwości, że dzisiejszego ranka światowa
prasa i telewizja pamiętałyby ten ohydny czyn? A jednak w
tym tygodniu ani jeden amerykański dziennik – ani też
brytyjski – nawet nie wspomniały o rocznicy Sabra i
Shatila”.
Nie jest inaczej dwadzieścia osiem lat później.
Rozwój sytuacji
politycznej
To,
co się stało, musi być umiejscowione na tle Libanu, który
został napadnięty przez armię izraelską kilka miesięcy
wcześniej, prawdopodobnie w „odwecie” za próbę zabójstwa
ambasadora Izraela w Londynie 4 czerwca 1982 roku. Izrael
obwiniał za nią Organizację Wyzwolenia Palestyny (OWP)
Arafata, z siedzibą w Bejrucie. W rzeczywistości, była to
rywalizująca grupa bojowników pod przywództwem Abu Nidala.
Izrael chciał usunąć OWP z Libanu całkowicie i 6 czerwca
1982 roku Izrael rozpoczął druzgocący atak na libańską i
palestyńską ludność cywilną w południowej części Libanu.
Rząd Libanu podał liczbę zmarłych na 19.000 i około 30.000
rannych, ale te liczby są mało dokładne ze względu na masowe
groby i inne ciała utracone w gruzach.
1 września ustalono zawieszenie broni za pośrednictwem
amerykańskiego dyplomaty Philipa Habiba, a Arafat i jego
ludzie przekazali swoją broń i ewakuowano ich z Bejrutu z
gwarancją USA, że pozostała w obozach ludność cywilna będzie
chroniona przez międzynarodowe siły pokojowe. Tej gwarancji
nie dotrzymano i stworzona próżnia utorowała drogę do
okrucieństw, które nastąpiły później.
Wkrótce po wycofaniu się sił pokojowych, ówczesny izraelski
minister obrony Ariel Szaron zdecydował wykorzenić około
„2,000 terrorystów”, którzy, jak twierdził, jeszcze ukrywali
się w obozach dla uchodźców Sabra i Shatila. Po dokładnym
otoczeniu obozów czołgami i żołnierzami, Szaron nakazał
ostrzeliwanie obozów, trwające całe popołudnie i wieczór 15
września, pozostawiając „sprzątanie” obozów libańskiej
prawicowej chrześcijańskiej milicji znanej pod nazwą
falangistów. Następnego dnia falangiści, uzbrojeni i
wyszkoleni przez izraelską armię, weszli do obozów i
rozpoczęli masakrę bezbronnych cywilów, podczas gdy
izraelski gen. Jaron wraz ze swoimi żołnierzami obserwowali
ich działania. Bardziej groteskowo, armia izraelska
postarała się, by nie było przerwy w 36-godzinnym zabijaniu
i oświetlała teren racami, kiedy zapadła noc i zaciskała
kordon wokół obozów by upewnić się, że żaden z mieszkańców
obozów nie ucieknie przed zorganizowanym terrorem.
Dochodzenia, oskarżenia i bezkarność
Chociaż izraelska Komisja Śledcza Kahana nie uznała nikogo z
Izraelczyków winnym bezpośrednio, to stwierdziła, że Szaron
był „osobiście odpowiedzialny” za „nie wydanie odpowiedniego
rozkazu, by zapobiec lub zmniejszyć niebezpieczeństwo
masakry”, zanim wysłał falangistów do obozów. Komisja
zaleciła nieprzekonująco, by premier rozważył usunięcie go
ze stanowiska. Szaron podał się do dymisji, ale został
ministrem bez teki i dołączył do dwóch parlamentarnych
komisji – obrony i spraw libańskich. Nie ma wątpliwości, jak
zauważył Chomsky, „że śledztwo nie było wobec osób, które
miały ponieść uszczerbek na rzecz prawdy i uczciwości „,
lecz z pewnością zyskało wsparcie dla Izraela w amerykańskim
Kongresie i wśród opinii publicznej. To Międzynarodowa
Komisja Śledcza pod kierownictwem Seana Mac Bride’a doszła
do wniosku, że „bezpośrednio odpowiedzialnym” był Izrael,
gdyż obozy podlegały jego jurysdykcji jako siły okupacyjnej.
Ale pomimo tego, że ONZ opisała tę ohydną operację jako
„zbrodniczą masakrę” i uznała ją za akt ludobójstwa, nikt
nie został postawiony przed sądem.
Dopiero w 2001 roku w Belgii wszczęto proces przez ocalałych
z masakry i krewnych ofiar przeciwko Szaronowi opierając się
na jego bezpośredniej odpowiedzialności. Jednak sąd nie
zezwolił na „powszechną jurysdykcję” – zasadę, która miała
zlikwidować bezpieczne schronienie dla zbrodniarzy wojennych
i pozwolić na wszczynanie procesów w różnych państwach.
Proces wygrano poprzez apelację i pozwolono na jego
kontynuację, ale bez Szarona, który wówczas był premierem
Izraela i posiadał immunitet. Wmieszanie się USA
doprowadziło do zlikwidowania przez parlament belgijski
powszechnej jurysdykcji i do czasu powstania w następnym
roku Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze sprawców
masakry w Sabra i Shatila nie można już było ścigać,
ponieważ zakres jego obowiązków nie pozwalał na
rozpatrywanie spraw zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko
ludzkości czy ludobójstwa sprzed daty 1 lipca 2002 roku. Ani
Sharon, ani ci, którzy dokonali masakry, nigdy nie zostali
ukarani za straszliwe zbrodnie.
Szerszy obraz
Okres jaki upłynął od czasu, kiedy dokonano tych czynów, nie
powinien być przeszkodą w ujawnieniu prawdy. Po ponad 60
latach od nazistowskich zbrodni wobec Żydów w Europie świat
wciąż opłakuje i wspomina i stawia pomniki i buduje muzea
dla upamiętniania holokaustu. Jak to się robi, dla kogo oraz
jak wielkiej liczby dotyczy, nie czyni zbrodni mniej lub
bardziej haniebnymi. Nigdy nie można ich usprawiedliwiać
nawet uzasadnieniem siły jednego państwa, że inni powinni
być ukarani, lub, co gorsza, są po prostu gorszymi lub
bezwartościowymi ludźmi. To powinno doprowadzić nas
wszystkich do pytania, według czyjego osądu podejmowane są
takie decyzje i jak w ogóle możemy usprawiedliwiać tego
rodzaju zbrodnie?
Zbrodnie popełnione w obozach Sabra i Shatila należy
umieścić w kontekście trwającego ludobójstwa palestyńskiego
narodu. Raport MacBride’a ujawnił, że te zbrodnie „nie były
sprzeczne z szerszymi intencjami Izraela, by zniszczyć
polityczną wolę i tożsamość kulturową Palestyńczyków”. Od
czasu masakry w Deir Yassin i innych z 1948 roku, ci, którzy
przeżyli, dołączyli do setek tysięcy Palestyńczyków, którzy
zbiegli przed litanią masakr popełnionych w latach 1953,
1967, inwazją Libanu w 1982 roku, masakrą w Jeninie w 2002
roku, oraz najnowszą zbrodnią z 2008/2009 r. dokonaną na
mieszkańcach Gazy. W ten sposób ofiary i ci, którzy przeżyli
zbrodnie w Sabra i Shatila zgromadzili się w nieustającej
nakbie zamordowanych, wypędzonych, bezdomnych i odrzuconych
– programie czystek etnicznych dokonanych według
syjonistycznego planu, by ostatecznie i na zawsze unicestwić
społeczność palestyńską i jej naród.
To dlatego powinniśmy pamiętać o Sabrze i Shatili 28 lat
później.
Sonja Karkar – 16.09.2010, tłumaczenie Ola Gordon
*Sonja Karkar – redaktor Australijczyków za Palestyną
(Australians for Palestine)
Źródło: http://australiansforpalestine.com/29820