Norman Finkelstein: Izraelskie Abu Ghraib
Robota adwokata – zwłaszcza, gdy reprezentuje klienta
winnego zarzucanych mu czynów – polega na tym, by wszelkimi
prawnymi środkami uniemożliwić wyjście na jaw „całej
prawdy”.
Alan M. Dershowitz, Najlepsza obrona
Organizacje
praw człowieka obszernie udokumentowały systematyczne
torturowanie przez Izrael palestyńskich aresztantów. Jak
donosi Amnesty International, „od 1967
roku izraelskie służby bezpieczeństwa na Terytoriach
Okupowanych rutynowo torturują podejrzanych politycznie
Palestyńczyków”. Jakkolwiek
oskarżenia o tortury pojawiały się od samego początku
okupacji, temat wzbudził szersze zainteresowanie po tym, jak
w 1977 roku London Sunday Times opublikował
wyniki szczegółowego i rzetelnie przeprowadzonego śledztwa
dziennikarskiego. Pięciomiesięczne dochodzenie wykazało, że „izraelscy
przesłuchujący z zasady znęcają się nad arabskimi więźniami,
często stosując przy tym tortury” – i
dzieje się tak „przez całe 10 lat izraelskiej okupacji”.
Szczegółowa lista tortur zawiera następujące pozycje:
„Więźniom często nakłada się na głowy kaptury, zawiązuje
oczy, przez długi czas trzyma się ich powieszonych za
nadgarstki. Wielu jest poniżanych seksualnie. Innych razi
się prądem. Przynajmniej jeden ośrodek zatrzymań ma (bądź
miał) specjalnie zaprojektowaną «szafkę», z podstawą w
kształcie kwadratu o boku dwóch stóp i wysokości pięciu
stóp, z ćwiekami do betonu umocowanymi w podłodze”. Times opublikował
później odpowiedź Izraela na te zarzuty, jak również swoją
miażdżącą, wypunktowaną replikę.
Po publikacji Timesa maltretowanie
i torturowanie palestyńskich aresztantów potwierdziły
liczne agencje rządowe i pozarządowe, w tym Departament
Stanu USA, Szwajcarska Liga Praw Człowieka, Międzynarodowa
Liga Praw Człowieka, Międzynarodowy Związek Prawników
Katolickich, amerykańska Krajowa Gildia Prawnicza, oraz
Amnesty International, jak również prasa międzynarodowa (w
tym izraelska i amerykańska). Liczba przypadków
maltretowania i tortur nieco się zmniejszyła w czasie, gdy
premierem był Menachem Begin (1977-83), w rezultacie
wprowadzenia przezeń (najwyraźniej w reakcji na materiały
opublikowane w Timesie) ograniczeń
w stosowaniu tego typu środków przez izraelskich
przesłuchujących. Jednak w 1984 roku – wkrótce po
rezygnacji Begina – organizacje praw człowieka zaczęły
donosić o ponownej eskalacji zjawiska. W swoim wpływowym
studium Tortury w latach osiemdziesiątych, Amnesty
International relacjonowało, że „wciąż otrzymuje
doniesienia na temat maltretowania” w izraelskich
więzieniach: „Częstotliwość i spójność tych doniesień
wskazuje, że niektórym Palestyńczykom z Okupowanych
Terytoriów, aresztowanym ze względów bezpieczeństwa (…),
nakładano na głowy kaptury, skuwano ich kajdankami, kilka
dni z rzędu zmuszano do wielogodzinnego stania bez ruchu,
rozebranych do naga polewano zimnymi prysznicami lub na
długi czas ustawiano przed wentylatorami z nawiewem zimnego
powietrza. Zatrzymanych pozbawiano także pożywienia, snu,
urządzeń sanitarnych i opieki medycznej; upokarzano ich i
obrażano, grożono zarówno im osobiście, jak i żeńskim
członkom ich rodzin”. W raporcie wspomniano też o
„szczegółowych opisach przypadków, gdy pojedynczy więźniowie
byli bici, często bardzo poważnie, podczas przesłuchań na
Terytoriach Okupowanych”. W jednym z takich przypadków
palestyński aresztant twierdził, że „mając głowę zakrytą
kapturem i skute ręce, a czasem będąc rozebranym do naga,
przez okres dwóch tygodni był bity po całym ciele, włącznie
z genitaliami, przy użyciu pałek i pięści. Wielokrotnie bito
go też po głowie i uderzano nią o ścianę, powodując
obrażenia wymagające interwencji medycznej”. Opublikowany w
tym samym roku raport al-Haq donosił o podobnych technikach
przesłuchań, jak również o seksualnym upokarzaniu i innych
osobistych formach poniżania, o których wcześniej pisano w Sunday
Timesie.
Z początkiem pierwszej intifady w grudniu 1987 roku zaczęły
się mnożyć raporty donoszące o torturowaniu palestyńskich
więźniów przez Izraelczyków. W raportach rocznych,
dotyczących lat 1988 i 1989, al-Haq przedstawiło szczegółowe
analizy izraelskich praktyk wykorzystujących tortury, zaś
Amnesty International donosiło, że „tysiące Palestyńczyków
znajdujących się w rękach sił izraelskich było bitych,
torturowanych bądź maltretowanych w ośrodkach zatrzymań”, co
wiązało się z „biciem w różne części ciała, zakrywaniem
głowy kapturem, długim staniem, pozbawieniem snu,
przetrzymywaniem w celach wielkości trumny”. Kiedy
doniesienia o torturach pojawiły się w prasie izraelskiej,
od razu powstały organizacje praw człowieka, takie jak
Społeczny Komitet przeciwko Torturom, mające za cel
naświetlać tego rodzaju praktyki. Przełomowy raport,
opublikowany w marcu 1991 roku przez B’Tselem stwierdzał, że „formy
maltretowania wyczerpujące uznane definicje tortur są
powszechnie i rutynowo stosowane przez agentów Szin Bet
[Generalnej Służby Bezpieczeństwa]”, oraz
że „blisko 50% przesłuchań kończy się
bez wniesienia oskarżenia lub podjęcia jakichkolwiek innych
kroków przeciwko zatrzymanemu”. Wkrótce
potem główne organizacje praw człowieka opublikowały
opracowania o niemal identycznej wymowie.
B’Tselem, Przesłuchania
Palestyńczyków podczas intifady: złe traktowanie,
„umiarkowana presja fizyczna” czy tortury? Jerozolima
1991, ss. 43-59
Techniki przesłuchań
„Szafa"
„Szafa” i
„lodówka”
Podczas przesłuchania
podejrzanych przetrzymuje się w odosobnieniu w tzw. „Tzinok”
(izolatce) (…) oraz w dwóch innych znacznie mniejszych
celach:
Szafa. To
bardzo mała cela, w niektórych więzieniach ma ona rozmiary
metr na metr, w niektórych jeszcze mniejsze, bardzo ciemna i
niemal całkowicie zabudowana. Powietrze dochodzi jedynie
przez małą szparę w drzwiach lub suficie. Aresztanci
przetrzymywani są w szafach przez długie godziny, czasem
związani i zakapturzeni. Niektóre szafy mają w środku
wmurowany kamienny stopień tak, że uwięzieni mogą tam
jedynie siedzieć. W innych szafach nie można w ogóle usiąść
ani się położyć i zatrzymani, nie mając innego wyjścia,
muszą cały czas stać.
Lodówka. To
cela wielkości szafy. Także jest w niej ciemno, a dodatkowo
panują skrajnie niskie temperatury. Nie słyszeliśmy o użyciu
lodówek na Zachodnim Brzegu, ale każdy jeden rozmówca,
którego przetrzymywano w Głównym Więzieniu w Gazie
stwierdzał, że był przetrzymywany w celi lodówkowej.
Standardowa procedura przesłuchań w Gazie to naprzemienne
bicie i pakowanie do lodówki.
Krępowanie
kończyn („al-Szabah”)
Krępowanie kończyn to
najczęstszy przypadek, o którym donoszą wszyscy rozmówcy.
Wszyscy oni bez wyjątku byli związani przez długie godziny
przed i pomiędzy przesłuchaniami. Standardowa forma
przyjęcia do więzienia polega na wielogodzinnym
przetrzymywaniu aresztanta związanego, bez wody i
pożywienia, czasem na zewnątrz, niezależnie od pogody. Jest
to sposób na wstępne „przygotowanie” zatrzymanego.
Szczególna technika znana jako .,al-Szabah” to standard w
każdym ośrodku przesłuchań. Żołnierze, policjanci bądź
służba więzienna związują ręce oskarżonego z tyłu i nad
głową. W większości ośrodków skrępowane ręce przywiązuje
się dodatkowo do rur bądź prętów osadzonych w ścianie.
Dłonie wywindowane są z reguły tak wysoko, że jednostce
trudno jest ustać na własnych nogach, które także są
skrępowane. Dodatkowo więzień ma zwykle zawiązane oczy bądź
głowę zakrytą kapturem. „Al-Szabah” trwa 5-6 godzin pomiędzy
sesjami przesłuchań, lub przez 12 godzin w nocy.
„Banan”
,,Banan”
Większość naszych
rozmówców donosiła, że w toku śledztwa byli skrępowani,
podczas gdy przesłuchujący znęcali się nad nimi fizycznie.
Szczególnie brutalną metodą jest tzw. „banan”, czyli sposób
krępowania przyjęty w Strefie Gazy, jak również w większości
ośrodków na Zachodnim Brzegu. Są dwie metody określane tym
mianem. Jedna polega na przywiązaniu nóg podejrzanego do
przednich nóg taboretu, a następnie przywiązaniu jego rąk
do tylnych nóg taboretu. Druga polega na przywiązaniu dłoni
aresztanta do jego nóg w taki sposób, że całe jego ciało
jest wygięte w łuk. Tak skrępowane ciało przyjmuje kształt
banana, będąc wystawionym i podatnym na ciosy
przesłuchujących.
Bicie
Spośród 41 naszych
rozmówców tylko jeden (dziennikarz) nie był bity. Wszyscy
pozostali byli rutynowo bici podczas przesłuchania.
Przesłuchujący używali przy tym pięści, pałek, butów i
jakichkolwiek innych narzędzi znajdujących się pod ręką,
takich jak elektryczny czajnik czy gałąź drzewa. W [ośrodku
zatrzymań] Dahariya, trzech z naszych rozmówców bito
metalowym prętem w kształcie śruby, pokrytym plastikiem. W
Ośrodku Zatrzymań Szati (w Gazie) do bicia używano
plastikowej pałki, długiej na ok. 30-40 cm.
Przesłuchujący biją
podejrzanych po twarzy, klatce piersiowej, jądrach, brzuchu
– praktycznie po wszystkich częściach ciała. W trakcie
bicia uderza się czasem głową aresztanta o ścianę bądź
podłogę i kopie się go po nogach.
W tym okresie Alan Dershowitz co najmniej dwa razy włączył
się osobiście do debaty na temat maltretowania i
torturowania palestyńskich aresztantów. Zanim się temu
przyjrzymy, warto jednak wspomnieć o jednej z
najwcześniejszych interwencji Dershowitza dotyczących
palestyńskiej kwestii praw człowieka, która to interwencja
jest zwiastunem wszystkich jego późniejszych wystąpień. W
tych trzech przypadkach (dwa z nich to przesłuchania przed
sądem) Dershowitz wprost dążył do tego, by odmówić praw
człowieka osobom, które ich najbardziej potrzebują.
Interwencje te ilustrują zarówno jego wieloletnie
doświadczenie jako fałszerza historii konfliktu
izraelsko-palestyńskiego, jak również nadużywanie przezeń
pozycji akademickiej i reputacji obrońcy swobód
obywatelskich dla niecnych celów.
Sprawa Fouzi’ego El-Asmara. Fouzi
El-Asmar, palestyński obywatel Izraela, poeta wypowiadający
się krytycznie na temat izraelskiego traktowania
Palestyńczyków, został poddany aresztowi administracyjnemu
w 1969 roku. [Areszt administracyjny
wydawany jest na podstawie decyzji administracyjnej, a nie
sądowej. Osobie aresztowanej nie przedstawia się konkretnych
zarzutów, nie ma też ustalonego maksymalnego czasu aresztu –
po upływie danego okresu, areszt może być przedłużony na
okres kolejny – przyp. tłum.] Został
uwolniony 15 miesięcy później, po publicznej kampanii
toczonej w Izraelu (m.in. przez Uri’ego Avnery, redaktora
popularnego magazynu Ha-Olam ha-Zeh, wespół
ze znanym izraelskim politykiem prawicowym i izraelską Ligą
na rzecz Praw Człowieka i Obywatela), jak również za granicą
(m.in. przez Amnesty International, które zainicjowało akcję
pisania listów w jego sprawie). Po uwolnieniu z aresztu
administracyjnego El-Asmar przez kolejny rok miał zakaz
opuszczania miasta Lydda. Później zaproszony został na
wykłady do Stanów Zjednoczonych, gdzie zdecydował się
pozostać, nie zrzekając się przy tym izraelskiego
paszportu”. Kiedy El-Asmar przebywał jeszcze w areszcie
administracyjnym, odwiedził go Alan Dershowitz. Po tej
wizycie Dershowitz napisał długi artykuł, w którym – na
podstawie dowodów przedstawionych mu przez izraelski wywiad
utrzymujący, że El-Asmar stał na czele komanda śmierci –
stwierdzał: „Osobiście jestem przekonany, (…) że Fawzi
al-Asmar jest przywódcą grupy
terrorystycznej”. Artykuł Dershowitza został po raz pierwszy
opublikowany w magazynie Commentary, po
czym jego znacząco zrewidowana wersja ukazała się w Israel
Yearbook on Humań Rights, w zbiorze esejów
wydanych przez amerykańskich „demokratycznych socjalistów”,
oraz jako pamflet rozdawany wszędzie tam, gdzie swoje
amerykańskie przemówienia wygłaszał El-Asmar. Po pierwszym
ukazaniu się artykułu Commentary zamieścił
repliki ze strony El-Asmara oraz dwóch izraelskich Żydów.
Przykładowo, Dershowitz twierdził z początku, że ojciec
El-Asmara „nawiązawszy nielegalne kontakty z rządem
arabskim, miał kłopoty z władzami nawet przed Wojną
Sześciodniową”. W swej replice El-Asmar napisał: „Wszystkie
uwagi p. Dershowitza nt. mojego ojca to wierutne kłamstwa.
Najlepszym dowodem niech będzie fakt, że przez trzydzieści
lat mój ojciec był urzędnikiem w służbie cywilnej, z czego
długi czas pod rządami izraelskimi. Gdyby kiedykolwiek
uznano go za winnego «nawiązania nielegalnych kontaktów z
rządem arabskim», zostałby natychmiast wyrzucony ze swego
stanowiska”. W zmodyfikowanej wersji artykułu Dershowitza
oskarżenie to po prostu znikło. Podobnie w oryginalnym
artykule Dershowitz określił „Felicję Langer, żydowską
komunistkę” jako prawnika El-Asmara. Zarówno w odpowiedzi ze
strony Langer, jak i El-Asmara stanowczo podkreślono, że nie była
ona jego prawnikiem. Także i to twierdzenie zostało po cichu
usunięte z drugiej wersji. Natomiast we wszystkich wersjach
artykułu Dershowitza znajdowało się zapewnienie, że „w
każdym przypadku, gdy tylko byłem w stanie, osobiście
sprawdzałem detale u niezależnych źródeł”. Mimo tych
zapewnień nie tylko nie zadał on sobie trudu, by
skonsultować oskarżenia izraelskiego wywiadu z prawnikiem
El-Asmara, ale nawet nie wiedział on, kto
jest prawnikiem Palestyńczyka. Wobec
prośby o wyjaśnienie, dlaczego EI-Asmar został zwolniony z
administracyjnego aresztu, skoro był przywódcą terrorystów,
Dershowitz brnął dalej, twierdząc: „Taka jest polityka
Izraela, że po upływie określonego czasu z aresztu
administracyjnego zwalniany jest każdy – niezależnie od
tego, jak bardzo mógłby być niebezpieczny”. Zaprawdę
niezwykły to kraj, który uwalnia przywódcę terrorystycznego
komanda śmierci; i zaprawdę niezwykły to obrońca swobód
obywatelskich, który taką wiarę pokłada w słowach państwowej
agencji wywiadowczej. Po tym, jak El-Asmar osiadł za
granicą (do czego izraelskie służby bezpieczeństwa
„zachęcały” go podczas uwięzienia), pozwolono mu bez
przeszkód podróżować po Izraelu i Terytoriach Okupowanych,
zaś w izraelskiej prasie od czasu do czasu można przeczytać
o nim przychylną wzmiankę. W obszernym szkicu
biograficznym, zamieszczonym w 1991 roku w dzienniku Ha’aretz przypomniano,
że El-Asmar został zwolniony z aresztu administracyjnego
spowodowanego „fałszywymi oskarżeniami o przynależność do
Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny”, oraz że „oskarżenia
[przeciwko niemu] nigdy nie zostały udowodnione i nigdy nic
wytoczono mu procesu”. Po zacytowaniu Dershowitza,
określającego El-Asmara jako „przywódcę terrorystów”,
dziennik ironicznie zauważył, że „izraelskie obawy przed
El-Asmarem najwyraźniej musiały się mocno skurczyć. Kiedy
sporadycznie przybywa on z wizytą, bezpieczniacy nie poddają
go już nawet rutynowemu przesłuchaniu, jakie jest udziałem
niemal każdego Araba wracającego do Izraela”. W tym samym
czasie, gdy Izraelczycy wykpiwali oskarżenia przeciwko
El-Asmarowi, Dershowitz z uporem maniaka utrzymywał, że
„Fouzi El-Asmar (…) odsiedział swoje w izraelskim ośrodku
zatrzymań, będąc osobą podejrzaną o organizację zamachów
terrorystycznych po tym, jak pewien jordański terrorysta
zidentyfikował go jako «bardzo aktywnego na polu sabotażu i
terroryzmu»”.
Sprawa Sami ‚ego Esmaila. W
grudniu 1977 roku władze izraelskie aresztowały na lotnisku
w Tel Awiwie palestyńskiego Amerykanina nazwiskiem Sami
Esmail. Był on w drodze na Zachodni Brzeg, aby odwiedzić
swego umierającego ojca. Oskarżony o terroryzm, został
skazany po podpisaniu przez siebie zeznania, które – jak
utrzymywał – zostało wymuszone. Wedle jego relacji był
rozbierany do naga i poniżany, pozbawiany snu,
przetrzymywany w odosobnieniu w maleńkiej celi, zmuszany do
wielogodzinnego stania w miejscu i trzymania nad głową
krzesła, obrzucany słownymi groźbami („Będziesz umierał
powoli (…). Zgnijesz w tej celi (…). Aresztujemy twoją
rodzinę”). Poddano go także przemocy fizycznej (uderzanie
pięścią, kopanie, policzkowanie, ciągnięcie za włosy). Jak
mówi, dopiero gdy wskutek wyczerpania i strachu zaczął
myśleć o samobójstwie, zgodził się dostarczyć obciążające
samego siebie zeznania. Jego prawnikiem była Felicia
Langer, dobrze znana izraelska obrończyni palestyńskich
aresztantów. Dershowitz i Monroe Friedman, jeszcze jeden
adwokat zainteresowany swobodami obywatelskimi, wysoko
ceniony za swoje „oryginalne i wpływowe prace z zakresu
etyki prawniczej”, w czerwcu 1978 roku napisali obszerny
artykuł do New York Timesa na
temat sprawy Esmaila. W swojej autobiografii z 1991
roku, zatytułowanej Hucpa, Dershowitz
tak oto opisuje ich wspólną interwencję:
W 1978 roku, wraz z jeszcze jednym profesorem prawa,
udaliśmy się do Izraela na prośbę grupy prawników
zajmujących się prawami człowieka, aby przyjrzeć się
bliżej oskarżeniom o tortury, podnoszonym przez
zwolenników arabskiego Amerykanina Sami’ego Esmaila,
którego sądzono w Izraelu za udział w szkoleniu
terrorystycznym w Libii, zorganizowanym przez Ludowy
Front Wyzwolenia Palestyny. Rozmawialiśmy zarówno z p.
Esmailem, jego prawnikami, jak i władzami izraelskimi.
Starannie zbadaliśmy każdy zarzut [o stosowanie tortur]
i doszliśmy do przekonania, że większość tych zarzutów
nie odpowiada prawdzie. Nie był on, jak utrzymywał,
przetrzymywany w izolacji, ale zarówno przed, jak i po
przyznaniu się przezeń do winy, odwiedzał go jego brat
jak również kilku przedstawicieli amerykańskiego
konsulatu. Nie było też żadnych dowodów na pozbawienie
snu czy tortury fizyczne.
Pomimo że w omawianym przypadku (jak w praktycznie każdym
przypadku odnoszącym się do przebiegu przesłuchania) nie da
się definitywnie potwierdzić wersji aresztowanego, relacja
tandemu Dershowitz-Freedman w Timesie (jak
również późniejszy opis w Hucpie) w
kilku istotnych szczegółach jest fałszywa – co można
wykazać. Stało się to jasne w 1989 roku, podczas
przesłuchania związanego z ekstradycją innego domniemanego
palestyńskiego terrorysty, na które Dershowitz i Freedman
zostali wezwani jako świadkowie-specjaliści (o czym teraz
trochę więcej).
Czy Esmail był trzymany w izolacji? W
swoim tekście w Timesie z
1978 roku, jak również w autobiografii z 1991 roku
Dershowitz stanowczo utrzymywał, że Esmail nigdy nie był
przetrzymywany w izolacji. Jednak podczas przesłuchania
przez adwokata strony przeciwnej w czasie procedury
ekstradycyjnej w 1989 roku, Dershowitz wprost przyznał, że
„z pewnością był pewien okres czasu, kiedy Sami Esmail
przetrzymywany był bez możliwości zobaczenia się ze swoim
prawnikiem, tak”, a owa izolacja była „dość poważną sprawą”.
Podobnie Freedman przyznał w toku przesłuchania, że Esmaila
poddano izolacji w „krytycznym okresie” i że „bez dwóch
zdań” on sam (Freedman) „byłby dość mocno poirytowany”,
gdyby któregoś z jego klientów potraktowano w taki sposób.
Czy Langer twierdziła, że zeznanie zostało
wymuszone? W Timesie, a
z początku także podczas przesłuchania ekstradycyjnego w
1989 roku Dershowitz i Freedman utrzymywali, że adwokat
obrony Felicia Langer „wcale nie twierdziła”, jakoby
zeznanie Esmaila zostało wymuszone, ani też „nie sugerowała,
że zeznanie to – w całości bądź w części – jest
niewiarygodne i powinno zostać odrzucone”. Jednak kiedy
podczas przesłuchania przedstawiono Dershowitzowi
niepodważalne dowody wprost zaprzeczające jego wcześniejszym
zapewnieniom, zmuszony był on przyznać, że Langer faktycznie twierdziła,
iż zeznanie Esmaila zostało wymuszone przez izraelskich
śledczych, którzy m.in. uciekali się do „bicia”. Podobnie
Freedman przyznał w toku przesłuchania ekstradycyjnego, że
Langer „nie wycofała swoich oskarżeń o maltretowanie
aresztanta”. W rzeczy samej twierdzenie, jakoby Langer nigdy
nie utrzymywała, iż zeznanie Esmaila zostało wymuszone,
jest absurdalne już na pierwszy rzut oka. W izraelskiej
procedurze sądowej adwokat obrony ma prawo domagać się
„procesu w procesie” (zwanego też „małym procesem”),
podważając wartość dowodową zeznań oskarżonego i
argumentując to faktem ich wymuszenia. Można sprawdzić w
aktach, że Langer domagała się „małego procesu” i że został
on przeprowadzony. Co prawda sąd odrzucił wersję
oskarżonego, ale jakby nie było, Langer musiała twierdzić, że
zeznanie zostało wymuszone, w przeciwnym bowiem razie nie
byłoby żadnego „małego procesu”. Jakkolwiek bardzo krytyczny
w stosunku do inklinacji politycznych Langer (była
komunistką), Dershowitz bardzo pochlebnie wypowiadał się o
jej profesjonalizmie. Opisywał ją jako „wyjątkowo zdolną
prawniczkę”, „pełną poświęcenia prawniczkę o doskonałej
reputacji, bardzo przywiązaną do swych prawniczych zasad.
Swoje sprawy prowadzi bardzo, bardzo dobrze, wręcz
podręcznikowo”; „Na sali sądowej nie zachowuje się jak
prawnik polityczny. Bardzo, bardzo mocno trzyma się reguł,
trzyma się sprawy. Świetnie zna precedensy”. Langer z kolei
na temat Dershowitza (i Freedmana) nie ma najlepszej
opinii, wspominając raczej o „wielkim kłamstwie” i
„wstrętnym kłamstwie”, wedle którego miała nigdy nie
twierdzić, że zeznania Esmaila były wymuszone. W
rzeczywistości przed swoim wystąpieniem w małym procesie,
wobec innego izraelskiego sędziego złożyła ona skargę o
maltretowanie Esmaila, zaś jej kopię przekazała ambasadzie
amerykańskiej. W liście skierowanym do niżej podpisanego
wyliczyła ona inne nadużycia Dershowitza, podsumowując:
„Myślę, że on nie wie, o czym mówi”.
[Osobista korespondencja z 13 marca 2004. Podczas gdy
Dershowitz i Freedman, co sami (choć niechętnie) przyznali,
w stronniczy sposób próbowali zdyskredytować Sami’ego
Esmaila, Langer odgrywała nieco inną rolę, która zasługuje
na wzmiankę. Zapytany podczas przesłuchania ekstradycyjnego
w 1989 r. o to, czy „uważał Felicję Langer za rzetelnego i
lojalnego adwokata”, Esmail odpowiedział: „W Felicii Langer
widziałem matkę. Mówię o tym z dumą. Niedawno urodziła mi
się córka, której dałem imię po Felicii Langer, aby wyrazić
moje uznanie i wdzięczność za uratowanie mi życia. Uważam ją
za drugą matkę w każdym sensie tego słowa”. W 1990 r. Langer
otrzymała Alternatywna Nagrodę Nobla za swą pracę na niwie
praw człowieka, zaś w 1998 r. znany izraelski tygodnik dla
kobiet YOU zaliczył ją w poczet 50 najważniejszych kobiet w
społeczeństwie izraelskim.]
Dershowitz i Freedman wykorzystali swój tekst w Timesie nie
tylko po to, by wykręcić główne wątki sprawy Emaila, ale
także w celu ogólnego zdyskredytowania zarzutów pod adresem
Izraela o maltretowanie i torturowanie palestyńskich
aresztantów. Na „oskarżenia o systematyczne stosowanie
tortur” oraz „pogwałcenie praw człowieka” należy, jak ujęli
to owi samozwańczy obrońcy swobód obywatelskich, „patrzeć z
dużą dożą sceptycyzmu” – nawet jeśli (a może właśnie
dlatego, że) władze izraelskie nie były w stanie odeprzeć
opublikowanego w London Sunday Times obszernego
materiału dowodowego, z którego wynikało, że od
początku okupacji izraelscy śledczy „rutynowo”
maltretowali i „często” torturowali arabskich więźniów. „Izraelski
system sprawiedliwości”, podsumowali w oparciu o osobistą
obserwację Dershowitz i Freedman, jest „jednym z najbardziej
cywilizowanych i wyrafinowanych na świecie”. Takie same
wrażenia mieli chyba amerykańscy komuniści obserwujący
sowieckie procesy w czasach czystki.
Sprawa Mahmouda El-Abed Ahmada. Swoją
interwencję w tej sprawie Dershowitz opisuje w Hucpie następująco:
Oskarżenie wytoczone przez Izrael przeciwko Sami’emu
Esmailowi w 1978 roku trafiło na wokandę amerykańskiego
sądu w 1989 roku. Palestyńczyk nazwiskiem Mahmoud Abed
Atta został przez rząd izraelski oskarżony o otwarcie
ognia z broni maszynowej do cywilnego autobusu jadącego
z Tel Awiwu do Jerozolimy, w wyniku czego zginął
kierowca, a rannych zostało kilku pasażerów. Gdy Atta
został aresztowany w Stanach Zjednoczonych, Izrael
wystąpił o jego ekstradycję. Sprzeciwiał się on temu
twierdząc, że w Izraelu byłby torturowany i bity –
podobnie jak wedle własnych relacji bity i torturowany
miał być Sami Esmail. Esmail, zwolniony przez Izrael po
odsiedzeniu krótkiego okresu w więzieniu, był koronnym
świadkiem Atty. Ja zostałem wezwany przez rząd Stanów
Zjednoczonych w charakterze świadka-eksperta, mającego
reprezentować Izrael wnioskujący o ekstradycję.
„Eksperckie” świadectwo Dershowitza skupiało się głównie na
izraelskich metodach przesłuchań. Należy mieć na uwadze, że
wszystko to mówił w roku 1989 – po publikacji London
Timesa z 1977 roku; po raportach
Amnesty International i al-Haq nt. maltretowania i
torturowania palestyńskich aresztantów z 1984 roku; wreszcie po rozpoczęciu
się pierwszej intifady w grudniu 1987 roku, kiedy
to według Amnesty International, B’Tselem oraz
innych organizacji praw człowieka, a także doniesień w
izraelskiej prasie, tysiące palestyńskich więźniów padło
ofiarą „tortur i maltretowania” ze strony izraelskich służb
bezpieczeństwa.
Oto fragmenty zeznania złożonego przez Dershowitza pod przysięgą:
- „Z moich
informacji wynika jednoznacznie, że izraelskie Generalne
Służby Bezpieczeństwa w celu uzyskania zeznań posługują się
przede wszystkim podstępem, opierającym się na zastraszeniu
i przekonaniu osoby przesłuchiwanej, że może ona być
poddana presji fizycznej (…). Najsurowsza metoda wydobywania
zeznań, zarówno na potrzeby procesu, jak i na potrzeby
bieżącej walki z terroryzmem, polega na przestraszeniu
przesłuchiwanego tak, aby uwierzył on, że jego sytuacja
będzie o wiele gorsza, niż to w rzeczywistości będzie miało
miejsce”. „Wszystkie moje źródła informacji kategorycznie
zaprzeczyły, by w rzeczywistości stosowano tortury w sensie
bezpośredniego użycia siły fizycznej, bezpośredniego
zadawania bólu celem wydobycia zeznań, ale że posługiwano
się wyłącznie groźbami i lękiem przed torturami (…)
- Faktyczne
stosowanie fizycznych tortur w sensie bezpośredniego
zadawania bólu w celu uzyskania zeznań bądź przyznania się
do winy jest i zawsze było zakazane zarówno przez prawo
izraelskie, jak i przez wewnętrzny regulamin Administracji
Generalnych Służb [sic, powinno
być: Generalnych Służb Bezpieczeństwa]”.
- „Od żadnego
prawnika ani profesora, z którymi rozmawiałem, nie
usłyszałem opinii, że tortury (w sensie, w jakim je tu
zdefiniowałem) są rzeczywiście stosowane; chodzi o
bezpośrednie zadawanie fizycznego bólu w celu uzyskania
zeznań bądź przyznania się do winy”.
- „Ludzie
Generalnych Służb dopuszczają się sporadycznie szturchania
i popychania, co jest obliczone… tzn. mam na myśli fizyczny
dotyk obliczony na wytworzenie w zatrzymanych wrażenia, że
jeśli idzie o ten fizyczny dotyk, to nie ma tu wyraźnej
granicy (…); nie tortura w sensie zadawania bólu dla samego
bólu (…), ale dla podtrzymania w osobie przesłuchiwanej
przekonania, że jeśli idzie o kontakt fizyczny gotowi są oni
posunąć się jeszcze dalej”.
Krótko mówiąc, „najsurowsze” środki, do jakich uciekają się
izraelscy śledczy, to według złożonego pod przysięga
zeznania Dershowitza „podstępy” połączone ze „sporadycznym
szturchaniem i popychaniem”, względnie „kontakt fizyczny”,
powodujący strach, ale nie ból. Po takim oddaniu izraelskich
metod śledczych i po zapewnieniu, że – wbrew jednoznacznej
opinii organizacji praw człowieka i innych niezależnych
badaczy – metody te nic mają charakteru tortur, Dershowitz
został zapytany przez przewodniczącego rozprawie sędziego,
czy w jego [Dershowitza] eksperckiej opinii metody te można
uznać za „niehumanitarne” traktowanie, skoro „osoba przez
długi okres czasu trzymana jest w izolacji, jest poniżana,
polewana zimnym prysznicem, okłamywana nt. tego, co
przydarzy jej się w przyszłości, straszona tak, żeby
uwierzyła, że będzie brutalnie potraktowana”. Dershowitz
odparł: „Nie mogę na to odpowiedzieć «tak»”. W swojej
autobiografii Dershowitz chwali się, że „sędzia, opierając
się na moim świadectwie stwierdził, że materiał
przedstawiony na przesłuchaniu ekstradycyjnym czynił mało
prawdopodobnymi obawy, iż Atta będzie torturowany”, oraz że
„wydano nakaz ekstradycji Atty do Izraela na proces”. Jeśli
nawet nie samo wystąpienie na przesłuchaniu, to w każdym
bądź razie ta przechwałka wywołałaby chyba rumieniec wstydu
nawet na twarzy zblazowanego stalinowskiego partyjniaka.
[Oficjalnie przewodniczący sędzia, Jack Weinstein, uznał
świadectwo Dershowitza jedynie w sprawach relatywnie
mniejszej wagi, takich jak to. że po ekstradycji ze Stanów
Zjednoczonych nie był torturowany przez Izrael John
Demjanjuk (oskarżony o zbrodnie wojenne Ukrainiec), oraz że
izraelski system więzienny jesi porównywalny z tym na
Zachodzie. Z drugiej strony Weinstein, co dobrze o nim
świadczy, odrzucił proponowane przez Dershowitza zawężone
ujęcie tortur i ich stosowania przez Izrael. Wprost
zaprzeczając twierdzeniu Dershowitza, jakoby tortury, czy
choćby niehumanitarne traktowanie, miały oznaczać jedynie
zadawanie fizycznego bólu, Weinstein stwierdził, iż
„Definiując dla naszych potrzeb tortury, jak również okrutne
i niezwyczajne kary, musimy mianem tym objąć groźby oraz
inne krzywdy psychiczne, włączając w nie także oszustwo
mające na celu doprowadzenie do rozpaczy”. Ponadto wbrew
zapewnieniom Dershowitza, że izraelskie techniki śledcze
obejmują wyłącznie „.podstępy” wywołujące nie tyle ból, co
strach, Weinstein bezpośrednio przytoczył wewnętrzny „raport
[amerykańskiego] Departamentu Stanu nt. przestrzegania praw
człowieka w Izraelu”, wedle którego „nie ustają doniesienia
o pobiciach podejrzanych i zatrzymanych, jak również o
brutalnym i poniżającym traktowaniu więźniów i
aresztantów”. Weinstein zezwolił na ekstradycję Atty głównie
dlatego, że Izrael w specjalnym liście do sądu „dal
formalne zapewnienie, że w razie ekstradycji oskarżony nie
zostanie poddany torturom ani innej formie niehumanitarnego
bądź poniżającego traktowania”.]
„Tortury – napisał ostatnio Alan Dershowitz – to podstawa
tyrańskich reżimów”. Według jego własnego osądu reżim
Izraela na Terytoriach Okupowanych należałoby zatem
zakwalifikować jako tyranię – gdyby nie to, że Dershowitz w Głosie
za Izraelem wciąż zaprzecza faktowi
torturowania przez Izrael palestyńskich aresztantów.
Poniższe podrozdziały, zatytułowane „Sporadyczne
nadużycia”, „Kłamstwa Amnesty”, „Lekkie tortury”, „Kłopoty
zdrowotne”, „Tykająca bomba”, „Podwójny standard” oraz
„Nigdy więcej tortur” ilustrują, w jaki sposób Dershowitz
usiłuje podważać udokumentowane oskarżenia ze strony
organizacji praw człowieka.
Sporadyczne nadużycia
We wrześniu 1999 roku Sąd Najwyższy Izraela wydał wyrok w
sprawie torturowania palestyńskich aresztantów. Na stronach
134-5 Głosu za Izraelem Dershowitz
pisze:
Przed tą decyzją izraelskie służby bezpieczeństwa
używały czasami środków
fizycznych, podobnych do stosowanych obecnie przez
władze amerykańskie przeciwko podejrzanym o terroryzm
(kursywa dodana).
Owe środki fizyczne określa on jako „zmodyfikowaną formę nie
zagrażających śmiercią tortur”. Zostawiając na boku te
eufemistyczne określenia tortur, organizacje praw człowieka
donosiły, że stosowanie ich przez Izrael nie było
sporadyczne, ale stanowiło standardowy sposób postępowania.
ROCZNY RAPORT AMNESTY INTERNATIONAL
1991 „Tysiące Palestyńczyków
dotkliwie pobito bądź w inny sposób torturowano lub
maltretowano”
1992 „Podczas przesłuchania
Palestyńczycy byli systematycznie torturowani bądź
maltretowani”
1993 „Podczas przesłuchania
Palestyńczycy byli systematycznie torturowani bądź
maltretowani”
1994 „Palestyńczycy byli
systematycznie torturowani bądź maltretowani podczas
przesłuchania”
1995 „Tortury i maltretowanie
podczas przesłuchań wciąż mają charakter systematyczny”
1996 „Palestyńscy aresztanci
wciąż są systematycznie torturowani i maltretowani podczas
przesłuchania”.
1997 „Torturowanie i
maltretowanie Palestyńczyków podczas przesłuchania w dalszym
ciągu ma charakter systematyczny i jest oficjalnie
sankcjonowane”
1998 „Torturowanie i
maltretowanie Palestyńczyków podczas przesłuchania w dalszym
ciągu ma charakter systematyczny i jest oficjalnie
sankcjonowane”
1999 „Torturowanie i
maltretowanie Palestyńczyków podczas przesłuchania w dalszym
ciągu ma charakter systematyczny i jest oficjalnie
sankcjonowane”
W swym opracowaniu Walka z torturami Amnesty
donosiła, że „od 1967 roku izraelskie służby bezpieczeństwa
na Terytoriach Okupowanych rutynowo torturują podejrzanych
politycznie Palestyńczyków”.
HUMAN RIGHTS WATCH
„Dwie główne izraelskie agencje śledcze na terytoriach
okupowanych w systematyczny sposób stosują maltretowanie i
tortury – według międzynarodowo uznanych definicji tych
terminów – próbując wydobyć od palestyńskich podejrzanych
przyznanie się do winy bądź informacje nt. strony trzeciej”.
„Praktycznie wszyscy Palestyńczycy poddani przesłuchaniu
przechodzą przez jakąś kombinację tych samych podstawowych
metod (…). Tak więc podczas intifady liczba Palestyńczyków
torturowanych bądź ciężko maltretowanych w toku
przesłuchania idzie w dziesiątki tysięcy. Liczba ta
szczególnie wiele mówi jeśli zważyć, że społeczność
dorosłych i młodocianych palestyńskich mężczyzn na
Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy nie przekracza 750
tysięcy”.
B’TSELEM
„Śledczy GSB [Generalnej Służby Bezpieczeństwa] torturowali
tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy Palestyńczyków”.
„Około 85 procent osób przesłuchiwanych przez GSB
przesłuchiwanych było przy użyciu metod kwalifikujących się
jako tortury”.
Kłamstwa Amnesty
Odnosząc się do decyzji izraelskiego Sądu Najwyższego w
sprawie tortur wydanej we wrześniu 1999 roku, na stronie 137 Głosu
za Izraelem Dershowitz stwierdza:
W świetle tej odważnej decyzji na ironię zakrawa fakt,
że w maju 1999 roku holenderskie sekcje [sic] Amnesty
International publicznie sprzeciwiły się przyznaniu
nagrody za działania na rzecz praw człowieka autorowi
tego i wielu innych orzeczeń popierających stanowisko
palestyńskie argumentując, że „W odniesieniu do praw
człowieka decyzje izraelskiego Sądu Najwyższego (…)
były druzgoczące”. Amnesty International twierdziło
konkretnie, że „Izrael jest jedynym krajem na świecie,
który w praktyce zalegalizował tortury”. Trudno się
dziwić, że tak wielu obrońców praw człowieka straciło
wiarę w obiektywizm Amnesty International, jeśli idzie
o jej relacje z Izraela.
Jaki był jednak formalny status tortur w Izraelu przed wrześniem
1999 roku, kiedy Amnesty ogłosiła swój przeciw? Metody
przesłuchań stosowane przez Generalną Służbę Bezpieczeństwa
(GSB) względem palestyńskich aresztantów opierały się na
tajnych zaleceniach komisji sądowej z 1987 roku obradującej
pod kierownictwem emerytowanego sędziego Sądu Najwyższego
Mosze Landaua. „Komisja – jak stwierdziło B’Tselem w
swym przełomowym opracowaniu – doszła ostatecznie do
legalizacji tortur”. Stosowanie tych
metod (a następnie ich „udoskonalonych” wersji) miało
charakter systematyczny i wszędzie (poza Izraelem) określane
było jako „tortury”. Niedoszły laureat nagrody za działania
na rzecz praw człowieka, prezes sądu Aharon Barak, był
czołowym zwolennikiem zaleceń Landaua, zezwalających na
użycie tortur; twierdził przy tym, że „rozwiązanie problemu
przesłuchań przez GSB zaproponowane przez Komisję Landaua
jest «właściwe»”. Sam Sąd wydał serię orzeczeń
„zezwalających GSB na użycie siły fizycznej i szeregu
specyficznych środków «nacisku» (…). Sąd Najwyższy Izraela
poparł rząd i usankcjonował użycie siły przeciwko
aresztantom”. Podobnie jak Amnesty,
B’Tselem podsumowało, że „Izrael był jedynym krajem na
świecie, gdzie tortury były dopuszczalne w świetle prawa”.
Odnosząc się do decyzji Sądu Najwyższego z września 1999
roku w kwestii tortur, Dershowitz wciąż wychwala Izrael jako
„jedyny kraj na świecie, którego władza sądownicza wprost
zajęła się trudną kwestią, czy użycie choćby zmodyfikowanej
formy nie grożących śmiercią tortur może być w jakichkolwiek
okolicznościach usprawiedliwione”. Jednak władza sądownicza
Izraela jako jedyna na świecie wydała osąd w sprawie użycia
tortur właśnie dlatego, że był to jedyny kraj na świecie,
który uprzednio tortury zalegalizował. W dodatku, gdyby nie
naciski tychże samych organizacji praw człowieka, które
Dershowitz spotwarza na niemal każdej stronie Głosu
za Izraelem, Sąd Najwyższy w
ogóle nie rozpatrywałby tej sprawy:
Zorganizowano potężną kampanię przeciwko torturom. Na
poziomie krajowym obejmowała ona sprawy sądowe oraz
pozwy kierowane do izraelskiego Wysokiego Trybunału
Sprawiedliwości, zgłaszane przez prawników
zaangażowanych w ochronę praw człowieka. Na poziomie
międzynarodowym kampania wiązała się z mobilizacją
międzynarodowej opinii publicznej. Równocześnie kwestia
tortur była coraz dokładniej badana przez instytucje
ONZ, w tym Komitet przeciwko Torturom oraz Komitet Praw
Człowieka. W rezultacie wzmogły się naciski na Wysoki
Trybunał Sprawiedliwości, który do 1998 roku zasadniczo
akceptował wywody służb bezpieczeństwa, że pewne sposoby
przesłuchań są „koniecznością” w ich walce z
„terroryzmem”.
Lekkie tortury
Na stronach 137-8 Głosu za Izraelem Dershowitz,
odnosząc się do „taktyki przesłuchań” palestyńskich
aresztantów stosowanej przez Izrael, stwierdza:
Powszechnie określano ją jako tortury, nie zauważając w
ogóle, że ani nie zagrażała ona śmiercią, ani nie
wiązała się z zadawaniem długotrwałego bólu.
„Szabeh”, standardowa technika tortur
Pomijając fakt, że „taktyka przesłuchania”, która w zamyśle
prowadziłaby do śmierci przesłuchiwanego, zupełnie mijałaby
się z celem, oraz że nie byłaby to już po prostu tortura,
ale pozasądowy mord, to czy naprawdę owa taktyka „nie
wiązała się z zadawaniem długotrwałego bólu?”. W swej
poprzedniej książce, Dlaczego terroryzm się
sprawdza, Dershowitz sugerował co innego:
„Izraelskie siły bezpieczeństwa stosowały coś, co eufemistycznie określały
mianem «umiarkowanej presji fizycznej»” (kursywa dodana); „W
Izraelu stosowanie tortur w celu zapobieżenia terroryzmowi
nie było abstrakcją; było bardzo realne i miało charakter
powtarzalny”. Z prawnego punktu
widzenia, niezależnie od osobistej opinii Dershowitza,
niepodważalnym faktem jest, że izraelska taktyka śledcza
podpada pod definicję tortury zawartą w oenzetowskiej
Konwencji Przeciwdziałania Torturom [Convention
Against Torture]. Przepisy tej Konwencji
interpretowane są przez 10-osobowy Komitet Przeciwdziałania
Torturom, którego orzeczenia za rozstrzygające uznaje także
państwo Izrael. Otóż w maju 1997 roku komitet ów uznał
(podkreślając co prawda „straszny dylemat, przed jakim stoi
Izrael w obliczu zagrożenia terrorystycznego”), że stosowane
przez państwo izraelskie „metody przesłuchań (…) wyczerpują
definicję tortury zawartą w artykule 1 Konwencji” – co
Dershowitz sam cytuje na stronie 138. W swoim rocznym
sprawozdaniu (także z 1997 roku) składanym przed Komisją
Praw Człowieka, Specjalny Referent ds. Tortur, Nigel Rodley,
jeden z głównych ekspertów w tej dziedzinie, również
stwierdził, iż izraelską taktykę przesłuchań „można określić
wyłącznie jako torturę”. Jakkolwiek stosowane osobno, metody
te „mogą nie powodować ostrego bólu czy cierpienia- zauważył
Rodley – to jednak łącznie (a często stosowane są one w
określonej kombinacji) mogą wywołać właśnie taki ból i
cierpienie – zwłaszcza jeśli ich użycie rozciąga się w
czasie, powiedzmy, do kilku godzin. W rzeczywistości wygląda
na to, że czasem aresztanci poddawani są tym środkom przez
kilka dni, a nawet całych tygodni”. B’Tselem twierdzi, iż
„Izrael nie był w stanie przekonać choćby jednej
międzynarodowej instytucji do uznania, że metody te nie są
równoznaczne z torturami bądź maltretowaniem”. W opracowaniu
przytoczono nawet wynik sondażu z 1998 roku, w którym 76%
Izraelczyków wyraziło przekonanie, iż metody te mają
charakter tortur. Wreszcie epokowa decyzja Sądu Najwyższego
Izraela w sprawie tortur, którą tak chwali Dershowitz
orzekała, że taktyka przesłuchań stosowana względem
palestyńskich aresztantów „powodowała ból i cierpienie”.
Kłopoty zdrowotne
Aby wykazać, że izraelska „taktyka przesłuchań” „nie
zagrażała śmiercią, ani też nie wiązała się z zadawaniem
długotrwałego bólu” na stronie
252 Dershowitz załącza taką wzmiankę:
Jedna osoba zmarła wskutek potrząsania, lecz w toku
niezależnego śledztwa ustalono, że przyczyną jej
śmierci były istniejące uprzednio nieznane kłopoty
zdrowotne. Zob. Społeczny Komitet przeciw Torturom, WTS
(Wysoki Trybunał Sprawiedliwości) 5100/94.
Tymczasem organizacje praw człowieka donoszą o licznych
zgonach palestyńskich aresztantów w trakcie przesłuchań.
Przykładowo pod hasłem „Izrael i Terytoria Okupowane” w Międzynarodowym
Raporcie Amnesty International za rok 1993 czytamy:
„Podczas przesłuchań Palestyńczycy byli regularnie
torturowani i maltretowani. Czterech z nich zmarło w
okolicznościach związanych z tym, jak traktowano ich podczas
przesłuchania”. Społeczny Komitet przeciw Torturom w Izraelu
donosi z kolei, że „w okresie pierwszej intifady około 20
palestyńskich aresztantów zmarło w podejrzanych
okolicznościach, w trakcie przesłuchania bądź zatrzymania”.
W kwietniu 1995 roku zatrzymany Palestyńczyk, Abd al-Samad
Harizat, zmarł po zapadnięciu w śpiączkę podczas
izraelskiego przesłuchania. Jak donosi Amnesty
International, władze izraelskie usiłowały zwalić winę za
śmierć Harizata na jego wcześniejsze kłopoty zdrowotne,
jednak Abd al-Samad Harizat w chwili swojej nagłej śmierci
znajdował się akurat w świetnym stanie zdrowia”. Dr H. Kugel
i dr B. Levi z Instytutu Medycyny Sądowej w Tel Awiwie
przeprowadzili sekcję zwłok, zaś dr D. Pounder, profesor
patologii sądowej na Uniwersytecie Dundee w Szkocji,
obserwował jej przebieg z ramienia rodziny. Pounder za
przyczynę śmierci Harizata uznał krwotok mózgu, spowodowany
„nagłymi szarpanymi ruchami głowy”, czyli „brutalnym
potrząsaniem”. Podobnie izraelscy patolodzy sądowi w swoim
sprawozdaniu z autopsji stwierdzili, że Harizat poniósł
śmierć w wyniku „uszkodzenia mózgu, spowodowanego wirowym
przyspieszeniem ruchu głowy”. Podobnie autorzy raportu
Departamentu Dochodzeń Policji ustalili, że Harizat „stracił
przytomność” po tym, jak przesłuchujący wiele razy
„brutalnie nim potrząsnęli”. Podobnie „specjalistyczna
opinia” dr. Y. Hossa, dyrektora Instytutu Medycyny Sądowej,
dotycząca oficjalnego sprawozdania z autopsji, przypisywała
śmierć Harizata „śmiertelnemu uszkodzeniu mózgu (…)
spowodowanemu potrząsaniem”. Podobnie izraelskie
Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że Harizat zmarł „w
wyniku gwałtownych skrętów głowy”. Cytowana przez
Dershowitza decyzja Sądu (WTS 5100/94) stwierdza, iż
„wszyscy zgadzają się”, że Harizat „zmarł po zadanych mu
wstrząsach”. Decyzja Sądu nic nie wspomina o „niezależnym
śledztwie”, przypisującym śmierć Harizata „istniejącym
uprzednio nieznanym kłopotom zdrowotnym”. Owo niezależne
śledztwo w ogóle nie zostało nigdzie odnotowane.
[Śledczy, który torturował Harizata, doprowadzając do jego
śmierci, nigdy nie został postawiony w stan oskarżenia, zaś
„po niezbyt długim zawieszeniu wrócił on do przesłuchań
zapewne połączonych z torturowaniem – palestyńskich
aresztantów” (Społeczny Komitet przeciw Torturom w Izraelu,
Flawed Defense. s. 19). Premier Icchak Rabin przyznał w 1995
r., że „potrząsanie”‚ było stosowane względem 8 tysięcy
palestyńskich aresztantów, zaś poprzedni izraelski minister
sprawiedliwości stwierdził, że „technika śledcza określana
jako potrząsanie jest rutynowo stosowaną metodą
przesłuchań”.]
Tykająca bomba
Na stronie 139 Głosu za Izraelem Dershowitz
stwierdza, że celem izraelskiej taktyki śledczej było
„uzyskanie informacji ratujących życie”. Jednak
w swej wcześniejszej książce, Dlaczego
terroryzm się sprawdza, Dershowitz sam
sugerował, że ów scenariusz „tykającej bomby” stanowi
jedynie pretekst dla metodycznego maltretowania
palestyńskich aresztantów: „Nadzwyczajnie
rzadka sytuacja hipotetycznego ujęcia terrorysty, znającego
lokalizację tykającej bomby, służyła za moralne,
intelektualne i prawne usprawiedliwienie wszechogarniającego systemu wymuszania
zeznań, który nie będąc co prawda klasycznym przykładem
tortury, z całą pewnością z nią graniczył” (ss.
140-1, podkreślenie w oryginale).
Jak donosi w poważnym opracowaniu naukowym prof. Dawid
Kretzmer z Uniwersytetu Hebrajskiego, „«specjalne» metody
śledcze stały się niemal rutynową praktyką przy
przesłuchiwaniu Palestyńczyków i z całą pewnością nie
ograniczały się wyłącznie do klasycznego przypadku
«tykającej bomby»”. Rząd izraelski, aby usprawiedliwić
brutalne przesłuchania GSB [Generalnej Służby
Bezpieczeństwa], „często powołuje się (…) na przerażające
przypadki typu «tykającej bomby». Jednak według obszernej
dokumentacji B’Tselem „większości tych przypadków (…) nie da
się w żaden sposób potwierdzić”. Z powodu „tykającej bomby”
palestyńscy aresztanci mają być np. przez długi okres czasu
pozbawiani snu, lecz – jak zauważa dalej B’Tselem –
„zabójcza bomba tyka sobie w ciągu tygodnia, potem w cudowny
sposób przestaje tykać w weekend, i znowu zaczyna tykać,
kiedy śledczy wracają do pracy po dniu wolnym”. W innym
opracowaniu B’Tselem stwierdzono z kolei: „W praktyce,
tortury nie tylko nie ograniczały się do «osób
podkładających tykające bomby», ale
nie ograniczały się nawet do osób podejrzanych o
członkostwo w organizacji terrorystycznej, czy w ogóle
podejrzanych o czyny kryminalne. GSB regularnie
torturowało politycznych działaczy ruchów islamskich,
studentów podejrzanych o sprzyjanie islamistom, szejków
i przywódców religijnych, osoby czynnie działające w
islamskich organizacjach charytatywnych, braci i innych
krewnych osób znajdujących się na listach
„poszukiwanych” (w celu wyciągnięcia od nich
informacji), oraz Palestyńczyków pracujących w zawodach
mogących mieć związek z przygotowaniem materiałów
wybuchowych – lista ta praktycznie nie ma końca. W
szeregu przypadków zatrzymano dodatkowo żony
aresztantów, a śledczy posuwali się nawet do
maltretowania żon, aby wywrzeć presję na mężów. Agenci
GSB stosowali także tortury, aby zmusić do kolaboracji.
Wreszcie, podkreśla B’Tselem, ci, którzy przekonują o
konieczności tortur przy scenariuszu „tykającej bomby”,
„nie dostarczyli choćby cienia dowodu na to, że siła
fizyczna to jedyny, czy choćby najskuteczniejszy środek
zapobieżenia atakom”.
Podwójny standard
Odnosząc się do izraelskiej taktyki śledczej, na stronach
135 i 186 Dershowitz stwierdza:
Anglia stosowała taktykę podobną do izraelskiej –
niewygodne pozycje ciała, głośna muzyka, kaptury itd. –
podczas przesłuchań podejrzanych terrorystów w Irlandii
Północnej. Lecz tylko Izrael tak często i zajadle
potępiany był za praktykę, na którą nie zezwala nawet
jego aktualne prawo.
Izrael przywiązany jest do rządów prawa bardziej niż
jakikolwiek inny kraj stojący w obliczu porównywalnych
zagrożeń.
Pomijając, na co zezwala „aktualne prawo” Izraela, w
raporcie B’Tselem ze stycznia 2000 roku w uporządkowany
sposób porównano przypadki stosowania tortur przez Izrael na
Terytoriach Okupowanych z postępowaniem Wielkiej Brytanii w
Irlandii Północnej. Ustalenia te zasługują na obszerniejszy
cytat:
Wczesne lata 1970-te to najbardziej gwałtowny okres w
najnowszej historii Irlandii Północnej: od roku 1971 do
marca 1975 roku zginęło ponad 1100 osób, zaś 11500
odniosło rany. Tylko w latach 1971 i 1972 eksplodowało
łącznie 1130 bomb, podłożonych przez zbrojne ugrupowanie
IRA. Przez krótki okres czasu w 1971 roku brytyjskie
służby bezpieczeństwa w Irlandii Północnej stosowały
środki przymusu podczas przesłuchań czternastu
podejrzanych członków IRA. Środki te, znane jako „pięć
technik”, stały się przedmiotem sprawy Irlandia
przeciwko Zjednoczonemu Królestwu [przed Europejskim
Trybunałem Praw Człowieka (ETPC)] (…).
GSB [izraelska Generalna Służba Bezpieczeństwa]
stosowała środki podobne do tych wykorzystywanych przez
Brytyjczyków w 1971 roku, tj. pozbawianie snu, zadawanie
fizycznego bólu oraz izolację sensoryczną. Jednak GSB
używało ich przez znacznie dłuższy okres czasu, w
związku z czym ból i cierpienie były znacząco większe. W
dodatku GSB stosowało bezpośrednią przemoc (…). Tak więc
w praktyce metody GSB były o wiele cięższe od tych
stosowanych przez Brytyjczyków w 1971 roku (…).
Co więcej, już w marcu 1972 roku, zanim ETPC wydał
decyzję zakazującą używania „pięciu technik”, rząd
brytyjski sam ogłosił – podczas trwającej fali ataków
terrorystycznych – że wycofuje się ze stosowania tych
metod śledczych (…).
Tak więc w 1999 roku Izrael wciąż wykorzystywał metody
śledcze zastosowane w Wielkiej Brytanii w roku 1971,
czyli 28 lat temu, przez bardzo krótki okres czasu,
przeciwko raptem czternastu osobom, z których to metod
niemal natychmiast zrezygnowano i całkowicie ich
zakazano. Od tego czasu europejskie i międzynarodowe
ustawodawstwo, jak również prawo precedensowe coraz
bardziej zaostrzało zakaz tortur i maltretowania (…).
Akty terrorystyczne w Anglii i Irlandii Północnej nie
ustały w latach 1970-tych. Mimo to ochrona praw więźniów
uległa znaczącej poprawie (…). W rezultacie liczba skarg
na tortury i maltretowanie gwałtownie spadła.
„Normatywna różnica między Izraelem a innymi krajami
demokratycznymi polega na zakresie użycia tortur podczas
przesłuchań”, konkluduje B’Tselem. „Podczas gdy w Izraelu są
one stosowane rutynowo przeciwko tysiącom przesłuchiwanych,
w innych liberalnych demokracjach stanowią one rzadki
wyjątek”.
Nigdy więcej tortur
Odnosząc się do decyzji izraelskiego sądu z 6 września 1999
roku, na stronie 206 Głosu za Izraelem Dershowitz
pisze:
Izraelski Sąd Najwyższy zakazał stosowania wszelkich
form nacisku fizycznego w celu uzyskania informacji od
potencjalnych terrorystów. Izrael to jedyne państwo na
Środkowym Wschodzie, które zniosło wszelkie tortury,
zarówno w praktyce, jak i w prawie.
Jednak zaledwie rok wcześniej w swojej książce Dlaczego terroryzm
się sprawdza, Dershowitz – odnosząc się do
tejże samej decyzji Sądu – osobiście przyznał, że w żadnym
wypadku nie zakazywała ona tortur: „Sąd Najwyższy
pozostawił otwartą możliwość, by członek służby
bezpieczeństwa, szczerze przekonany, iż, brutalne
przesłuchanie stanowi jedyny dostępny sposób na ocalenie
ludzkiego życia w sytuacji nadciągającego zagrożenia, mógł
skorzystać z tej formy obrony”. W Fatalnej
obronie Społeczny Komitet przeciw Torturom
w Izraelu wspomina o tej, a także o innych lukach w decyzji
Sądu:
Sąd uchylił się od przyjęcia stanowiska ujętego w prawie
międzynarodowym, które odrzuca tortury w jakiejkolwiek
sytuacji i pozostawił dopuszczalność «obrony koniecznej»
w przypadku «tykającej bomby», tworząc tym samym furtkę
dla istnienia tortur w praktyce jak również nadając tej
ponurej zbrodni sankcję prawną i etyczną. Pod pewnymi
warunkami Sąd zezwolił na pozbawianie snu i
przetrzymywanie aresztantów ze skrępowanymi kończynami,
tworząc w ten sposób luki, w które szybko wcisnęło się
GSB, szukając pozornie legalnych sposobów tortur i
maltretowania. W rezultacie
palestyńscy więźniowie nadal nie są chronieni przed
torturami i maltretowaniem.
Jakkolwiek „użycie tortur osłabło i wstrzymane zostało
natychmiast po orzeczeniu Wysokiego Trybunału z 6
września”, Społeczny Komitet przeciw Torturom w Izraelu w
swoim kolejnym dużym opracowaniu pt. Nawrót
rutynowych tortur ustalił, że GSB
przy czynnym współudziale Sądu Najwyższego wznowiło
systematyczne torturowanie palestyńskich aresztantów:„Orzeczenie
WTS [Wysokiego Trybunału Sprawiedliwości] z 1999 roku,
które miało położyć kres zakrojonym na szeroką skalę
torturom i maltretowaniu, (…) straciło swoją siłę m.in. ze
względu na niechęć WTS do wprowadzenia międzynarodowych
standardów, zakazujących tortur i maltretowania w
jakichkolwiek okolicznościach (…). W tym względzie WTS,
Prokurator Generalny i Biuro Prawne Rządu ze strażników i
obrońców prawa zamienili się w wartowników strzegących
wejścia na salę tortur GSB”. I dalej: „Sukces orzeczenia WTS
z 1999 roku został starty na pył”. W opracowaniu szacuje
się, że „każdego miesiąca setki
Palestyńczyków w mniejszym bądź większym stopniu poddawane
są torturom lub innej formie niehumanitarnego i
poniżającego traktowania”. Jak
podsumowują autorzy, techniki tortur
stosowane są „metodycznie i rutynowo”, zaś „agenci
GSB przesłuchujący palestyńskich aresztantów rutynowo
torturują ich, poniżają i maltretują”. Liczba zatrzymanych,
„których w żaden sposób nie maltretowano, jest zupełnie
znikoma”. Podobnie Amnesty
International w swej publikacji z 2003 roku, Walka
z torturami, uznała, iż „wrócono
do wielu metod stosowanych w przeszłości i torturowanie
Palestyńczyków przez GSB znowu stało się zjawiskiem
powszechnym”.
*****
Poza systematycznym torturowaniem palestyńskich więźniów,
organizacje praw człowieka udokumentowały także nagminne
brutalne traktowanie Palestyńczyków w ogólności. „Podczas
pierwszych tygodni intifady – donosiła Amnesty International
w swym opracowaniu z 2001 roku – ponad tysiąc osób,
włączając w to Palestyńczyków z Terytoriów Okupowanych, jak
również żydowskich i palestyńskich obywateli Izraela, w tej
liczbie wiele dzieci, zostało aresztowanych przez izraelskie
władze. Towarzysząca aresztowaniom brutalność policji,
zakrawająca na tortury lub inną formę okrutnego,
niehumanitarnego bądź poniżającego traktowania, skierowana
była na oślep przeciwko wszystkim demonstrantom”. Jak możemy
przeczytać w opracowaniu B’Tselem z 2001 roku, Standardowa
procedura: Bicie i poniżanie Palestyńczyków przez
Izraelskie Siły Bezpieczeństwa podczas intifady al-Aksa, „zjawisko
jako takie występuje od wielu lat”, jednak obecnie mamy do
czynienia ze „znaczącym wzrostem liczby pobić i poniżeń”
Palestyńczyków. Dalej czytamy: „W większości przypadków
upokorzenia aplikowane są w «drobnych dawkach», takich jak
policzek, kopniak, obelga, bezsensowne przetrzymywanie w
punkcie kontrolnym, czy poniżające traktowanie. Przez lata
doświadczenia tego rodzaju stały się nieodzowną częścią
codziennego życia Palestyńczyków na Terytoriach
Okupowanych. Czasami jednak przemoc ta przybiera poważne
rozmiary”. W cytowanym opracowaniu znajdziemy np. przypadek
„trzyletniego dziecka, któremu strażnik graniczny złamał
dłoń”. W gruncie rzeczy Straż
Graniczna „cały czas” nie tylko napastowała Palestyńczyków,
ale „nawet robiła sobie przy takich okazjach zdjęcia”;
„wielu wstępuje do Straży Granicznej właśnie po to, żeby
«bić Arabów»”. Ani jedna skarga złożona przez Palestyńczyków
protestujących przeciw powszechnym upokorzeniom nie spotkała
się z reakcją ze strony izraelskich urzędników („wszystkie
sprawy zostały zamknięte bez podjęcia dalszych działań”), a
„zarówno armia, jak i Straż Graniczna nie wytłumaczyły dotąd
jednoznacznie swoim ludziom na Terytoriach Okupowanych, że
poniżanie i bicie Palestyńczyków jest absolutnie zakazane”.
„Jeśli do sił bezpieczeństwa trafia jakiś sygnał –
konkluduje B’Tselem – to jest on następujący: (…) życie
i godność Palestyńczyków nie mają żadnego znaczenia, zaś
siły bezpieczeństwa mogą w dalszym ciągu, w ramach
możliwości swojej funkcji, znęcać się, poniżać i bić
Palestyńczyków, z którymi wchodzą w kontakt”.
Fragment książki Normana G. Finkelsteina „Wielka hucpa”
(Beyond Chutzpah)
Zobacz również: