Terroryzm à la Izrael czyli „Tragedia USS Liberty”
Dr Dariusz Ratajczak
Czerwiec
1967 roku, Bliski Wschód. Wojna sześciodniowa. Armia
izraelska gromi Egipcjan i Jordańczyków oraz przygotowuje
się do rozprawy z Syrią. Typowy ,,blitzkrieg”. W jego cieniu
rozgrywa się jeszcze jeden dramat – dzisiaj niemal
zapomniany, zjedzony przez mole historii. Przypomnijmy go w
imię prawdy i w zgodzie z naszą nieugiętą postawą wobec
terroryzmu. Również tego najnikczemniejszego – państwowego.
W dniu 8 czerwca 1967 r. należący do VI Floty ,,U.S.S.
Liberty” wykonywał rutynowy rejs na Morzu Śródziemnym. Ta
supernowoczesna jednostka, wyposażona w specjalistyczny
sprzęt zwiadowczy, była właściwie nieuzbrojona. 300 osobowa
załoga dysponowała jedynie lekkimi karabinami maszynowymi.
Na morzu panowały niemal idealne warunki. Stała bryza
podkreślała walory flagi amerykańskiej. Naprawdę nie można
było jej nie zauważyć. Zresztą tożsamość okrętu potwierdzał
stosowny, wykonany dużymi literami, napis na rufie.
O godzinie 6 rano, gdy ,,Liberty” znajdował się kilkanaście
mil na zachód od Półwyspu Synajskiego, uwagę załogi przykuł
izraelski samolot wolno okrążający jednostkę. Czynność tę,
ujętą w schemat: obserwacja – odlot, wykonywał wielokrotnie.
Cztery godziny później na niebie pojawiły się 2 odrzutowce
uzbrojone w rakiety. Trzykrotnie okrążyły ,,Liberty” i
rozpłynęły się w przestworzach. Marynarze wyraźnie widzieli
,,Gwiazdy Dawida” wymalowane na kadłubach. Jeden z
powietrznych obserwatorów pojawiał się w pobliżu ,,Liberty”
przez 2 godziny.
O godzinie 14. rozpętało się piekło. Nadlatujące 3
izraelskie ,,Mirage” zniszczyły antenę statku, a
towarzyszące im myśliwce bombardujące ,,Mystere” zrzuciły
napalm na mostek i pokład. Atak kontynuowano przez 20 minut.
W jego wyniku ,,U.S.S. Liberty” wyglądał jak pływający ser
szwajcarski. Naliczono 821 dziur po bokach i w pokładzie, z
tego więcej niż 100 było smętną pamiątką po rakietach.
Gdy samoloty odleciały, do akcji przystąpiły 3 łodzie
torpedowe. Ich załogi wystrzeliły 5 torped. Jedna z nich
rozorała szeroką na 40 stóp dziurę w kadłubie, zabijając 25
amerykańskich marynarzy. ,,Liberty”, obecnie skrzyżowanie
szpitala z kostnicą, płonął i nabierał wody. Ranny w nogę,
ale twardo stojący na mostku dzielny potomek Celtów –
kapitan William L. Mc Gonagle, dał rozkaz do opuszczenia
statku. Spuszczono na wodę łodzie ratunkowe. Na próżno.
Izraelczycy celnym ogniem roznieśli je na strzępy. Podobnie
postąpiono z ostatnią łodzią, która jeszcze pozostawała na
pokładzie. Jak słusznie twierdził później podoficer z
,,Liberty”, Charles Rowley: ,,oni (Izraelczycy – DR) nie
chcieli, aby ktokolwiek przeżył”. Kilkanaście minut po
godzinie 3., po niemal 70-minutowej ogniowej nawałnicy,
strzały umilkły. Napastnicy odlecieli lub odpłynęli. Na
skutek terrorystycznego ataku zginęło 34, a zostało rannych
171 marynarzy.
Sytuacja ,,Liberty” była dramatyczna. Dryfująca jednostka
walczyła o przeżycie. Niestety, apele o pomoc (wysyłane
również tuż po rozpoczęciu izraelskiego ataku) nie
przynosiły efektu. A przecież myśliwce z ,,U.S.S. Saratoga”
już w kilkanaście minut po rozpoczęciu ostrzału były w
powietrzu z zadaniem ,,zniszczenia lub przepędzenia
atakujących”. Zawrócono je jednak do baz za aprobatą
prezydenta Lyndona Johnsona. Przyzwolenie na akcję
ratowniczą dano dopiero bezpośrednio po terrorystycznym
ataku, ale i ten rozkaz szybko odwołano. W tym samym bowiem
czasie rząd izraelski poinformował amerykańskiego dyplomatę
w Tel-Aviwie, że siły zbrojne Izraela ,,przez pomyłkę”
zaatakowały statek amerykański, biorąc go za… jednostkę
egipską. Wyrażono także stosowne ubolewania.
Prezydent Johnson z izraelskimi przeprosinami w kieszeni
zwlekał z decyzją co do losów ,,Liberty” (zapomniany,
amerykański wariant ,,Kurska”?!), a jego załoga na płonącym
pokładzie walczyła o życie rannych kolegów. Jedynym
ratunkiem w tych dramatycznych okolicznościach mógł się
okazać mały… sowiecki okręt wojenny. Pomocowej oferty ze
strony Rosjan wprawdzie nie przyjęto (wywiad!!!), ale ci,
jak na ludzi morza przystało, trwali w pogotowiu ,,w razie
potrzeby”. Amerykańska pomoc przyszła dopiero 15 godzin po
izraelskim ataku…
Jak już wspomniałem, ,,mataczenie” w sprawie ,,U.S.S.
Liberty” Waszyngton i Tel-Aviw rozpoczęły bezpośrednio po
zakończeniu ataku. Czynniki decyzyjne sojuszników zdawały
się mówić: ,,ciszej nad tą trumną – to był wypadek; zresztą
Izraelczycy przeprosili”. Pentagon wszczął wprawdzie
oficjalne dochodzenie, ale jego wyniki, przedstawione przez
admirała Isaaca Kidd, delikatnie pisząc rozmijały się z
prawdą. Admirał nie zauważył bowiem, że statek był pod
lotniczym nadzorem Izraelczyków przez kilka godzin przed
atakiem oraz że podczas poprzedzającej zdarzenie doby Izrael
kilkakrotnie ostrzegał Stany Zjednoczone, by przemieściły
,,Liberty”. Kidd nadto błędnie założył, że atak trwał… 6
minut i ustał w momencie, gdy izraelskie łodzie torpedowe
zauważyły amerykańską flagę. Nie zwrócił również uwagi na
użycie przez napastników napalmu i ostrzelanie łodzi
ratunkowych.
Kidd w swym łgarstwie nie musiał się specjalnie wysilać.
Większość Amerykanów, tak czułych na krzywdy ,,naszych
chłopców”, tym razem kupiła przedstawioną wersję wydarzeń
,,w ciemno”. Euforia po zwycięstwie nad brudnymi (z
definicji) i lewicującymi Arabami była zbyt wielka, by
zaprzątać sobie głowę ,,Liberty”.
Znalazł się jednak człowiek, który postanowił rzecz całą
przebadać. Był nim James M. Ennes junior, oficer (ranny w
czasie ataku) z ,,Liberty”. Udało mu się zebrać relacje
kolegów – marynarzy oraz dotrzeć do raportu C.I.A., który po
9 latach przestał być ,,top secret”. W rezultacie
opublikował w 1980 r. książkę ,,Assault on the Liberty”, w
której obalił oficjalną wersję wydarzeń.
Pomijając opisywane wyżej sprawy związane z identyfikacją
statku (pomylenie podczas dobrej pogody właściwie
oznakowanej jednostki amerykańskiej ze statkiem egipskim
zakrawało na kpinę; to tak jakby pomylić Biały Dom z
Kremlem), Ennes podał nowe, szokujące szczegóły. Okazało
się, że raport C.I.A. wskazywał na Mosze Dajana jako oficera
osobiście odpowiedzialnego za atak na ,,Liberty”. Podług
dokumentu Dajan wydał rozkaz pomimo protestów innego
izraelskiego generała, który powiedział: ,,to jest czyste
morderstwo”.
Koncentrując się natomiast na motywach ataku autor
stwierdził, że Izraelczycy zdecydowali się zniszczyć statek,
ponieważ obawiali się, że jego czułe urządzenia mogłyby
wykryć izraelskie plany inwazji syryjskich Wzgórz Golan.
Przypomnę tylko, że 8 czerwca 1967 r. Egipt i Jordania były
już praktycznie pokonane, natomiast Syria stawiała
zaskakująco twardy opór. Izraelczycy ruszyli do natarcia na
tym froncie już po wyeliminowaniu ,,Liberty”…
Książka Ennesa, chociaż chwalona w kilku specjalistycznych
recenzjach, napotkała ogromne trudności na rynku
wydawniczym. Autora stłamsiła przede wszystkim wszechpotężna
,,Liga Antydefamacyjna B’nai B’rith”. Okrzyknięto go
antysemitą i zamknięto w żelaznej puszce. Cóż, nie on
pierwszy – nie ostatni.
Przerażająca zaś ,,wyższość” kłamstwa nad prawdą polega na
tym, że do dnia dzisiejszego Waszyngton akceptuje izraelski
punkt widzenia: ,,to była pomyłka”. Widocznie są lepsi i
gorsi terroryści. Słuszni i niesłuszni. A tak w ogóle i raz
jeszcze: ,,ciszej nad tą trumną”.
Za: koreywo.com/Ratajczak/tragedia__uss_liberty.htm
USS Liberty Memorial website
whatreallyhappened.com/WRHARTICLES/ussliberty.html